To totalne naruszenie konstytucji – ciągle będę przypominała, że art. 18 pozwala na promowanie jedynie relacji małżeńskich, związku kobiety i mężczyzny, żadnych innych, konkubinaty, a tym bardziej związki homoseksualne nie mogą być promowane. ZNP – nie mówiąc już o pani Kozłowskiej-Rajewicz, naruszają art. 18 konstytucji a co więcej – samozwańczo naruszają art. 48 konstytucji, który rodzicom daje prawo do swobody wychowania dzieci zgodnie ze swoim własnym światopoglądem. Czy ktoś tu zapytał rodziców o zdanie? Nie, tymczasem ZNP i minister dr. równości niezgodnie z prawem promują indoktrynację i demoralizację dzieci. Gdzie są rodzice? Apeluję do nich, aby wreszcie się obudzili, bo za jakiś czas do domów ze szkoły będą im wracać zboczeńcy. Szkoła dziś demoralizuje. Gdybym ja miała dziecko i wiedziała, czego jest uczone na lekcjach, to nie siedziałabym z założonymi rękoma! Jestem zdumiona faktem, że rodzice polskich dzieci wciąż pozostają bierni.
Te materiały, nawet jeśli nie obowiązkowe, a tylko „zalecane”, to przejaw bezczelności i skrajnego naruszania praw rodziców i dzieci. Kto dał prawo jakimś zboczeńcom przychodzić do szkoły z ulicy i opowiadać dzieciom o swoich chorych poglądach i ideologiach? A przecież bardzo często dzieje się to w odniesieniu do dzieci wychowywanych w katolickich rodzinach. Dziecko o tym nie powie, bo jest jeszcze za małe, staje się więc przedmiotem propagandy i indoktrynacji. Czasem nawet bezwiednie, bo ci propagandyści ubierają się atrakcyjnie, kolorowo, robią show, a dziecko naiwnie chłonie atrakcyjnie podane treści. Rodzice mają później problem wychowawczy, bo ich dziecko jest zdemoralizowane.
Zastanawiam się jeszcze, jakim prawem ZNP, związek zawodowy lewackich nauczycieli, promuje demoralizację dzieci. Kto dał mu takie prawo, pani Kozłowska-Rajewicz? Wszyscy wiemy kim ona jest – pierwsza lewaczka, feministka, genderówka, która chce demoralizować polskie dzieci. Radziłabym jej, aby poprzestała na swoich. Powołując się na art. 48 konstytucji, apeluję do niej, by zostawiła w świętym spokoju dzieci. To rodzice mają prawo do ich wychowania zgodnie z własnym systemem wartości. Bezczelność pani minister jest tym większa, że co najmniej 70 proc. Polaków deklaruje, że jest katolikami. Jakim więc prawem mają być ich dzieciom głoszone treści w sposób oczywisty sprzeczne z nauką społeczną Kościoła?
Jestem zdumiona faktem, że takie nienormalności wyłażą z nor. Społeczeństwo powoli chyba już przyzwyczaja się do tego, bo homolobbyści czują teraz wiatr w żaglach, gdyż cała Europa upada na kolana wskutek demoralizacji, leży w błocie. Apeluję, by wreszcie Polacy, zwłaszcza rodzice dzieci zaczęli się organizować. Nie możemy nie robić nic, bezradnie rozkładać rąk. Niech zboczeńcy odczepią się od polskich dzieci! Przecież to wszystko odbywa się z naruszeniem polskiego prawa, bo dopiero co Sejm odrzucił wszystkie projekty ustaw o związkach partnerskich, a Polacy wcale takich związków nie chcą. Jak więc można nie liczyć się z wolą Sejmu, który odzwierciedlił wolę społeczeństwa?
Pani Kozłowska-Rajewicz powinna pójść po jakieś wsparcie do psychologa. Apeluję do niej o to. Niech wróci do stanu pewnej normalności. Demoralizowanie cudzych dzieci jest przecież karalne. Kiedy na ulicy jakiś pedofil albo pederasta zaczepi nasze dziecko, zostanie ukarany. A oni oficjalnie chcą ich zapraszać do szkół! Pani minister patrzy na to przychylnie, a kuratoria w ogóle na to nie reagują?! A zatem nie wykonują swoich obowiązków, jeśli pozwalają, by powierzone im dzieci były poddawane demoralizacji. Jeszcze raz pytam – gdzie są rodzice? Czy naprawdę chcą mieć w domu zboczeńców? Nie doczekać się wnuków? Chcą zostawić swoje dzieci na pastwę pederastów? Czy kochają naprawdę swoje dzieci czy wolą je złożyć w ofierze zboczeńcom? Z jednej strony niektórzy walczą zdecydowanie z tzw. złym dotykiem, a tu pozwalają by dewianci przyszli do szkoły! Przecież to będzie psychiczne molestowanie dzieci.
Nie chcę być źle zrozumiana, ale zamiast tej ekipy demoralizującej dzieci, sprowadzającej do błota obyczajowość i krzywdzące dzieci, wolałabym już komunę.
Not. eMBe