Fronda.pl: Jak ocenia Pan wydarzenia z 11 listopada?

 

Prof. Wojciech Polak (historyk, Uniwersytet Mikołaja Kopernika): Marsz był zorganizowany bardzo dobrze. Przyjechało mnóstwo ludzi. Tyle, że władze przygotowały swój scenariusz, wcześniej ustalony. Nie mam żadnych wątpliwości, co do tego, że rozruchy na początku Marszu zostały sprowokowane. Po prostu było to zamierzone. Chciano pokazać, że marsz prezydenta Komorowskiego jest marszem patriotycznym, wspaniałym, dostojnym, a manifestacja Prawicy to zwykłe rozruchu chuligańskie. Nieprzypadkowo wybrano też miejsce rozruchów: 200 m od Ronda Dmowskiego, miejsca, które było w zasięgu kamer, umieszczonych na wysokich budynkach. Gdyby do rozruchów doszło dalej, to już nie można byloby pokazać tego w telewizji. Sam marsz był bardzo piękny. Było dużo młodzieży, rodzin z dziećmi, panowała podniosła, patriotyczna atmosfera. Przyszli ludzie o różnych poglądach. Wprawdzie manifestację organizowały środowiska narodowe, ale znalazło się miejsce dla rozmaitych środowisk politycznych, np. „Gazety Polskiej”. Jedyną rzeczą, jaka tych wszystkich ludzi łączyła było umiłowanie Ojczyzny i sprzeciw wobec tego, co dzieje się teraz w Polsce, rządów Donalda Tuska i niemądrych posunięć w sprawach polityki zagranicznej i wewnętrznej.

 

 

Można zatem powiedzieć, że Dondald Tusk zjednoczył Prawicę...

 

Rzeczywiście, można tak przekornie powiedzieć (śmiech). Polityka rządu jest i – powiem więcej – powinna być dla Prawicy takim spoiwem. Np. na marszu 29 września występowały trzy podmioty: ludzie związany z Radiem Maryja oraz Telewizją Trwam, działacze „Solidarności”, a także działacze i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości, nie wspominając już o innych środowiskach. Tak samo było na Marszu Niepodległości. Byli ludzie o różnych poglądach, których jednoczyła miłość do Ojczyzny, przywiązanie do naszej tradycji i historii. No i oczywiście sprzeciw wobec rządu.

 

 

Czyli Marsz Niepodległości przypomniał Panu czasy opozycji?

 

Tak. W latach 80. również – pomimo różnic światopoglądowych - protestowano przeciwko komunie i tym, którzy godzili w polską rację stanu. Dziś znowu środowiska prawicowe jednoczą się, aby protestować, a także czcić Polskę odrodzoną i jej bohaterów. Na ostatnim marszu elementem, który przypomniał mi o manifestacjach z lat 80. był gaz łzawiący, którgo zapach ponownie miałem okazję poczuć (śmiech). Co ciekawe, to dokładnie ten sam gaz, jakiego używano prawie 30 lat temu. O ile pamiętam, był to rosyjski gaz o nazwie „Cieremucha”, czyli „Czeremcha”. To identyczny gaz, tyle, że wtedy wystrzeliwano go z petard kartonowych, a teraz zasobniki z gazem wyglądają inaczej – to butle z dyszami. To, że wszystko było sprowkowane, to dla mnie oczywista sprawa. Przecież prowokację podjęto już wcześniej! Młodzi ludzie, którzy jechali na marsz byli zatrzymywani po kilka razy, robiono im przeszukania, przetrzymywano gdzieś na komendach... W jednym z autobusów skonfiskowano ozdobny mieczyk, należący do kierowcy, co było pretekstem do zatrzymania wszystkich pasażerów autobusu na komendzie. Dochodzi do tego jeszcze opóźnianie marszu – ludzie czekali na to, żeby oddziały prewencji mogły przejść przed ich nosem. Potem doszło do tego, co już wszyscy znamy: tajemnicza aktywność ludzi w zielonych kominiarkach, zaopatrzonych w pałki teleskopowe. Na zdjęciach widzimy, że uczestniczyli w starciach! Okazuje się, że to wszystko o co mieli pretensje ludzie nie było przypadkowe.

 

 

Podczas manifestacji mogliśmy usłyszeć, że policja działa jak ZOMO. Przesada?

 

Nie chcę stosować porównań, ale były takie momenty, że policjanci odrzucali petardy w tłum. A co to oznacza? Że taką petardą może dostać kobieta, dziecko, ktokolwiek... Policjanci strzelali gumowymi pociskami, tak jak w czasach komuny. Polewaczka? Tak samo. Gaz łzawiązcy? Tak samo. ZOMO-wcy pałowali wszystkich, również kobiety i dzieci. 11 listopada policjanci z oddziałów prewencji użyli tych środków, chcąc nie chcąc, zachowali się tak samo.

 

 

Czyli metody jednak podobne do ZOMO?

 

Niestety... Chciałbym wierzyć, że funkcjonariusze oddziałów prewencji nie chcieli zrobić krzywdy dzieciom, ale summa summarum, one też nawdychały się gazu.

 

 

A media?

 

One również były – z małymi wyjątkami - częścią inscenizacji władzy. Tak oto, mieliśmy piękny marsz prezydencki i zadymiarzy. Jedynie Telewizja TRWAM zrobiła na bieżąco transmisję z tego pięknego marszu. W innych stacjach pokazywano tylko zadymy. A zatem chodziło o przedstawienie, że w Marszu Niepodległości wzięli udział sami zadymiarze.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Aleksander Majewski


ZOBACZ NAGRANIE: