Zdaniem socjolog ten drugi trend zaczyna prowadzić do spowolnienia (i możliwego załamania) wzrostu indywidualnego dobrobytu.
"Masowa emigracja i – równie masowe – bezrobocie, a także – najgorsze w Europie wskaźniki demograficzne to skrajne postacie tej sytuacji. Mniej widoczne, ale równie groźne są symptomy ukryte. Skracanie horyzontu decyzji w ramach państwa i gospodarki (i związana z tym niepewność, nieracjonalność i marnotrawstwo). I, po drugie, coraz bardziej widoczny brak solidnych, wewnętrznych, podstaw i rezerw dla wzrostu. Mam tu na myśli zarówno podstawy kapitałowe jak i intelektualne, polityczne i – instytucjonalne" - pisze Staniszkis.
Według profesor do elementów spirali osłabiającej państwo i społeczeństwo należą: nowa fala kapitalizmu politycznego, spekulacja jako sposób pomnażania kapitału i coraz bardziej spanikowany rząd robiący nerwowe ruchy bez przemyślenia ich efektów w polskich realiach.
"Douglas North, laureat Nobla z ekonomii i niepoprawny optymista, uważał, że rozwój opiera się na ciągłej spontanicznej selekcji instytucji i procedur. Konkurencja i demokracja eliminują, jego zdaniem, rozwiązania pozwalające przechwytywać korzyści produkowane przez innych i przerzucać na nich koszty własnych działań. I w ten sposób zamknie się stopniowo rozziew między korzyściami indywidualnymi a społecznymi. Bo zarabianie przez dekapitalizację, obniżanie standardów, spekulację nie będzie możliwe. A wzrost masowego dobrobytu będzie napędzał produkcję. North uważał bowiem, że zbyt duże nierówności dochodowe sprzyjają powstawaniu instrumentów finansowych niosących wysokie ryzyko. Realna konsumpcja w skali masowej, napędzająca rozwój, wymaga umocnienia klasy średniej" - czytamy w felietonie opublikowanym na wp.pl.
Zdaniem prof. Staniszkis obecny kryzys, jak i przebieg pokomunistycznej transformacji nie potwierdzają optymizmu Northa. Jako przykład podaje fale drenażu Polski od wydrenowania z dewiz na początku lat 90. (ułatwionego przez wprowadzone przez rząd parametry i procedury) do obecnego drenażu najcenniejszego zasobu – czyli emigracji dynamicznych i wciąż niezłe wyedukowanych pracowników.
"Obok tego – przemoc strukturalna utrudniająca uformowanie kapitału krajowego w warunkach nierównego (i nieułatwianego przez rząd) współzawodnictwa z kapitałem globalnym. I błędne decyzje. Najpierw wrzucanie miliardów w – przedwczesną – reformę emerytalną (aby, gdy OFE już zarobiły, zatrzymać reformę w momencie gdy widać było na horyzoncie społeczne korzyści). I dziś, groźba kolejnych miliardów wrzuconych w czarną dziurę spekulacji, aby ustabilizować kurs złotego i wejść w korytarz do euro" - tłumaczy socjolog.
Zdaniem prof. Staniszkis do kolejnych fragmentów układanki należy zaliczyć drogie przejęcia, rabunkowe prywatyzacje (z programem NFI włącznie) i brak polityki przemysłowej, a także obniżony poziom edukacji na wszystkich szczeblach, aby produkować wykonawców z umiejętnościami adaptacji, a nie twórców (i buntowników). Socjolog uważa, że tę postępującą degradację można jeszcze zatrzymać.
"Przegląd aktywów i nakręcenie dostępnych sprężyn wzrostu; budżet zadaniowy (a nie – resortowy) i włączenie w jego realizację środków unijnych; głęboka – programowa i instytucjonalna reforma edukacji; stworzenie instytucji i programów rozwojowych odpowiadających naszym wyzwaniom. Szacunek dla zasobów które przez wieki były oparciem, dla rodziny i świata wartości. A także proponowane przez Krzysztofa Rybińskiego stypendia demograficzne zamiast planowanego wspomagania spekulantów w toku stabilizowania złotówki. Wreszcie – deregulacja i skupienie wysiłków państwa na wspieraniu miejsc pracy i inwestycji. I, co ważne, odbudowanie wiary, że wciąż możliwe jest zatrzymanie obecnej destrukcji" - pisze prof. Staniszkis.
Cały tekst na portalu Wirtualna Polska
AM