Fragment wywiadu:
Mariusz Cieślik, WPROST: Męskość przeżywa kryzys?
Prof. Philip Zimbardo: Tak. Trzeba bić na alarm: toczymy walkę o umysły młodych ludzi, jeśli ją przegramy, sytuacja będzie fatalna.
Jaka jest przyczyna tego kryzysu?
Młodzi ludzie, a w szczególności chłopcy, w coraz większym stopniu żyją w rzeczywistości wirtualnej. Wolą ją od świata wokół nas. Internet jest dynamiczny wizualnie i przyjazny. Jeśli ktoś gra na komputerze godzinę czy dwie dziennie, nic złego się nie dzieje. Może to być nawet pożyteczne. Problem w tym, że łatwo się uzależnić. Przypadki młodych ludzi, którzy grają kilkanaście godzin dziennie, są masowe. Przeciętny 21-latek w USA ma na koncie 10 tys. godzin przed ekranem, miesięcznie ogląda 50 filmów pornograficznych. Siedzą przy komputerze, zamiast uprawiać sport czy spotykać się z przyjaciółmi. Ponieważ przesiadują przed ekranem, żywią się śmieciowym jedzeniem, robią się otyli, zapadają na choroby cywilizacyjne, takie jak cukrzyca typu 2. W efekcie następują spadek poziomu testosteronu i problemy z libido.
Czy można powiedzieć, że problem z męskością jest efektem kryzysu tradycyjnej rodziny?
Tak. Moim zdaniem w tradycyjnej rodzinie role były jasno podzielone. W Polsce dobrze to znacie, moja żona pochodzi z waszego kraju, więc wiem, że panujący u was model był podobny do tego na Sycylii, skąd wywodzi się moja rodzina. Zadaniem kobiety było rodzenie dzieci, gotowanie, sprzątanie i seks na żądanie. Jej życie było nudne, rzadko miała kontakty z ludźmi. Rola mężczyzny również była jasna: miał przynosić pieniądze, a w razie potrzeby odgrywał rolę wojownika. Musiał być silny, sprawować rolę dominującą. Do dziś mówi się chłopcom w Ameryce, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze. Problem w tym, że te role przestały być efektywne i tradycyjny model rodziny wymaga korekty. Tyle że obecnie poszliśmy za daleko w destrukcji. We wszystkim należy zachować umiar. Myślę, że mężczyźni, inaczej niż w tradycyjnym modelu, powinni okazywać emocje i wykonywać czynności domowe. Z kolei kobiety powinny odczuwać radość z seksu i realizować się w pracy zawodowej. Jest potrzeba wylansowania nowego modelu związku. I tu widzę rolę dla mediów.
Co jest bardziej niebezpieczne dla młodych mężczyzn: gry czy pornografia?
Obydwie rzeczy wiążą się z izolacją społeczną. Młodzi ludzie twierdzą, że przez gry komunikują się z ludźmi z całego świata, ale to nieprawda, bo komunikacja opiera się na zestawie sygnałów niewerbalnych, których komputer nie daje. Złudzenie kontaktu może też dawać pornografia, bo czasem aktorki zwracają się bezpośrednio do widza i uprawiają z nim wirtualny seks. To z kolei sprawia, że młody człowiek zaczyna myśleć, że tak wygląda prawdziwe życie erotyczne. Tymczasem we współczesnej pornografii nie ma fabuły, tylko czysty seks, który trwa pół godziny i kończy się orgazmem. Młodzież nie rozumie jednak, że to wszystko jest sztuczne i wspomagane środkami farmakologicznymi. Chłopcy wierzą, że dziewczyny chcą tego, czego aktorki. Dlatego bardzo pozytywną rolę może odegrać edukacja seksualna. Na przykład wytłumaczenie, jakie są konsekwencje ryzykownych zachowań, bo przecież w pornografii nie ma antykoncepcji,za to dużo jest przemocy. Trzeba wyjaśniać, czym jest romantyzm w związku, jak się buduje relację. Uzależnienie od pornografii ma fatalne skutki. Młode kobiety skarżą się, że ich partnerzy chcą mieć kogoś, kto pracuje, dba o dom, a w nocy zmienia się w aktorkę porno. Mężczyźni nie chcą się na randkach całować, dotykać, od razu żądają wyuzdanego seksu, bo nie rozumieją, czego pragnie druga strona. Kobiety w tym kontekście nie są dla nich ludźmi, tylko przedmiotami.
Więcej o kryzysie męskości według ZImbardo można przeczytać we tygodnika "Wprost".