Oficjalnie śledztwo jest wprowadzone ws. „narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży”. Ale w tłumaczeniu na język polski oznacza to, że lekarz jest „podejrzewany” o to, że nie zabił dziecka.
A to oznacza, że zastraszanie lekarzy, którzy nie chcą zabijać wkracza w nowym etap. Teraz włącza się w nią prokuratura. I powoli staje się jasne, że status quo dobiegło końca.Teraz aborcyjni zamordyści ruszyli do ataku. I wykorzystują narzędzia władzy, żeby zniszczyć ludzi rzeczywiście wierzących. To już nie jest czas gadania, trzeba szykować się do ciężkiej walki. Duchowej, politycznej, społecznej. Inaczej nas zniszczą!
I bardzo proszę, żeby nie opowiadać, że to tylko egzekwowanie prawa. Gdyby tak było, to policja już dawno wkraczałaby do gabinetów aborterów, a ginekolodzy, którzy zabijają dzieci niezgodnie z polskim prawem byliby wyprowadzani z gabinetów w kajdankach. Wystarczy, żeby prokuratura zajrzała go gazet czy do internetu, tam znajdzie dane ludzi, którzy zabijają. Ale ona woli zajmować się lekarzami, którzy bronią życia. I to pokazuje, jaki jest jej poziom, i w jakim jesteśmy obecnie miejscu.
Tomasz P. Terlikowski