„Newsweek” i „Wprost” wracają do formy. To znaczy tygodnik jeden przez drugi, biją się na głowę pod względem ohydy, manipulacji i zwyczajnej żenady. Wystarczy tylko rzut oka na same okładki pism. Gazetka Lisa eksponuje dużą, pięknie uśmiechniętą twarz pani Grodzkiej, na marginesie umieszczając minimalnych rozmiarów zdjęcie prof. Pawłowicz. I wielkie litery: „Grodzką w kołtuna”.

 

Tomasz Lis osiągnął w swoim wstępniaku szczyt zwykłego chamstwa i buractwa, które nota bene, zarzuca właśnie prof. Pawłowicz. Niewielka tylko próbka: „Pierwsza (Grodzka – przyp. MB) to twarz odmienności, która rzuca wyzwanie i każe zapytać o naszą otwartość, tolerancję i szacunek dla innych. Druga (Pawłowicz – przyp. MB) to twarz pogardy, kołtuństwa i niegodziwości (...). Krystynie Pawłowicz należą się ukłony za szczerość (...). Zobaczyliśmy kołtuna w pełnej krasie”. Zatem Grodzka, tylko dlatego, że jako mężczyzna miała jakieś psychiczne zaburzenia, czego oczywiście należy jej z całego serca współczuć, zostaje mianowana przez Lisa na ikonę otwartości, zaś posłanka Pawłowicz, tylko dlatego, że w ostrych słowach sprzeciwia się eksponowaniu na piedestale nienormalności – ikoną kołtunerii.

 

Nie mam zamiaru jakoś mocno stawać w obronie prof. Pawłowicz – prawda, którą mówi obroni się sama. A że mówiła w taki, a nie inny sposób – jej sprawa. Skoro Janusz Palikot czy Stefan Niesiołowski mogą pluć jadem na prawo i lewo, to czemu by ona nie mogła? Żal mi tylko Lisa i jego niskich lotów dziennikarstwa. Bo ikoną kołtuństwa jest właśnie jego pisemko, które drukuje ckliwy reportażyk o Grodzkiej (tytuł: „Łzy same lecą” - sic!) opatrzony pięknym, ciepłym zdjęciem transseksualisty, ubranego w eleganckie, kolorowe, damskie ubrania, by trzy kartki dalej puścić tekst o prof. Pawłowicz pt. „PiStolet” z paskudnym zdjęciem posłanki w czarnym wyciągniętym swetrze, z twarzą wykrzywioną w grymasie wściekłości. Po tak żenującym zestawieniu zwyczajnie odechciewa się czytać tego, co pan Lis – ikona kołtunerii polskiego dziennikarstwa (skoro jemu wolno posłankę PiS nazywać kołtunem...) – drukuje w swojej gazecie.

 

Z kolei, już z okładki „Wprost”, na której zalotnie próbuje się wdzięczyć nikt inny, tylko posłanka Grodzka, dowiadujemy się, że... „Bóg stworzył kobietę”. Szczęka opada i z hukiem roztrzaskuje się o posadzkę. Jasne, stworzył, stworzył. Nawet podobno z żebra, które wyjął facetowi. Tylko, że jeśli już stworzył to kobietę. A nie faceta przebranego za kobietę. Jeśli posłanka Grodzka, w imię nowoczesności i uczenia Polaków otwartości i tolerancji, ma się stać ikoną kobiecości, to chyba nadchodzi nieuchronny koniec świata, Apokalipsa i wszystko, co najgorsze.

 

Nie to, żebym coś miała do Grodzkiej, naprawdę. Niech sobie żyje w spokoju, niech już nawet będzie tą posłanką, skoro ileś tam tysięcy tolerancyjnych „światowców” na nią zagłosowało. Ale na litość Boską, dlaczego mamy ją eksponować? Po co wynosić na sztandary?! Robić z chorego człowieka, który nie potrafił poradzić sobie ze swoją płcią, ikonę kobiecości?!

 

Nikt się posłance Grodzkiej (czy wcześniej Bęgowskiemu) leczyć nie kazał. Mogła ona sobie wyciąć to, co chciała, coś innego dokleić, jej sprawa. Tylko po jaką cholerę robić z niej nasz znak firmowy? Po to, żeby pokazać światu jak to niby otwarci jesteśmy?! Przecież cały świat już pisał o tym, że mamy transseksualistę w Sejmie. To dlaczego tylko z tego względu, że zmieniła płeć ma zostać wicemarszałkiem?! Przecież w Sejmie jest co najmniej kilkudziesięciu innych posłów, którzy mają stokroć większe doświadczenie niż ona!

 

To, co zrobił „Wprost”, który na tle „Newsweeka” wypadał ostatnio naprawdę nieźle, w którym można było przeczytać czasem coś ciekawego, to cios poniżej pasa. Jako kobieta czuję się po prostu zażenowana zabiegiem, jaki zastosowali redaktorzy pisma. Wkrótce zbliża się Dzień Kobiet – może wtedy też na okładkach mainstreamowych pism pojawi się Grodzka – pierwsza dama RP. Bo skoro jesteśmy tak postępowi, to czemu tylko wicemarszałek??? Niech będzie od razu prezydent(ka).

 

Marta Brzezińska