Ostatnie wydarzenia w Turcji każą zadać pytanie o stosunki tego państwa z Polską. Czym jest, a czym powinna być dla Polski Turcja? Według Rafała Ciołka, prezesa Stowarzyszenia Inżynierów Polskich i eksperta ds. rynków Azji oraz Europy Środkowo-Wschodniej, Ankara może stać się elementem szerokiego sojuszu Międzymorza, który dzięki współpracy z Chinami mógłby skutecznie przeciwstawić się Rosji. O swojej koncepcji Rafał Ciołek mówił w rozmowie telefonicznej z portalem Fronda.pl.
Rafał Ciołek: Polska ma z Turcją historycznie dobre relacje, świadczy o tym choćby niedawno obchodzone 600 lat polsko-tureckich stosunków dyplomatycznych. Po 330 latach Bitwa pod Wiedniem nie rzutuje na dzisiejsze stosunki negatywnie, wręcz przeciwnie. Turcja pamięta, że z Polską należy się liczyć. Podczas rozbiorów przedstawiciele sułtana pytali zawsze dyplomatów rosyjskich, gdzie jest poseł z Lechistanu. Nie wyobrażali sobie, że państwo, które pokonało Turcję, może zniknąć z mapy świata. Dzisiaj musimy pielęgnować polsko-tureckie stosunki. Pewnym problemem wydaje się być islam. Jak wiemy doskonale, jest to poważne zagrożenie, a cywilizacja islamska potrafi być jedną z najbardziej radykalnych na świecie. Nie wolno nam jednak popełniać błędu równego traktowania całego świata islamu. Nam, Europie i Polsce, zagraża islam arabski, a nie turański i irański. Klany arabskie przed przybyciem islamu nie miały państwowości. Były to ludy koczownicze, które struktury państwowe wytworzyły wyłącznie w oparciu o islam. Tymczasem kultury turańskie i irańska to kultury starożytne. Dzisiejsze państwa z nich się wywodzące mają wiele innych czynników państwowotwórczych oprócz islamu. Wiara mahometańska nie jest więc jedynym wyznacznikiem ich państwowości. Kraje te nie są źródłem terroryzmu; oczywiście, pewne niebezpieczeństwo stwarzają choćby słynne wypowiedzi byłego prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada o wymazaniu Izraela z mapy świata – mimo wszystko nie należy jednak w mojej ocenie szufladkować Iranu jako kraju który mógłby być źródłem ekstremizmu. Natomiast z pewnością jest krajem, podobnie zresztśą jak i Turcja, o olbrzymim potencjale gospodarczym niezwykle Polsce potrzebnym.
Równie groźna jak cywilizacja arabskiego islamu jest cywilizacja moskiewska. Poziom zideologizowania w Rosji jest chyba nawet wyższy, niż w świecie islamu, a co najmniej porównywalny. To Rosja jest autorem tak zbrodniczych działań, jak choćby Katyń czy słabo pamiętana dziś Rzeź Pragi.
Z Turcją mamy szerokie pole do działania właśnie gdy idzie o Rosję. Moskwa próbuje destabilizować Turcję, a powodem są ostatnie ostatnie napięcia w stosunkach bilateralnych. Przywołam przykład niedawnego puczu wojskowego w tym kraju. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że stoi za nim sam Erdogan, który potrzebował pretekstu do jakiejś czystki. To niewykluczone, ale tak naprawdę Erdogan taką czystkę już przeprowadził. Po II wojnie światowej Turcja zaczęła iść w kierunku świeckiego państwa. Gdy tylko do rządów dochodziły środowiska bardziej tradycjonalistyczne i islamskie, świecka generalicja przejmowała władzę. Działo się tak kilka razy. Erdogan jednak zaraz po dojściu do władzy natychmiast rozprawił się profilaktycznie z całą ówczesną wojskową wierchuszką . Stawiam tezę, że za próbą ostatniego puczu stoi Rosja. W mojej ocenie była to próba destabilizacji sytuacji politycznej w Turcji. Każda destabilizacja w tym regionie jest Moskwie na rękę. Przede wszystkim dlatego, że wspiera pośrednio nieistniejące państwo Kurdystan, zamieszkałe przez niemal tylu ludzi, co Polska, a znajdujące się obecnie jak gdyby pod zaborami Turcji, Iraku, Syrii, Iranu. Stworzenie niepodległego Kurdystanu jest jednym z priorytetów Moskwy, bo byłby to twór zdecydowanie prorosyjski. Rosjanie chcą w jakikolwiek sposób dotrzeć do Oceanu Indyjskiego - to jedno z założeń ich geopolityki.
Mechanizmy podobnej destabilizacji widać w całym regionie, u wszystkich sąsiadów Rosji. Ostatnio podjęto je w Armenii i Kazachstanie. O Polsce, Ukrainie czy państwach bałtyckich nie będę nawet mówił, bo to rzeczy wszystkim doskonale znane. Być może od prób destabilizacji wolne są ze względu na swoją siłę Chiny, choć próby eskalowania napięć w Państwie Środka są jak najbardziej w interesie Rosji.
Wynika to z obawy Moskwy przed powstaniem szeroko rozumianego Międzymorza, które współpracowałoby z Turanem oraz Chinami. Mam tu na myśli blok państw od Skandynawii przez całą Europę Centralną, z Polską i Ukrainą jako główną osią, aż po Turcję, Kaukaz, Iran i cały Turan, a więc – oprócz Turcji – także Turkmenistan, Azerbejdżan, Kazachstan, Uzbekistan i Kirgistan. Jeżeli ta grupa państw utrzymywałaby ze sobą oraz z Chinami bliskie związki, przede wszystkim gospodarcze, to stanowiłoby to śmiertelne zagrożenie dla Rosji. Od 2011 roku Polska utrzymuje z Chinami relacje strategiczne. Od kilku lat takie relacje mają też Pekin i Ankara. Intensyfikacja współpracy w trójkącie Polska-Turcja-Chiny jest dla Rosji ogromnym zagrożeniem. Nie chodzi, oczywiście, o współpracę na poziomie cywilizacyjnym, ale na poziomie metacywilizacyjnym – gospodarczym, naukowym oraz energetycznym. Tego rodzaju współpracę nazywam roboczo: sinoturpolonizmem. Pewną realizacją tego mechanizmu będzie także Nowy Jedwabny Szlak. Szlak ten jest infrastrukturą komunikacyjno-technologiczną omijającą Rosję. Nawet jeżeli będzie przez nią częściowo przechodzić, to będzie to tylko jedna z nitek, nad którą Moskwa będzie miała minimalną kontrolę. Chińczycy nie chcą, by nie okazało się nagle, że Rosja będzie mogła zablokować cały transport do Europy Centralnej i Zachodniej.
Koncepcja jagiellońska rozwijana później przez marszałka Piłsudskiego jest bardzo dobra, ale w mojej ocenie to cały czas za mały potencjał, by efektywnie przeciwstawić się Rosji. W związku z tym musimy opracować spójną koncepcję współpracy między Międzymorzem – oczywiście w ramach NATO – a Turanem i Chinami. Jeżeli uda się to zrobić, to przy wsparciu USA można wziąć Rosję w pętlę – i ją zdusić. Ponieważ Moskwa wyczuwa te zamiary, za wszelką cenę chce robić w tej pętli wyłomy: Ukraina, Gruzja, Czeczenia, Kazachstan, teraz, być może, także Turcja… Wyłomy próbuje się robić także w Europie Zachodniej, choćby w Austrii i na Słowacji. Próba wyrwania z tej pętli jest także Nord Stream. Tymczasem w polskim interesie jest jak największe zaciskanie tej pętli. W tym kierunku idą działania obecnego rządu: budowa infrastruktury na osi północ-południe sprawia, że zrównoważona może zostać infrastruktura pojałtańska przebiegająca na linii wschód-zachód.