Zatem dla czego stadiony nadają się na kościoły?
Każdy znawca zagadnień funkcjonalności architektury sakralnej potwierdzi, że budowla jest dobra wówczas, gdy jest funkcjonalna i odpowiada na potrzeby użytkowników, także wielkością odpowiada liczbie wiernych. I tak w historii architektury budynków sakralnych obserwujemy wnętrza od ciasnych katakumb, przeznaczonych dla małych grup zakonspirowanych pierwszych chrześcijan, poprzez zaadoptowane do oficjalnego kultu rzymskie bazyliki. Dalej mamy ciasne wnętrza kościołów romańskich, gdzie w małej kamiennej rotundzie jedynie kilku najbogatszych uczestniczyło w nabożeństwie, obszerniejsze budowle gotyckie i barokowe, nasze współczesne, dość duże betonowe na wielkich osiedlach. Zatem obszerność wnętrza sakralnego, wbrew tym, którzy uwielbiają opowiadać o laicyzacji nie maleje, lecz wzrasta. Wnętrzem odpowiednim dla 50 000 osób jest stadion.
Rekolekcje na stadionie jako realizacja założeń Soboru Watykańskiego II
To, że lubimy gromadzić się na wielkich nabożeństwach, ma swoje teologiczne, psychologiczne i społeczne znaczenie. Powinno być to oczywiste dla kogoś kto nieco pomyśli. Natomiast wczoraj w TVN24 publicysta Tygodnika Powszechnego z wielkim ładunkiem ironii wypowiadał się o tych rekolekcjach na stadionie. Nie podzielam jego zdania. Jak dla mnie, to takie duże rekolekcje na stadionie są jak naj bardziej realizacją tez o liturgii jakie wyrażano na Soborze Watykańskim II. Pamiętamy, że ważnym elementem propagandy zdobyczy soborowych, było budowanie kościołów o stadio-podobnym układzie, gdzie wierni gromadzili się siedząc wokół ołtarza, niczym kibice na stadionie. Powodowało to i powoduje irytację środowisk konserwatywnych, które przekonywano argumentując o wygodzie, uwidocznieniu dla wszystkich liturgii, funkcjonalności, wspólnotowości i masowości.
Nie rozumiem tego zwrotu w nauczaniu, jaki robi środowisko Tygodnika Powszechnego. Dotychczas było tak, że środowisko Tygodnika Powszechnego przynaglało środowiska konserwatywne i tradycjonalistyczne, w kierunku nowoczesności rozumianej jako oderwanie od przywiązania do odziedziczonych po poprzednich wiekach schematów. W cudzysłowie jakby „wyganiało małych Polaków z ich małych kościółków w kierunku nowoczesności”. Usiłowano też rozbijać schemat łączenia katolickości z kulturowo rozumianą polskością. Rzeczom tym przyznawano wartość, niemniej też i odrębność, przy podkreślaniu powszechności, globalności katolicyzmu przekraczającego lokalne kultury.
Powszechność Kościoła
Wydaje mi się, że Polacy chcąc się tak masowo zgromadzić na nabożeństwie odprawianym przez czarnoskórego kapłana, przedstawiającego sobą zupełnie inny krąg kulturowy niż nasza, właśnie wykazali się zrozumieniem dla Kościoła Powszechnego, który jest na całym świecie. Na całym świecie istnieje wiele kultur i sposoby odprawiania nabożeństw mają w sobie elementy tej różnorodności, oczywiście przy zachowaniu koniecznych elementów liturgii. Nieraz Polak odprawi Mszę w Afryce zapodając Afrykańczykom coś polskiego, a nieraz zrobi to po swojemu Francuz w Polsce (nad czym z zachwytu by piano), a nieraz Afrykańczyk pomodli się u nas po swojemu. Wynika to z powszechności Kościoła. Kościół nie uznaje wyższości żadnej z kultur, wobec Ewangelii kultura w Japonii jest tym samym co kultura Polska, tak samo można wychwalać nią Boga. Różne kultury mają różnorodne pojęcie piękna.
Dlaczego więc nagle drwi się z kapłana z tego powodu, że przyjechał on z Afryki i nieco inaczej się zachowuje, czy drwi się z Polaków, z tego powodu iż chwilowo wyszli ze swoich małych kościółków na większą, liturgicznie nowatorską przestrzeń? I właśnie drwią z tego „światli”? Dlaczego pozwala się na głośne nazywanie w mediach ojca Johna murzynem co podobno jest ubliżające? Czy fakt, że jest on z Afryki, przy powszechnie głoszonej tolerancji dla wszelkiej inności nie jest po prostu niekonsekwencją?
Praktyka
A co do samego faktu wyjścia z takim nabożeństwem na stadion, należy przypomnieć z jak bardzo nieraz krytykowane jest urządzanie takich rekolekcji w dużych kościołach. Wytyka się organizatorom, że zamykają kościół podczas przygotowań do rekolekcji i podczas nieraz kilkudniowego ich trwania, że wnętrza kościelnie nie są dostosowane pod względem współczesnych wymogów bezpieczeństwa, że nie ma zaplecza do ugotowania cateringu, ani zaplecza medycznego itd. Na stadionie wszystko to jest.
Wczoraj duże wrażenie na mnie zrobiła cicha i perfekcyjna organizacja nabożeństwa. Na przykład rozdawanie Komunii Świętej, trwało nie dłużej w większej parafii, a zebranych było ok 50 000 osób. Kapłani, prowadzeni przez wolontariuszy szli prosto do wskazanych sektorów, ludzie w rzędach wstawali z siedzeń i kapłan swobodnie przechodził udzielając Najświętszego Sakramentu, a metalowe barierki oddzielające rzędy świetnie służyły wiernym do wspierania rąk, będąc zamontowane na wysokości tradycyjnych klęczników. Jeżeli więc ludzie chcą się modlić na stadionach, dlaczego nie ?
Maria Patynowska