Kilka tysięcy rodzin z dziećmi przyjechało z całej Polski do Warszawy, aby zaprotestować przeciw rządowej deprawacji najmłodszych, przygotowywanej przez Ministerstwo Edukacji.
Demonstracja pod hasłem „Stop deprawacji w edukacji” zgromadziła kilkanaście tysięcy osób, które autokarami przyjechały z całego kraju. Są członkowie wspólnot, stowarzyszeń katolickich oraz po prostu rodzice zatroskani o przyszłość swoich dzieci.
Rodziny niepokoją plany zamiany planowane przez MEN dotyczące zastąpienia przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie”, lekcjami wychowania seksualnego. Program wychowania seksualnego ma być konsultowany ze środowiskami LGBTQ i zawierać bulwersujące treści zachęcające przedszkolaków do masturbacji, wyboru płci czy swobodnego życia erotycznego.
Świadomi spustoszenia, które dokonało się przez ostatnie lata na Zachodzie, rodzice postanowili protestować, aby zapobiec demoralizacji najmłodszych za pieniądze podatników. W demonstracji biorą udział aktywiści m.in. z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji i ze Szwajcarii, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami z tych krajów.
W Wielkiej Brytanii, gdzie i tak funkcjonuje bardzo liberalne prawo obyczajowe, udało się przeforsować obywatelski projekt blokujący najbardziej szkodliwe moralnie treści. Dlatego nigdy nie należy się poddawać, tylko organizować się i działać – przekonywali liderzy z tego kraju.
– Cała demonstracja została spacyfikowana organizacyjnie. Zamiast przemarszu przez centrum miasta, zbierania podpisów pod petycjami i angażowania osób postronnych, zepchnięto nas na Mariensztat, poza Trakt Królewski, gdzie znalazły się sami zaangażowani – relacjonuje Adam Regiewicz, który przyjechał na demonstrację do Warszawy wraz ze wspólnotą neokatechumenalną z Gliwic.
Symptomatyczne, że media głównego nurtu postanowiły solidarnie przemilczeć ten niezwykle ważny protest rodziców, co było zresztą do przewidzenia. Wiadomości głównych stacji telewizyjnych: TVP, TVN, Polsatu zajmowały przez cały dzień problemy turystów wracających z wakacji, mecz piłkarski między dziennikarzami czy nawet parada równości z Nepalu.
Ważne wydarzenie dla przyszłości Polski zostało zignorowane ze względów politycznych. Świadczy to o tym, jak dalece redakcje są zależne od bieżącej polityki. Wolność mediów w naszym kraju to wciąż fikcja. Dominuje robota na zlecenie i cenzura światopoglądowa. Jeśli chcemy żyć w wolnym kraju radykalne zmiany muszą dotyczyć nie tylko polityki ale i mediów. Na dzień dzisiejszy Polacy wciąż nie są informowani, lecz manipulowani.
Tomasz Teluk