W zeszłym roku, podczas prac remontowych niedaleko miejsca katastrofy polskiego samolotu TU 154, rosyjscy budowlańcy natrafili na ślad szkieletów kilku radzieckich oficerów i generała. 70 lat temu w Smoleńsku zginęło kilka tysięcy żołnierzy, których ciał nie pogrzebano. Znalezisko szczątków poruszyło Smoleńską Obwodową Organizację Weteranów Wojny, Pracy, Sił Zbrojnych i Organów Prawa i Porządku: publicznie oświadczyli, że plany budowy pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej powinny zostać przerwane.
Weterani napisali list do gubernatora Smoleńska Aleksieja Ostrowskiego, któremu przypomnieli: "Zanim tam zginęli obywatele polscy, na tym samym miejscu poległy tysiące obywateli Związku Radzieckiego, naszej Wielkiej Ojczyzny. W czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej na miejscu, gdzie spadł samolot prezydenta Polski, a także na terytorium lotniska Siewiernyj toczyły się krwawe boje". I dodali: " plany zbudowania pomnika ofiar katastrofy 10 kwietnia 2010 r. stawiają pod znakiem zapytania przeprowadzenie pełnych prac poszukiwawczych. Kategorycznie nie możemy się zgodzić z tym, że na kościach naszych towarzyszy powstanie zajmujący znaczny teren kompleks pomnikowy ku pamięci polskiej delegacji".
Strasznie dziwny zbieg okoliczności. Każdy z weteranów komunistycznych dobrze wiedział już od bardzo dawna, gdzie leżą szczątki żołnierzy radzieckich, kórzy zginęli 70 lat temu. Dlaczego raptem dziś decydują się na przeoranie miejsca katastrofy smoleńskelu poszukiwania szczątków swoich pobratymców?
sm/Gazeta.pl