Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Amerykańscy Żydzi domagają się od Polaków restytucji mienia pożydowskiego dla ofiar Holokaustu. Mam wrażenie, że w Polsce niewiele mówi się na ten temat. Skąd wynikają te roszczenia i od czego się to wszystko zaczęło?

Gabriel Kayzer, publicysta: Wysuwane przez amerykańskie organizacje żydowskie roszczenia w stosunku do Polski to hucpa. Inaczej tego nie można nazwać. Otóż w dniu 16 lipca 1960 roku, Polska pod rządami Władysława Gomułki podpisała ze Stanami Zjednoczonymi układ, na mocy którego wypłaciła amerykańskiemu rządowi 40 mln dolarów. W zamian za to, amerykański rząd zobowiązał się do rozdysponowania tych pieniędzy wśród swoich obywateli o pochodzeniu żydowskim, których majątek został pozostawiony lub znacjonalizowany w Polsce po II wojnie światowej. W ten sposób całkowicie uregulowano i zaspokojono roszczenia amerykańskich obywateli pochodzenia żydowskiego.

Co do roszczeń Izraela, który w czasie II wojny światowej nie istniał, to zgodnie z traktatem miedzy RFN a Izraelem z 1952 roku, za utracone przez Żydów podczas II wojny światowej żydowskie mienie Niemcy zapłaciły Żydom 3,5 mld marek. Szacuje się zaś, że całościowe zadośćuczynienie na rzecz Żydów z tego tytułu wyniosło nawet 60 mld marek. Jeżeli Żydzi mają jeszcze jakieś roszczenia, to powinni kierować je do sprawców Holokaustu, Niemców. Tymczasem zarówno Izrael, jak i Stany Zjednoczone naciskają w tej kwestii na Polskę.

W lutym 2007 roku doszło w Warszawie do spotkania między premierem Jarosławem Kaczyńskim i marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem a Komitetem Wykonawczym Conference on Jewish Material Claims Against Germany, reprezentantami World Jewish Restitution Organization (Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego) i ambasadorem Izraela w Polsce Davidem Pelegiem. Głównym tematem spotkania było wypłacenie organizacjom żydowskim przez polskie państwo odszkodowań za pożydowskie mienie. W spotkaniu tym wziął również udział stojący na czele delegacji Conference on Jewish Material Claims Against Germany, Israel Singer, który w 1996 roku podczas spotkania Światowego Kongresu Żydów w Buenos Aires, powiedział: „Ponad trzy miliony Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. My nigdy na to nie pozwolimy. (...) Będziemy im to powtarzać dopóki Polska ponownie nie zamarznie. Jeśli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań będzie publicznie atakowana i upokarzana na forum międzynarodowym!”.

Kilkanaście dni po spotkaniu w Warszawie, w dniu 14 marca 2007 roku, Israel Singer został wyrzucony ze Światowego Kongresu Żydów za zdefraudowanie kilku milionów dolarów. Nie był to jednak koniec jego kariery. Co najmniej od 2015 roku piastuje on bowiem funkcję członka Zarządu Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego. Wracając jednak do spotkania Singera z Kaczyńskim w 2007 roku, należy zaznaczyć, że wynik tych rozmów miał być dla Żydów rozczarowujący.

W marcu 2008 roku premier Donald Tusk spotkał się w konsulacie generalnym RP w Nowym Jorku z reprezentantami Światowego Kongresu Żydów, Joint, Anti-Defamation League (ADL)  i Conference on Jewish Material Claims Against Germany. Podczas tego spotkania premier Tusk miał prosić reprezentantów żydowskich organizacji o wyrozumiałość. Poinformował ich również, że ruszyły już prace nad ustawą restytucyjną, nad którą osobistą pieczę objął wiceminister skarbu Krzysztof Łaszkiewicz. Jak relacjonował wówczas rozmowę z premierem Polski wiceprezes Światowego Kongresu Żydów, Kalman Sultanik, Donald Tusk obiecał poddanie ustawy restytucyjnej pod głosowanie do końca września 2008 roku. Tak się jednak nie stało.

W 2011 roku Menachem Z. Rosensaft, radca generalny Światowego Kongresu Żydów, będący równocześnie założycielem i przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Dzieci Ofiar Holokaustu, które otrzymuje pieniądze m.in. od Conference on Jewish Material Claims Against Germany, zaczął nawoływać do ekonomicznego bojkotu Polski: „Polskie władze muszą zostać zmuszone do zrozumienia, że to co urasta do wielkiego złodziejstwa i sprzeniewierzenia jako narodowa polityka ma konsekwencje. Dopóki Polska nie wdroży znaczącego prawa które odnosi się do roszczeń majątkowych ofiar Holocaustu i ich potomków, wspólnota żydowska ogólnie oraz ocaleni i ich rodziny w szczególności powinny wstrzymać zasilanie polskiej gospodarki pieniędzmi z turystyki i w inny sposób. Moralna perswazja w sposób jasny nie zadziałała. Może potraktowanie Polski w ten sam sposób, w który traktuje ona Żydów i innych obrabowanych ze swojej własności okaże się bardziej skuteczne!”.

Na początku 2015 roku Marzena Nykiel opublikowała w tygodniku „wSieci” artykuł, w którym napisała o tajnej notatce ze spotkania ambasadora USA w Polsce Victora Ashea z Bronisławem Komorowskim ze stycznia 2009 roku, którą ujawniła - oskarżana o związki z rosyjskim wywiadem - witryna internetowa „WikiLeaks”. Notatkę miał sporządzić i wysłać do Departamentu Stanu USA ambasador Victor Ashe. Zgodnie z jej treścią, Amerykanie wywierali na polski rząd naciski w sprawie restytucji pożydowskiego mienia. W notatce ambasadora można przeczytać:  „Jeśli chodzi o regulację kwestii restytucji mienia odebranego w czasie II wojny światowej i epoce komunizmu, Komorowski wyraził zaniepokojenie związane z kryzysem finansowym, który według niego zmienił nieco okoliczności. Niemniej jednak powiedział, że premier Tusk zmusi niepokornych ministrów, m.in. rolnictwa i ochrony środowiska, do tego by „dołożyli się do rekompensat” sprzedając państwowe lasy i nieruchomości”.

W listopadzie 2013 roku Sekretarz Stanu USA John Kerry złożył wizytę w Polsce. Spekulowano wówczas, że podczas rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem omawiano temat restytucji pożydowskiego mienia w Polsce. Spekulacje te były oparte na tym, że tuż po wizycie w Polsce, John Kerry udał się do Izraela, gdzie nieco wcześniej gościł prezydent Polski Bronisław Komorowski, który otrzymał wówczas od organizacji żydowskich list, w którym domagano się od Polski restytucji pożydowskiego mienia.

Głosowanie nad prywatyzacją lasów państwowych odbywało się w nocy z dnia 17 na 18 grudnia 2014 roku. Zostało ono wówczas medialnie przykryte słynną już sałatką prof. Krystyny Pawłowicz. Ówczesnemu rządowi nie udało się jednak przepchać tej ustawy.

W lipcu 2015 roku z inspiracji Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego 46 kongresmenów wystosowało do Johna Kerry'ego list, w którym to poprosiło amerykański Department Stanu o interwencję i pomoc w uregulowaniu spraw majątkowych Żydów w centralnej i wschodniej Europie, obejmujących m.in. wypłatę przez Polskę organizacjom żydowskim 65 mld dolarów. Restytucja mienia pożydowskiego miała dotyczyć również mienia, które gdy nie ma spadkobierców, to zgodnie z prawem każdego cywilizowanego państwa przechodzi na własność Skarbu Państwa. W liście tym kongresmeni napisali: „Polska, gdzie przed wojną mieszkała największa społeczność żydowska, nie posiada żadnego prawa regulującego własność prywatną”.

W zeszłym tygodniu „Nowy Dziennik Polish Daily News” opublikował list z Departamentu Stanu USA z 2015 r. skierowany do amerykańskiej parlamentarzystki Kathleen Rice. Jest to odpowiedź na list, który wystosowała ona w 2015 r. wraz z 45 innymi kongresmenami do Sekretarza Stanu Johna Kerry’ego. Jak zaznacza w tej odpowiedzi Departament Stanu, podjął on już działania w sprawie restytucji mienia pożydowskiego i traktuje ten problem priorytetowo. W liście do Kathleen Rice można również przeczytać: „Dzielimy Pani obawy dotyczące powolnego postępu w kwestii restytucji oraz rekompensaty dla ofiar i spadkobierców Holokaustu. Departament Stanu czynnie wspiera restytucję oraz inne sprawy związane z Holokaustem podczas spotkań dyplomatycznych z władzami innych państw oraz publicznych wystąpień we wszystkich krajach, o których Pani wspomniała (w swym liście)”. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że rząd amerykański złamał umowę zawartą z PRL w 1960 r.  W pkt. IV tej umowy, można bowiem przeczytać, iż: „rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie przedstawiał ani opowiadał się za skargami obywateli USA kierowanymi przeciwko polskiemu rządowi". Trudno powiedzieć dlaczego Stany Zjednoczone zdecydowały się pogwałcić świętą zasadę: „pacta sunt servanda” i to w stosunku do swojego najwierniejszego sojusznika, jakim jest Polska. Być może jest to spowodowane tym, że Stany Zjednoczone są najwierniejszym sojusznikiem Izraela. Kwestia wiz i rezygnacja przez Baracka Obamę z tarczy antyrakietowej w dniu 17 września, a więc w rocznicę napaści ZSRS na Polskę, na pewno jednak pokazała, że w ostatnich latach Waszyngton nie traktował Warszawy poważnie.

Warto w tym kontekście wspomnieć o wydarzeniu, które niestety większość mediów w Polsce przemilczała. Mam oczywiście nadzieję, że to milczenie wynikało ze zwykłego przeoczenia, a nie z celowego działania. Po tym jednak, jak do Kancelarii Premiera nie wpuszczono na konferencję prasową premier Beaty Szydło i prezydenta Chin Xi Jinpinga reporterki „Gazety Polskiej Codziennie”, Hanny Shen, niczego nie można wykluczyć. Oby prewencyjne zapędy cenzorskie względem „niewygodnych” dla gości z zagranicy dziennikarzy już więcej się nie powtórzyły i nie wpisały się w program tzw. „dobrej zmiany”. Abstrahując jednak od tego przypadku, chciałem przywołać pominięte przez większość najważniejszych polskojęzycznych mediów wydarzenie. Otóż 8-9 czerwca 2016 roku izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo ds. Równości Społecznej zorganizowały w Jerozolimie międzynarodową konferencję poświęconą restytucji mienia pożydowskiego. Dotyczyła ona w głównej mierze sprawy restytucji mienia pozostawionego przez Żydów w Polsce. W konferencji wzięli udział przedstawiciele Izraela oraz przedstawiciele wszystkich najważniejszych organizacji żydowskich, które od lat naciskają na Polskę w sprawie restytucji pożydowskiego mienia. Wydaje się, że głównym celem konferencji było zwarcie szeregów i utworzenie jednolitego frontu w sporze z Polską, a także wysłanie polskiemu rządowi wyraźnego sygnału, że strona żydowska jest w kwestii roszczeń zdeterminowana i tak łatwo nie odpuści. Jest to o tyle prawdopodobne, iż dotychczas Izrael i organizacje żydowskie ze Stanów Zjednoczonych nie tylko nie wspierały się wzajemnie, ale wręcz rywalizowały ze sobą. Na przykładzie tej konferencji widać, że doszło w tym względzie do fundamentalnej zmiany dotychczasowej strategii. Zmiana ta nie oznacza jednak, że między tymi podmiotami zakończyła się już rywalizacja. Oznacza ona tyle albo aż tyle, że działania podejmowane przez różne podmioty przeciwko Polsce na polu restytucji będą skoordynowane, a więc będzie realizowany plan zaproponowany parę lat temu przez emerytowanego agenta Szin Betu i Mosadu - Rafi Eitana. Oczywiście należałoby tu jeszcze wspomnieć o Projekcie „HEART” i pertraktacjach między polskim a izraelskim wywiadem, ale o tym już innym razem.

W każdym razie konferencja w Jerozolimie na temat restytucji pożydowskiego mienia odbyła się tydzień przed wizytą w Izraelu szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który to w dniu 15 czerwca spotkał się w Jerozolimie z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. Z pewnością podczas tego spotkania rozmawiano na temat restytucji. Dzień wcześniej, poczytny izraelski dziennik „Haaretz”, opublikował bowiem artykuł dotyczący wspomnianej przeze mnie konferencji. Portal „The Times of Israel” informował zaś wcześniej, że na rzeczonej konferencji dotyczącej restytucji, ustalono m.in., że do nacisków na takie państwa, jak Polska, trzeba włączyć Unię Europejską. Trudno nie dojść do wniosku, że strona żydowska widząc napięte relacje polskiego rządu z Komisją Europejską, postanowiła wykorzystać tę okoliczność do realizacji swoich celów przy pomocy instytucji unijnych. Na czym miałyby polegać naciski Unii na Polskę w sprawie restytucji mienia pożydowskiego? Przede wszystkim na presji politycznej, ale również - jeżeli byłoby to możliwe - na nałożeniu na Polskę różnego rodzaju sankcji. Politykę Izraela należy w tym względzie uznać za wyjątkowo krótkowzroczną, gdyż izraelskie elity powinny obecnie za wszelką cenę starać się, aby nie zrazić do siebie Polski. W dobie postępującej islamizacji Starego Kontynentu, Polska staje się bowiem dla Izraela naturalnym i kluczowym sojusznikiem. Tymczasem, stawianie przez Izrael sprawy restytucji na ostrzu noża, może jedynie doprowadzić do ochłodzenia się stosunków między Polską a Izraelem.

Mówiąc o restytucji mienia żydowskiego w Polsce  Gideon Taylor z World Jewish Restitution Organization powiedział: „Jest tendencja do tego, aby niesłusznie uznać tę kwestię, za sprawę żydowską. To nie jest sprawa żydowska, ale sprawa polska". Jeżeli jest to więc sprawa polska, a nie sprawa żydowska, to ani Izrael, ani amerykańskie organizacje żydowskie, czy też rząd Stanów Zjednoczonych, nie powinny mieszać się w wewnętrzne sprawy Polski. Dlatego też wszelkie naciski ze strony Waszyngtonu i Jerozolimy powinny napotykać na natychmiastową i stanowczą reakcję dyplomatyczną ze strony polskiego rządu.

W poświęconym wspomnianej przeze mnie konferencji artykule, który ukazał się na łamach portalu internetowego „The Times of Israel” można było także przeczytać: „Obecnie znaczna część ocalałych z Holokaustu żyje poniżej granicy ubóstwa. Wiele europejskich społeczności żydowskich wspiera swoich seniorów za pośrednictwem środków finansowych pozyskanych z restytucji żydowskich nieruchomości komunalnych. Żydzi z Polski nie mają takiej możliwości”. Czytając to, nasuwa się pytanie, dlaczego Niemcy i Żydzi pozwalają, aby ocalali z Holokaustu Żydzi żyli poniżej granicy ubóstwa i co właściwie stało się z przeznaczonymi dla ofiar Holokaustu pieniędzmi? Jeżeli z raportu Funduszu Pomocy Ofiarom Holokaustu z 2014 roku wynika, że w Izraelu jeden na czterech ocalonych z Holokaustu, a jest to ok. 50 tys. osób, żyje poniżej progu ubóstwa, to na co poszły te miliardy marek i dolarów, które uzyskały Izrael i organizacje żydowskie na pomoc ofiarom Holokaustu? Pojawia się również pytanie o to, co właściwie dzieje się z mieniem komunalnym przedwojennych gmin żydowskich, które odzyskały środowiska żydowskie w Polsce, skoro „The Times of Israel” twierdzi, że społeczność żydowska w Polsce nie ma możliwości wsparcia swoich seniorów ze środków finansowych pozyskanych z restytucji żydowskich nieruchomości komunalnych? Przecież w 1997 roku Sejm przyjął ustawę na mocy której Polska przekazała mienie komunalne przedwojennych gmin żydowskich  założonej na mocy porozumienia między Związkiem Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP i Światową Organizacją Żydowską ds. Restytucji, Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego. Myślę, że ktoś powinien się tym tematem zainteresować, bo z pewnością prędzej, czy później ta sprawa do nas powróci.

Jak powinna odpowiadać Polska na wysuwane pod jej adresem roszczenia związane z restytucją pożydowskiego mienia?

Stany Zjednoczone, które są obecnie gwarantem naszego bezpieczeństwa idą w sprawie restytucji pożydowskiego mienia w parze z organizacjami żydowskimi i Izraelem. Jest to o tyle niepokojące, że chodzi tu o niebagatelną sumę 65 mld dolarów. Nie powinniśmy jednak dawać amerykańskim organizacjom żydowskim czy też Izraelowi żadnych nadziei na to, że Polska zaspokoi kiedyś wysuwane przez nich roszczenia. Owszem, możemy powiedzieć: „to się załatwi”, ale tylko wtedy, gdy od razu dodamy, że załatwi się to „ustawą reprywatyzacyjną, która będzie uchwalona w najodpowiedniejszym dla naszego państwa czasie i na naszych zasadach, to znaczy będzie ona dotyczyła wszystkich polskich obywateli, bez rozróżniania i faworyzowania kogokolwiek ze względu na pochodzenie etniczne czy przynależność religijną”. Powinniśmy się trzymać w tej materii kluczowej zasady: „żadnego uprzywilejowania”. Co najważniejsze, powinniśmy wyraźnie podkreślić, że żaden nieuprawniony do dziedziczenia po polskich obywatelach - jakimi byli polscy Żydzi - zagraniczny podmiot, nie powinien zwracać się do Polski z żądaniami uzyskania od Polski odszkodowań za majątek Żydów, którzy nie zostawili po sobie spadkobierców, gdyż taki podmiot zostanie od razu przepędzony i stanie się persona non grata. W duchu tego, co powiedziałem wypowiedział się podczas ostatniej wizyty w Izraelu minister Waszczykowski. Szef polskiej dyplomacji udzielił wywiadu izraelskiej agencji prasowej YNet, w którym to odpowiadając na pytanie o restytucję mienia pożydowskiego stwierdził, że odbywa się ona w Polsce już od 20 lat i zwrot mienia jest procesem, w którym wszystkich powinno traktować się tak samo. Pochodzenie etniczne lub religijne nie ma w tej materii żadnego znaczenia. Żydzi mają zaś w Polsce takie same prawa w tym względzie, co każdy Polak wchodzący na drogę sądową. Szef polskiej dyplomacji słusznie podkreślił, że kwestia restytucji nie powinna być częścią polityki międzynarodowej. Nie jest to bowiem problem w stosunkach polsko-żydowskich, gdyż z osób potencjalnie zainteresowanych zwrotem mienia, aż 85 proc. to obywatele Polski nie będący Żydami, a tylko 15 proc. to mieszkający poza Polską Żydzi.

Około półtora miesiąca temu pod polskim konsulatem w Nowym Jorku miała miejsce pikieta zorganizowana przez rabina Friedmanna, gdzie młodzi ludzie, uczniowie jednej z żydowskich szkół (wielu z nich przedstawiało się jako potomkowie ofiar Holokaustu) protestowali przeciwko „pisaniu historii na nowo” przez obecne władze Polski. Hasła na transparentach sugerowały odpowiedzialność Polaków za Holokaust. Spotykam się często ze stwierdzeniami, że ma to związek właśnie z żądaniami restytucji za Holokaust. Wśród protestujących rozpowszechniano broszury z cytatami z publikacji Jana Tomasza Grossa. Z drugiej strony mówi się o nieznajomości historii Polski wśród amerykańskiej młodzieży. Czy to niewiedza, czy faktycznie może to mieć związek z tymi roszczeniami?

Zacznijmy od tego, że demonstracja zorganizowana przez rabina Friedmanna jednoznacznie pokazała, że jest on historycznym ignorantem, żeby nie powiedzieć historycznym analfabetą. Ostatnio było słychać o rabinie Friedmannie w 2002 roku, kiedy to protestował przeciwko pracy Zbigniewa Libery pt. „Lego. Obóz koncentracyjny”, wystawianej w Muzeum Żydowskim na Manhattanie. O ile protest dotyczący wystawiania pracy Zbigniewa Libery w Muzeum Żydowskim można jeszcze zrozumieć, gdyż rabin mógł się poczuć tą instalacją artystyczną urażony, o tyle posługiwanie się cytatami z publikacji Jana T. Grossa niczym prawdami objawionymi, musi budzić w odbiorcy takich treści zażenowanie, a nawet uśmiech politowania. Z pewnością jednak takie pikiety szkodzą wizerunkowi Polski i są wykorzystywane do przedstawiania Polaków, jako narodu, który nie dość, że fałszuje swoją historię, to próbuje jeszcze ukryć swoje zbrodnie. Jeżeli jednak chcemy odkłamać historię II wojny światowej, to musimy być odporni i przyzwyczaić się do podobnych ataków. Musimy po prostu robić swoje.

Odnosząc się jeszcze do sedna Pani pytania muszę stwierdzić, iż bardzo trudno jest w tej kwestii złapać kogoś za rękę, a tym bardziej za pióro. Na pewno jednak działania podejmowane przez niektóre podmioty budzą wiele podejrzeń. Conference on Jewish Material Claims Against Germany – będąca jednym z założycieli World Jewish Restitution Organization, a więc organizacji, która domaga się od Polski dziesiątków miliardów dolarów w ramach restytucji pożydowskiego mienia - wraz z The Rothschild Foundation Europe zaangażowała się na przykład w finansowanie projektu: „Ludność wiejska w Generalnym Gubernatorstwie wobec Zagłady i ukrywania się Żydów, 1942-1945", którego owocem była m.in. książka Jana Grabowskiego „Judenjagd, Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu”, w której znajdują się krzywdzące dla Polaków uogólnienia. W ramach tego projektu wydano również w 2011 roku dwie inne publikacje: książkę Barbary Engelking pt. „Jest taki piękny słoneczny dzień... Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945” oraz książkę pt. „Zarys krajobrazu, Wieś polska wobec zagłady Żydów 1942-1945” pod redakcją Jana Grabowskiego i Barbary Engelking, której redaktorem prowadzącym był Jakub Petelewicz. Conference on Jewish Material Claims Against Germany współfinansowało ponadto powstanie w 2008 roku publikacji pt. „The YIVO Encyclopedia of Jews in Eastern Europe”, do której treści opracowywał m.in. Jan T. Gross, który wielokrotnie uczestniczył również w sponsorowanych m.in. właśnie przez Conference on Jewish Material Claims Against Germany corocznych edycjach Szkoły Letniej Nauczania o Holokauście w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. To wszystko jednak to tylko pewne poszlaki, a nie dowody. Daleki więc jestem od oskarżania kogokolwiek o to, że świadomie i z premedytacją zafałszowuje historię Holokaustu otrzymując w zamian za to od organizacji zajmujących się restytucją pożydowskiego mienia korzyści materialne. Nie mogę oczywiście wykluczyć, że takie osoby istnieją. Wydaje się jednak, że osoby, które atakują Polaków, polskość i katolicyzm są przede wszystkim oportunistami, którzy budują swoje kariery w oparciu o modny w ich środowiskach antypolonizm. W swoich badaniach często naginają one bowiem rzeczywistość oraz interpretują historię Holokaustu zgodnie z linią ideologiczną środowiska, w którym funkcjonują.

Trudno również stwierdzić, czy finansowanie przez Conference on Jewish Material Claims Against Germany badań nad polskim antysemityzmem i Holokaustem ma bezpośredni związek z wywieranymi na Polskę naciskami w sprawie restytucji pożydowskiego mienia. Finansowanie jednak takich badań przez organizację, której jednym z głównych zadań jest uzyskanie od Polski wysokich odszkodowań, musi budzić - wśród trzeźwo myślących ludzi - podejrzliwość i obawy, a przede wszystkim rodzić pytanie, o rzeczywiste intencje takiego sponsora.

Należy również podkreślić, że książki Grossa miały w Polsce i na świecie taką promocję, jakiej nie miała wcześniej żadna inna polska książka historyczna czy też pseudohistoryczna. Czy na podobną promocję i sukces mogłaby liczyć książka o zbrodniach na Polakach i antypolonizmie? Nie. Patrząc więc na to, jak promuje się na świecie różne pseudohistoryczce publikacje, w których szkaluje się Polaków, robiąc z nich zajadłych i krwiożerczych antysemitów, wydaje się, że jednym z bezpośrednich albo pośrednich celów promocji takiej antypolskiej propagandy mogą być właśnie naciski w kwestii restytucji przez Polskę pożydowskiego mienia. Jeżeli bowiem chce się od kogoś wyciągnąć pieniądze, to często swoje argumenty ekonomiczne wzmacnia się argumentami moralnymi i próbuje się wpędzić potencjalnego dłużnika w poczucie winy. Dzięki temu łatwiej jest pozyskać silnych sojuszników i ściągnąć od rzekomego dłużnika wierzytelność, nawet jeśli jest to fikcyjna, wyimaginowana wierzytelność. Takim silnym sojusznikiem, pełniącym w tym przypadku funkcję komornika, może być obecnie administracja Baracka Obamy. Przepisy prawa na podstawie których powinien działać komornik są jednak w tym przypadku zastępowane fałszywie pojętym prawem moralnym, które działa o tyle, o ile odnosi się je do „współsprawców” i „współprześladowców”. Pamiętajmy zaś, że jeżeli na podstawie zafałszowania historii II wojny światowej Polacy zostaliby uznani za naród „współsprawców” i „współprześladowców” - a istnieje niestety takie niebezpieczeństwo - to jasnym jest, że „żydowskie ofiary” i reprezentujące ich organizacje zyskają szerokie poparcie międzynarodowej opinii publicznej i opartą na tym poparciu legitymację do domagania się, a wręcz żądania od Polski pieniędzy, i to dużych pieniędzy.

Pozwoli Pani, że zacytuję tutaj wypowiedź ks. prof. Waldemara Chrostowskiego z książki „Kościół, Żydzi, Polska”: „Bezpośrednio po wojnie paradygmat brzmiał: Niemcy – prześladowcy, Polacy i Żydzi ofiary. Co do tego nie było żadnych wątpliwości, bo straty w ludziach (sześć milionów zabitych i zamordowanych obywateli polskich) oraz ogromne straty materialne mówiły same za siebie. W tym spojrzeniu istniało miejsce dla solidarności ofiar, a więc dla solidarności losów polsko-żydowskich. Później ten paradygmat ulegał niewidocznym przesunięciom, póki nie pojawił się trójkąt: Niemcy – prześladowcy, Żydzi – ofiary, Polacy – świadkowie. O solidarności ofiar nie ma już mowy, rozpoczął się za to spór o „pierwszeństwo w cierpieniu”, w którym eksponowano głównie, a potem wyłącznie martyrologię żydowską. Zarazem jednak odbywała się dalsza manipulacja, której skutkiem stało się zupełne oddzielenie losów Polaków i Żydów. Zaczęto mówić o absolutnej wyjątkowości zagłady Żydów, mnożąc zarazem pytania o rolę świadków. Pojawiły się sugestie, że podczas gdy tylko nieliczni Polacy pomagali Żydom, inni byli całkowicie bierni, a jeszcze inni pomagali Niemcom. Tak formował się nowy model: Niemcy i Polacy – prześladowcy, Żydzi – ofiary”.

Postrzeganie Polaków w kontekście współsprawców i prześladowców jest czymś wyjątkowo obrzydliwym. Jednak także i w Polsce przedstawianie Polaków jako narodu współsprawców i prześladowców nie napotyka w niektórych kręgach na protest i naganę, ale towarzyszy temu wręcz aplauz. Wypowiedzi - kanonizowanego za życia przez wyznawców świeckiej religii, jaką jest dla niektórych osób religia Holokaustu - J.T. Grossa, bez wątpienia wpisują się w formułowane pod adresem Polaków oskarżenia o współsprawstwo w Holokauście. Są to oczywiście zawoalowane oskarżenia, ale niewątpliwie od pewnego czasu próbuje się zrzucić na Polaków część odpowiedzialności za Holokaust. Stąd właśnie takie wypowiedzi, jak ta, w której Jan T. Gross twierdzi w niemieckiej gazecie, że podczas II wojny światowej Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców. Nawet nie wytrzymał już dyrektor ŻIH prof. Paweł Śpiewak, który napisał w reakcji na słowa Grossa, iż: „po przeczytaniu artykułu Grossa mamy wrażenie, jakby Polacy prowadzili wojnę przeciw Żydom, a nie Niemcom”.

Na takiej narracji najbardziej korzystają Niemcy, którzy chcą się wybielić, a także wpływowi amerykańscy Żydzi, którzy mimo że nie pomogli podczas wojny swoim żydowskim braciom w Polsce lekceważąc ich błagalne apele oraz głosy żydowskich środowisk religijnych w Stanach Zjednoczonych, dziś roszczą sobie prawo do majątku po polskich Żydach. Zrzucają oni w ten sposób swoją moralną odpowiedzialność na Polaków, przeliczając to jeszcze na pieniądze. Przypomnę, że gdy Jan Karski - którego rocznicę urodzin wczoraj obchodziliśmy - przywiózł do Stanów Zjednoczonych informację o tym, że Niemcy mordują europejskich Żydów na masową skalę, to zderzył się z murem niezrozumienia i zobojętnienia. „New York Times”, którego szefem był wówczas amerykański Żyd, zamieścił zaś informację o zagładzie europejskich Żydów na 16. stronie. Na pierwszej stronie znalazła się wtedy informacja o oddaniu przez amerykańskiego polityka trampek do składu gumy. Nie wymaga to chyba żadnego komentarza.


Wywiad z Gabrielem Kayzerem został zaktualizowany i poszerzony o dodatkowe informacje.