Obdarzając pary jednopłciowe przywilejami przysługującymi dotąd wyłącznie parom heteroseksualnym Sąd Najwyższy opowiedział się wyraźnie po stronie rewolucji gender-queer. Czy mamy godzić się na to by absolutna władza sądownicza poddała nas i nasze dzieci temu antyludzkiemu eksperymentowi?
<<< NAWRÓCONY RABIN O JEZUSIE! MISTRZOWSKA KSIĄŻKA - PRZECZYTAJ! >>>
W ostatni czwartek, 25 lutego Sąd Najwyższy (Izba Karna, Wydział I) rozstrzygnął sprawę o sygnaturze I KZP 20/15 dotyczącą zagadnienia prawnego "Czy odmienność płci jest warunkiem pozostawania we wspólnym pożyciu" oraz "jakiego rodzaju więzi charakteryzują stan wspólnego pożycia?".
Oba pytania odnoszą się do artykułu 115 § 11 kodeksu karnego który zawiera definicję stwierdzającą, że "Osobą najbliższą jest małżonek, wstępny, zstępny, rodzeństwo, powinowaty w tej samej linii lub stopniu, osoba pozostająca w stosunku przysposobienia oraz jej małżonek, a także osoba pozostająca we wspólnym pożyciu."
"Odmienność płci nie jest konieczna do uznania, że dwie osoby pozostają we wspólnym pożyciu" - odpowiedział na te pytania sąd, bo "system ochrony prawnej nie może być różnicowany w odniesieniu do płci".
Wzorem swojego amerykańskiego odpowiednika polski SN ignoruje biologiczne różnice między związkami hetero- i homoseksualnymi. Prokreacyjny charakter tych pierwszych był przyczyną nadania im, oraz wszystkim członkom normalnej, heteroseksualnej rodziny przywilejów nie przysługujących innym związkom. Było to od zarania tak oczywiste, że nikt nie wpisywał tego do kodeksów, podobnie jak nikt nie musiał definiować małżeństwa.
To niedopowiedzenie wykorzystują ideolodzy gender-queer, którzy chcą wyzwolić ludzkość z "wymuszonej, obowiązkowej heteroseksualności", według określenia Jacka Kochanowskiego w Polsce, czy Judith Butler w USA. W podobny sposób ich ideowi protoplaści, jak Lenin, Mao czy Pol Pot chcieli wyzwolić ludzkość z własności prywatnej.
Zrównanie postrzegania i uprawnień naturalnych biologicznych relacji z wszelkimi formami zaburzonych relacji seksualnych, od homo po najdalej idące relacje queer, jest istotą strategii prowadzącej do zaburzenia płci i seksualności, co jest zasadniczym celem tej ideologii (patrz Jacek Kochanowski, Queer Studies. Podręcznik Kursu). Ma to prowadzić do stworzenia nowego człowieka o płynnej, nieokreślonej seksualności, który sam sobie może wydać się potworny - jak pisze Butler w Końcu różnicy seksualnej - ale osiągnie człowieczeństwo na zupełnie innym, rzekomo wyższym poziomie. Oczywiście konsekwencją stworzenia takiego "nowego człowieka" (faktycznie - zniszczenia go) będzie dewastacja ("wyniesienie na poziom queer") takich instytucji jak rodzina i małżeństwo, które mają przyjąć formę dynamicznych i płynnych związków nieokreślonej i zmiennej liczby osób o dowolnych, również licznych genderach (wizja kreślona m.in. przez Kingę Dunin).
W tym procesie, który ma w praktyce doprowadzić do destrukcji człowieka, jego osobowości i najbliższych mu instytucji społecznych, Sąd Najwyższy RP ma najwyraźniej odegrać rolę podobną jak jego odpowiednik w USA. Przekroczywszy cywilizacyjny Rubikon SN RP znalazł się w obrębie cywilizacji gender-queer, jednak uzurpuje sobie prawo wyrokowania o społeczeństwie, które zostawił za sobą po stronie normalności. To przejście SN na pozycje gender-queer można porównać do sytuacji, gdyby ów sąd zaczął wydawać wyroki i orzeczenia na podstawie szariatu. Byłoby to również przejście granicznego Rubikonu, ale oddzielającego od innej cywilizacji.
Polacy powinni mieć świadomość, że kreowanie bałwochwalczego kultu władzy sądowniczej, która raz powołana ma władzę absolutną (vide przedstawienie wynoszące na piedestał skorumpowany TK) ma przygotować społeczeństwo na bierne poddanie się coraz dalej idącym, absurdalnym i uzurpatorskim werdyktom owych sądowych władców absolutnych. Proces taki skutecznie przeprowadzono w USA zwieńczając go prawnym uznaniem homo-niby-małżeństw, a pamiętajmy, że jego promotorzy zapowiadają dalszą walkę - zapewne o związki bardziej queer.
Werdykt SN stanowi dla nas memento, że w czasach rozpadu cywilizacji musimy: po pierwsze, ochronić nasze społeczeństwo (w tym zwłaszcza nasze dzieci i młodzież) przed praniem mózgu, które przeniesie je mentalnie i duchowo do cywilizacji gender-queer; oraz po drugie, nie dopuścić by sądy (w tym SN czy Trybunał w Strasburgu), które w tej cywilizacji są już zakorzenione, niepodzielnie i bezkarnie władały społeczeństwem, które tej cywilizacji nie chce i nie akceptuje. Wczorajszy werdykt pokazuje, że SN stał się już narzędziem antyludzkiej i de facto zbrodniczej ideologii gender-queer. Jeśli mamy się przed nią obronić musimy być przygotowania na to, by w krytycznym momencie powiedzieć "nie!" i odebrać temu sądowi uzurpatorską władzę.
Grzegorz Strzemecki