To kolejna historia pokazująca jaką władzę nad rodziną ma państwo. I co najgorsze, kolejny raz sąd odbiera dzieci nie mając prawie żadnych dowodów, ale enigmatyczne materiały jednego z kuratorów, który uznał, że trzeba dzieci zabrać i tyle.
Chodzi o dzieci pani Magdy: Kacper ma siedem, Mateusz trzynaście, a Mariusz czternaście lat. "Wszyscy trzej w połowie stycznia zostali zabrani ze swojego domu do placówki opiekuńczo-interwencyjnej" - informuje TVN24.pl. Pani Magda mówi: "Bardzo przeżywają rozstanie".
Według "Gazety Wrocławskiej" która opisała dramat rodziny, "zajmujący się rodziną kurator rodzinny wydał opinię, że tak będzie dla nich lepiej". Ten kurator powiadomił sąd, że dzieci chodzą głodne, w domu panuje bałagan, nie mają strojów na w-f, przyborów szkolnych itp. Co najbardziej tragiczne: owy kurator zajmował się rodziną pani Magdy od...grudnia, czyli miesiąc czasu! Stało się tak dlatego, że rodzina zmieniła miejsce zamieszkania, tym samym zmienił się kurator. Poprzedni opiekun chłopców, mocno krytykuje decyzję sądu o odebraniu dzieci. Mówi: "To jest rodzina z problemami, ale matka daje sobie radę. Tym chłopakom na pewno będzie lepiej w tej kulawej rodzinie, niż gdziekolwiek indziej". I dodaje , że kłamstwem jest to, że dzieci chodzą głodne!
Jak decyzję o odebraniu dzieci tłumaczy sąd okręgowy we Wrocławiu, który umieścił dzieci w placówce opiekuńczej? "Bazujemy na tym, co dzieje się z dziećmi. W oparciu o dotychczas zgromadzony materiał dowodowy dzieci zostały na czas trwania postępowania rzeczywiście przeniesione do placówki opiekuńczo-interwencyjnej. Matka może się od tej decyzji odwołać".
Paranoja! Wystarczy jeden kurator, jedna decyzja i dzieci już nie ma w domu. Czy zatrzymamy wreszcie ten chory proceder!
philo/TVN24