W artykule pt. Księża pedofile: przypadek "medialnego linczu" znany włoski socjolog Massimo Introvigne nie neguje problemu pedofilii u części księży. Jego sprzeciw budzą jednak manipulacje środowisk niechętnych Kościołowi, dokonywane przy okazji skandali.
Jego zdaniem, zwłaszcza teraz, gdy głośno jest o aferach pedofilskich wśród niemieckiego duchowieństwa, ujawnia się z cała mocą mechanizm, jak to nazwał, "medialnego linczu". Na głównego winnego zaczyna wychodzić otoczenie obecnego papieża. Mało jest natomiast analizy społeczeństwa niemieckiego w ostatnich dekadach i tego, co działo się w Kościele, zwłaszcza w Europie Zachodniej i USA, od lat 60-tych. Procesy wtedy uruchomione były istotną przyczyną obecnych seksskandali w Kościele. Ale to właśnie Benedykt XVI usilnie stara się je powstrzymać.
"Myślę, że socjologia ma wiele do powiedzenia i nie powinna milczeć ze strachu przed tym, że może się to nie spodobać" - przekonuje włoski socjolog.
"Autorytety moralne" wchodzą do gry
Jego zdaniem, aktualna debata na temat księży pedofilów – odbierana z punktu widzenia socjologa – jest typowym przykładem "medialnego linczu". Przypomina, że "lincze medialne" zostały zdefiniowane jako zjawiska społeczne oznaczające systematyczne uproszczenie rzeczywistych danych w mediach i debacie politycznej. Innymi słowy, problemy społeczne istniejące od wieków są w mediach i dyskursie publicznym przedstawione jako "nowe" i w ten sposób powstaje wrażenie, że ich liczba wzrasta współcześnie w jakiś szczególny sposób.
Introvigne powołuje się na amerykańskiego badacza Philip Jenkinsa, który podkreślił rolę, w tworzeniu i zarządzaniu "linczem" tzw. "autorytetów moralnych", których intencje nie są zawsze jasne.
"Lincz medialny" nie funkcjonuje jednak w próżni. Ma za podstawę warunki obiektywne i rzeczywiste zagrożenie. Nie opiera się na wydumanych problemach, lecz "nadaje im przesadzone znaczenie statystyczne".
"W serii szczegółowych badań, Jenkins pokazał, jak problem księży pedofilów stał się typowym przykładem "medialnego linczu". Są obecne dwa charakterystyczne elementy: rzeczywiste wydarzenie na początek i wyolbrzymienie go poprzez dwuznaczną akcję "autorytetów moralnych"" - pisze włoski socjolog.
Przyznaje, że rzeczywiście istnieją księża pedofile. Wskazuje, że "niektóre przypadki są jednocześnie szokujące i niesmaczne". Jedne doprowadziły do skazania sprawców tych czynów, w innych przypadkach sprawcy uniknęli odpowiedzialność.
"Przypadki odnotowane w Stanach Zjednoczonych, Irlandii i Australii uzasadniają ostre słowa papieża i jego prośbę do ofiar o wybaczenie. Nawet jeśli były tylko dwa przypadki, a niestety jest ich więcej, to i tak byłyby to dwa przypadki za dużo. Prośba o wybaczenie, mimo iż szlachetna i potrzebna, nie wystarczy, trzeba, by podobne przypadki się nie pojawiały i jest istotne by wiedzieć, czy takich przypadków jest dwa, dwieście czy dwadzieścia tysięcy" - pisze włoski naukowiec. I dodaje, że mimo to "nie jest obojętne, czy liczba przypadków jest większa, czy mniejsza wśród księży i zakonników katolickich, niż w innych kategoriach osób". Jego zdaniem "liczby są wstępnym warunkiem odpowiedniej analizy".
Dlatego stawia pytanie badawcze - ilu jest księży pedofilów?
"Najważniejsze dane zostały zebrane w Stanach Zjednoczonych w 2004 roku - Konferencja Episkopatu zleciła niezależne badanie John Jay College of Criminal Justice z City University of New York, który nie jest uniwersytetem katolickim i jest uznaną instytucją uniwersytecką (...), autorytetem w dziedzinie kryminologii".
Czy pedofile to tylko księża?
Z badań tych wynika, że od 1959 do 2002 roku 4392 amerykańskich księży (na 109.000) zostało oskarżonych o relacje seksualne z nieletnimi.
"Ponad stu zostało skazanych przez trybunały cywilne. Mała liczba skazań wypowiedzianych przez państwo wynika z wielu czynników. W niektórych przypadkach, rzeczywiste lub potencjalne ofiary oskarżyły księży już nieżyjących lub czyny uległy przedawnieniu" - pisze Itrovigne. "W innych przypadkach, skazania kanoniczne nie korespondowały z pogwałceniem żadnego prawa publicznego". Na przykład dochodziło (za zgodą obu stron) do relacji duchownego z małoletnim (lub małoletnimi) mającymi powyżej 16 lat.
Oprócz tego było sporo przypadków księży oskarżonych bezpodstawnie. Zwłaszcza po 1990 roku, kiedy niektóre kancelarie adwokackie zrozumiały, że mogą wyrwać miliony z powodu zwykłych podejrzeń, w różnych sprawach. Jak pisze włoski socjolog, z tego powodu watykańskie "wezwania "zero tolerancji" były uzasadnione, ale nie powinno być żadnej tolerancji dla osób rzucających kalumnie na niewinnych księży".
Co więcej, w ostatniej dekadzie liczba przypadków pedofilii wśród amerykańskich duchownych drastycznie spadła. Był to efekt "rygorystycznych regulacji wprowadzonych jednocześnie przez amerykańskich biskupów i Stolicę Apostolską" - przekonuje Massimo Intrvogne.
"Czy badanie John Jay College mówi nam, jak możemy często przeczytać, że 4 proc. księży amerykańskich to "pedofile"? Skądże. Według tego badania 78,2 proc. przypadków oskarżeń dotyczą małoletnich, którzy przeszli już okres dojrzewania. Utrzymywanie relacji seksualnych z 17-letnią dziewczyną nie jest godne pochwały, jeszcze bardziej kiedy są one z księdzem, ale to nie są akty pedofilskie. W ten sposób księży oskarżonych o pedofilię w Stanach Zjednoczonych było 958 w przeciągu 50 lat, a więc 18 na rok" - wylicza socjolog. "Ostatecznie było 54 wyroki skazujące, czyli średnio 1 na rok" - dodaje.
Z samego rachunku prawdopodobieństwa wynika, że w innych krajach może być mniej więcej podobnie, jak w USA. Choć w raporcie rządu irlandzkiego znajdujemy zdanie "endemicznej" obecności nadużyć seksualnych w sierocińcach i internatach dla chłopców, zarządzanych przez niektóre instytucje kościelne.
Oficjalny irlandzki raport z 2009 roku wylicza, że na 25 tysięcy uczniów internatów, domów poprawczych i sierocińców w badanym okresie okresu, 253 padło ofiarami nadużyć seksualnych ze strony chłopców lub mężczyzn, 128 ze strony dziewcząt bądź kobiet. Nie wszystkie z nich przypisano zakonnikom czy zakonnicom. Mimo to raport utrzymany jest w niezwykle ostrym tonie wobec instytucji Kościoła irlandzkiego, a duchowni jako grupa stali się ofiarą medialnego linczu.
Ostatnie skandale w Niemczech i Austrii również doprowadziły do zjawiska, które można scharakteryzować jako "medialny linczu". Jak pisze Introvigne, media znowu "przedstawiają jako "nowe" sprawy, które się wydarzyły wiele lat temu, w niektórych przypadkach nawet 30 lat temu, i są już dobrze znane. (...) ze szczególnym natręctwem relacjonowane są sprawy dotyczące Bawarii, regionu z którego pochodzi papież(..) na pierwszych stronach gazet są wydarzenia z lat 80-tych, przedstawiane tak, jakby to się zdarzyło wczoraj". W efekcie "codziennie w wielkim krzyku przedstawiane są "nowe odkrycia" pokazujące jasno mechanizm "linczu medialnego" promowanego przez "autorytety moralne", w sposób zorganizowany i systematyczny".
Massimo Introvigne wskazuje też, że przecież nie tylko wśród księży katolickich są pedofile. Znowu powołując się na badania Jenkinsa podaje, że w denominacjach protestanckich w USA liczba pedofilii wśród pastorów jest od dwóch do 10 razy wyższa, niż wśród katolickich duchownych. To również dowód na to, że przyczyną pedofilii u niektórych księży nie jest bynajmniej celibat. A tezę o celibacie jako przyczynie zła promują wspomniane "autorytety moralne".
Ale to nie wszystko. "Kiedy setka księży amerykańskich została skazana za nadużycia seksualne wobec dzieci, liczba skazanych nauczycieli wychowania fizycznego i trenerów ekip sportowych wyniosła ok. 6 tysięcy. Oni również - w większości żonaci – zostali uznani winnymi przestępstw przez trybunały amerykańskie. Przykładów można podawać wiele, nie tylko w USA" - przypomina socjolog. Dodaje, że w USA 2/3 przypadków molestowania nieletnich to sprawka członków ich rodzin, czy przyjaciół rodziny. Podobnie jest w innych krajach.
Dziedzictwo "Kościoła otwartego"
Na koniec autor tekstu podaje jeszcze bardziej niepoprawne politycznie dane: ponad 80 proc. pedofilów to homoseksualiści. Natomiast, według Jenkinsa, ponad 90 proc. księży katolickich skazanych za wykorzystywanie seksualne dzieci i pedofilię to homoseksualiści.
W związku z tym Introvogne stawia kropkę nad i:
"Jeśli w Kościele katolickim był rzeczywiście problem, to nie jest to problem celibatu, a pewna tolerancja wobec homoseksualizmu w seminariach, w szczególności w latach 70-tych. Wtedy to zostali wyświęceni księża skazani później za nadużycia seksualne."
"Jest to problem, który Benedykt XVI stara się naprawić - powrót do moralności, dyscypliny ascetycznej, medytacji nad prawdą, wielkiej natury kapłaństwa są antidotum na prawdziwe tragedie pedofilii" - podsumowuje socjolog.
A kim są wspomniane "autorytety moralne"? Zdaniem włoskiego naukowce, nie jest przypadkiem, że tak głośno je słychać właśnie teraz. "Autorytety moralne", które organizują tę "ogólnoświatową panikę mają, jak widać, program, który coraz jaśniej wychodzi na jaw i który naprawdę nie ma na celu ochrony dzieci". W tym kontekście Introvigne napisał o środowiskach "masońskich" i o charakterze masońskim oraz o "ciemnych technokratycznych siłach".
Autor twierdzi, że chodzi tak naprawdę o sprawy aborcji, eutanazji, uznania związków homoseksualnych. Głos Kościoła i papieża jest praktycznie jedynym, który broni życia i rodziny. Łatwo jest dyskwalifikować ten głos poprzez oskarżenie o hańbiące zachowania.
"Pokazanie prawdy socjologicznej na temat "medialnego linczu" à propos księży pedofilów nie rozwiązuje problemów i nie zatrzymuje działalności wspomnianego lobby, ale może być chociaż małym hołdem dla papieża i Kościoła, zranionych i oszkalowanych dlatego, że w sprawie życia i rodziny papież nie zamierza milczeć".
Magdalena Romaniuk
Massimo Introvigne - włoski socjolog, założyciel Centrum Studiów Nad Nowymi Religiami (CENSR). Wiceprzewodniczący katolicko-konserwatywnego ugrupowania Alleanza Cattolica. Znany przede wszystkim z zastosowania modeli ekonomicznych w studiach nad religiami i terroryzmem.