Część ukraińskich aktorów odmówiła gry w Wołyniu nie tylko ze względów ideologicznych, ale i przez plotkę, jakoby film powstawał za rosyjskie pieniądze – powiedział reżyser Wojciech Smarzowski w Polskim Radiu.

 

Wojciech Smarzowski kończy prace nad głośnym filmem „Wołyń” opowiadającym o ludobójstwie Polaków dokonanym przez Ukraińską Powstańczą Armię. W rozmowie z radiową Jedynką reżyser wyraził nadzieję, że film będzie dobrym punktem wyjścia do dyskusji na temat zbrodni i pojednania.

- Jak zaczynałem pracować nad tym filmem, to chciałem, żeby połowę filmu zrobił Ukrainiec, a ja chciałem zrobić drugą połowę. To się nie udało z różnych względów. Myślę, że oni nie mają takiego reżysera, z którym miałbym łączność pokoleniową i który byłby na tyle odważny, żeby o tym opowiadać. Oni w ogóle nie są jeszcze przygotowani, żeby o tym mówić – ocenia Smarzowski.

Reżyser uważa, że bez mówienia o zbrodni trudno mówić także o pojednaniu między Polakami a Ukraińcami.

- Pojednanie jest wtedy, kiedy ktoś przeprosi, ktoś coś nazwie, padną odpowiednie słowa i wtedy można mówić o tym, że następuje pojednanie. Zamiatanie prawdy o zbrodniach to prosta droga do nowych zbrodni – stwierdził. Obecnie na Ukrainie powstają filmy, w których nacjonaliści z UPA są przedstawieni jako obrońcy ojczyzny. Zdaniem Smarzowskiego ukraiński widz zobaczy w Wołyniu historię, o której „nie ma pojęcia”.

Film Smarzowskiego jest ostro potępiany na Ukrainie. Jak twierdzi twórca, część ukraińskich aktorów odmówiła występu, gdyż uważa, że film jest sponsorowany przez Rosję.

Premiera zapowiedziana jest na jesień 2016 r. Głównym sponsorem filmu jest Kasa Stefczyka.

 

KJ/wpolityce.pl/polskieradio.pl