Od razu przypomniał mi się skecz kabaretu „Tey” z traktorem i kołem: nie ważne, że jak jedno koło jest zepsute to cały traktor jest do d..., ważne, że trzy są dobre. Nieistotne, że pod wnioskiem o wycofanie reformy podpisało się już ponad dwieście tysięcy rodziców sześciolatków (kto by się tam przejmował garstką ekstremistów nie rozumiejących mądrości etapu), liczą się ci, którzy swojego podpisu nie złożyli.
No dobra, dość kpin. Pytanie zasadnicze brzmi: co z dziećmi? Co mają zrobić rodzice czterech piątych sześciolatków, które we wrześniu trafią do szkół kompletnie nieprzystosowanych na ich przyjęcie?
A kogo to obchodzi? Przecież w tej całej „reformie” nie o dzieci chodzi, a o ratowanie coraz bardziej dychawicznego systemu emerytalnego. Społeczeństwo się starzeje, emerytów przybywa a ludzi w wieku produkcyjnym coraz mniej. Mało kto zauważył, że obniżenie wieku szkolnego idzie w parze z podniesieniem wieku emerytalnego – Polacy mają po prostu dłużej pracować i zasilać swoimi pieniędzmi ZUS. I krócej pobierać świadczenia, na co z powodzeniem pracuje Ministerstwo Zdrowia dzielnie walcząc z rosnącą długością ludzkiego życia...
Alexander Degrejt