Zarówno FBI, jak i CIA oraz wywiad wojskowy wspierały ponad 1000 nazistów bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej. Napisał o tym w końcu zeszłego roku dziennik The New York Times na podstawie książki swojego reportera Erica Lchtblaua „Naziści obok nas: jak Ameryka stała się bezpiecznym niebem dla ludzi Hitlera”. Sprawę opisuje także w prof. Donald McKale w książce pt. „Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”.
Według dziennika po wojnie przerzucono do USA nie tylko naukowców będących na usługach Hitlera, ale także pomniejszych szpiegów. W ramach ideologicznej walki ze Związkiem Radzieckim w Stanach Zjednoczonych znaleźli schronienie specjaliści od medycyny kosmicznej, którzy eksperymentowali wcześniej na ludziach, czy specjaliści od rakiet. Dla przykrywki określano ich jako „umiarkowani naziści”, choć dobrze wiedziano, co robili w przeszłości.
Co najbardziej bulwersujące, FBI nie cofało się przed niczym, nawet przed ochroną jednego z najbliższych współpracowników Adolfa Eichmanna – ojca Holocaustu – Otto von Boschwinga. Był od amerykańskim szpiegiem w Europie, a potem schronił się w Nowym Jorku. Inny z hitlerowców, były doradca Hitlera, prowadził nawet szkolenia z zakresu sowietologii, w głównej kwaterze FBI. Według dziennikarza New York Timesa, FBI w latach 50. rekrutowało wielu nazistów różnej rangi, którzy w przeszłości byli oficerami SS odpowiedzialnymi za zbrodnie wojenne.
Wśród objętych specjalnymi względami mieli być także Aleksandras Lileikis – odpowiedzialny za eksterminację Żydów na Litwie oraz „Rzeźnik z Lyonu” – Klaus Barbie. Barbie według historyków jest współodpowiedzialny za deportację do obozów zagłady 7,5 tysiąca Żydów, zamordowanie ponad 4300 ludzi oraz aresztowanie i torturowanie ponad 14 tys. członków francuskiego Ruchu Oporu. Tymczasem co najmniej przez 10 lat był ochraniany przez amerykańskich agentów. Potem uciekł do Ameryki Południowej, gdzie został… baronem narkotykowym. Udało się doprowadzić do skazania go dopiero w latach 90. ubiegłego wieku, dzięki determinacji Francji.
Naziści przez wiele lat cieszyli się specjalnymi względami Federalnego Biura Śledczego, które w myśl zasady „cel uświęca środki” przymykało oko na ich zbrodniczą przeszłość. Dlatego wygłaszanie pouczeń moralnych przez szefa tej organizacji w stosunku do Polaków jest co najmniej nie na miejscu. Nie sądzę, aby kompromitująca wypowiedź Jamesa Comeya o współodpowiedzialności Polaków za Holocaust była jednak czymś więcej niż przejawem ogromnej historycznej ignorancji.
Tomasz Teluk