„Metro”, „Newsweek”, portal Mamadu.pl zatrząsały się z oburzenia. A wszystko dlatego, że i ja, i mój mąż odważyliśmy się napisać kilka słów prawdy o szczepionkach przeciwko wirusowi HPV, które mają być obowiązkowo podawane także i naszym córkom. Z tekstów tych dowiedzieliśmy się, że jesteśmy okrutni, bo chcemy, by kobiety umierały na raka szyjki macicy. I że na taką śmierć skazujemy nasze dzieci. A my po prostu chcemy jako rodzice sami decydować o naszych dzieciach. Szczepionka przeciwko HPV budzi wiele kontrowersji nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim w krajach, w których jest masowo stosowana. Udokumentowane są przypadki powikłań u młodych dziewcząt, włącznie z niepłodnością i zgonami. Koncerny farmaceutyczne dwoją się i troją, by takie dane nie wypłynęły do opinii publicznej, niemniej niezależne instytucje, takie jak choćby amerykańska organizacja Judicial Watch, regularnie donoszą o kolejnych powikłaniach poszczepiennych.
Cała kampania dotycząca szczepionki przeciwko HPV odbywa się oczywiście pod hasłem troski o nasze dzieci. Interesujące jest, że w sposób szczególny troskę tę przejawiają osoby powiązane w różny sposób z producentem szczepionki. Lekarze z Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego rekomendujący konieczność szczepień dziwnym trafem są (lub byli w momencie wydawania stanowiska) wykładowcami lub koordynatorami badań w koncernach produkujących rekomendowaną szczepionkę (dowód: Uzupełnione stanowisko Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dotyczące szczepień przeciwko zakażeniom wirusami brodawczaka ludzkiego (HPV), „Ginekologia Polska” 11/2009). Z kolei jednym z inicjatorów Polskiej Koalicji na Rzecz walki z Rakiem Szyjki Macicy, która również promuje szczepienia, jest Fundacja MSD dla Zdrowia Kobiet założona przez producenta szczepionek. Trudno więc nie zapytać o obiektywność owych ekspertów. Koncern farmaceutyczny dba już bowiem o to, by w mediach był wyłącznie przekaz pozytywny. Niezależni eksperci albo nie są dopuszczani do głosu, albo przepuszczany jest na nich paskudny atak, jeśli uda im się już do mediów dostać.
Nie rozumiem dlaczego postawienie pytań o skuteczność szczepionki, jej skutki uboczne, możliwe powikłania budzi takie emocje. Czy w tym przypadku mamy aby do czynienia z czystą grą? Czy te emocje nie są tak duże, bo koncerny za wszelką cenę starają się ukryć niewygodne fakty? Łatwiej przecież wypomnieć komuś, że chce czyjeś śmierci (bezsensowny zarzut), niż przyznać się, że produkt nie jest doskonały, sprawdzony, a jego efekty znane będą za lat kilkanaście, kiedy pierwsze zaszczepione dziewczęta wkroczą w wiek, w którym kobiety najczęściej zapadają na raka szyjki macicy. Pytanie, ile czasu chroni szczepionka podana takiej dwunastolatce? Czy w wieku dorosłym nie trzeba będzie przyjmować kolejnej dawki? Czy szczepienie nie wyłączy czujności kobiet? To są jak na razie pytania bez odpowiedzi.
Szkoda, że PR-owskie zabiegi nie pozwalają na rzetelną dyskusję. Skoro mamy wolność, to pozwólmy rodzicom zdecydować. I w tym punkcie zdecydowanie się różnimy od liberalnych mediów. My mówimy – masz wybór – chcesz szczepisz, nie chcesz – nie szczepisz. Wy mówicie – obowiązkowo szczepmy wszystkich. Gdzie tu jest wolność wyboru? W przypadku ustawy o in vitro premier Ewa Kopacz deklarowała, że nie chce, by w jej wolnym kraju ktokolwiek przychodził i próbował urządzać jej życie i mówił, co myśleć na dany temat". Tymczasem okazuje się, że w przypadku szczepionki innego zdania nie można mieć. Gdzie jest ta wolność? Czy jedyną obowiązującą narracją ma być ta narzucona przez producenta szczepionki? Toż to zwykły totalitaryzm.
Wszystkim tak bardzo zatroskanym o nasze dzieci chcę powiedzieć jedno: troszczcie się o swoje dzieci, o nasze my zatroszczymy się sami. Wychowujemy nasze dzieci najlepiej jak potrafimy, i choć nie mamy wpływu na to, jakich w swoim dorosłym życiu dokonają wyborów, to w całym długim procesie wychowania możemy wyposażyć ja w wiedzę i wartości, by te wybory nie szkodziły ani im, ani ich zdrowiu. Kochamy swoje dzieci, szanujemy je i jesteśmy przekonani, że można dzieci wychować do życia wartościami. Budujących przykładów mam naprawdę mnóstwo i wiem, że się da.
I żeby było jasne. Nikt z nas nie chce, by kobiety umierały z powodu raka szyjki macicy. Zamiast wydawać pieniądze na wątpliwe szczepienia spożytkujmy je na cytologię. Niech polskie kobiety mają możliwość zrobienia tego badania bezpłatnie co roku, a nie raz na trzy lata. Co roku z okazji urodzin – taki prezent od państwa. I to będzie prawdziwa troska. Bo już wiemy, że na raka szyjki macicy umierać nie trzeba, trzeba tylko regularnie się badać.
Małgorzata Terlikowska