Etos uniwersytetu, o czym wielu wojowniczo nastawionych laicyzatorów, zdaje się nie pamiętać, wyrasta bowiem ze średniowiecznej christianitas. To właśnie w owych – tak potępianych przez oświeceniowych i postoświeceniowych propagandystów - „ciemnych wiekach” powstały pierwsze uniwersytety, które zresztą przetrwały do chwili obecnej. W tamtych czasach ukształtował się ostatecznie – sięgający starożytnej Grecji – także etos uczonego, który bezinteresownie poszukuje prawdy. I zawsze działo się to pod krzyżem, który pozostawał symbolem nie tylko Miłości, Zbawienia, ale także korzeni naszej cywilizacji, bez której uniwersytetu, nauki w formie jaką znamy, a także laicyzatorów, by nie było.
Aż dziw, że tak wybitny archeolog, jak prof. Janusz Ostoja Zagórski, rektor UKW o tym nie wie, czy nie chce pamiętać. Ale nawet jeśli on o tym zapomniał to naszym obowiązkiem, jako chrześcijan, ale także jako ludzi świadomych swojego pochodzenia (choć niekiedy niewierzących), jest bronić zakorzenienia i fundamentów uniwersytetu. Bez religii, bez Chrystusa, który jest Logosem, bez świadomości, że istnieje struktura świata, że ma on sens, nie ma nauki. Konsekwentny ateizm, pozbawiony świadomości sensowności świata (która jest istotą każdej religii), nigdy nie stworzyłby ani uniwersytetu, ani nauki. Krzyż w sali senackiej, obecność profesorów na mszy świętej w togach tylko o tym przypomina. Można wyrzucić krzyż, można wprowadzić zakazy, ale rzeczywistości się nie zmieni. A do tego zniszczy się etos uniwersytetu i przekształci się go w akademię palikocizmu-zapateryzmu. Czy rzeczywiście o to chodzi rektorowi Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego?
Tomasz P. Terlikowski