Zacznijmy od kwestii oczywistych. To, co zrobił Nergal z pewnością obrażało uczucia religijne. A żeby się o tym przekonać wystarczy zadać proste pytanie, czy ktokolwiek z nas nie uznałby, że obraża jego uczucia sytuacja, gdyby ktoś podarł na scenie zdjęcie jego matki, a potem wrzeszczał, że to jest g... Nie mam wątpliwości, że nikt przy zdrowych zmysłach nie stwierdziłby, że nie obraziło to jego matki i jego uczuć. A skoro tak, to nie ma powodów, by nie uznać, że Nergal nie obraził Słowa kogoś, kto jest naszym Ojcem. I nie ma znaczenia, czy działo się to na zamkniętym koncercie czy nie.
Jeśli sędziowie tego nie zauważyli, to albo nie mają podstawowej zdolności empatii i zrozumienia (a to oznacza, że nie powinni wykonywać pracy, którą im zlecono) albo uznali, że chrześcijan w Polsce można obrażać bezkarnie (a to oznacza, że są agentami sił antychrześcijańskich). Ten drugi przypadek oznacza także (jakby to dramatycznie nie brzmiało), że sędziowie uznali, że mogą zmienić prawo w Polsce, tak by – mimo jasnej woli ustawodawców – obraza uczuć religijnych nie była karana. Jeśli bowiem nie jest nią podarcie Biblii to trudno sobie wyobrazić coś, co by nią było.
Aby im takie działania utrudnić, i aby skutecznie bronić religii – i tu powinni wkroczyć politycy – konieczna jest zmiana prawa. Zamiast bronić czegoś tak subiektywnego i nieuchwytnego jak „uczucia religijne” trzeba bronić symboliki religijnej, a karać nie za obrazę uczuć, a za profanację. Takie podejście uniemożliwiłoby odstępowania od karania przez sądy ludzi, którzy w sposób absolutnie jednoznaczny obrażają ludzi wierzących i wiarę. I żeby nie było, że jest to niemożliwe, warto przypomnieć, że gdy ktoś zniszczy flagę Rosji jest karany nie za obrazę uczuć narodowych, ale za zbezczeszczenie symboli narodowych. W przypadku symboli religijnych powinno być podobnie. Dopiero, gdy się to zrobi Nergal nie będzie mógł spać spokojnie, a sędziowie nie będą mogli udawać, że darcie Biblii nie jest obraźliwe.
Tomasz P. Terlikowski