Wywiad jest kuriozalny z każdego punktu widzenia. Zaczyna się od stwierdzenia, że dr Janusz Rudziński nawet nie wie, ile nienarodzonych dzieci zabił w swoim życiu. I od razu po takim wyznaniu przechodzi do ostrej krytyki biskupów. - Nie jestem jedynym, który wykonuje aborcje w tym szpitalu. We wszystkich przygranicznych szpitalach robią to polscy lekarze, tylko nie chcą się do tego przyznać. Boją się środowiska. Boją się polskich biskupów. Tych samych, którzy żyją w luksusach i zeszli z drogi Jezusa. Ale może wrócą teraz przy nowym papieżu? Mam nadzieję przynajmniej – oznajmia. A chwilę potem oznajmia, że dziennie zabija nawet dziesięcioro polskich dzieci. - Są takie dni, że mamy dziesięć zabiegów, a są takie, że wyznaczam dla pacjentek z Polski dwie godziny, bo to zabiegi bardzo krótkie. Taki zabieg trwa dwie minuty, w pełnej narkozie – mówi.
A potem w sprawdzony, eugeniczny i przetestowany przez niemieckich specjalistów z akcji T4 sposób opowiada, jakim to dramatem jest fakt, że w Polsce rodzą się upośledzone dzieci, które można było ukatrupić wcześniej. - Bardzo dużo jest uszkodzonych dzieci w Polsce, bo polscy lekarze nie chcą usuwać też tych ciąży. Wtedy właściwie całe życie jest zgubione, poświęcone dla dziecka. No i przez całe życie człowiek zastanawia się: jak ja umrę, co z nim będzie? - oznajmia z fałszywym współczuciem.
Nie zabrakło w tym kuriozalnym wywiadzie także sugestii, że Kościół powinien zaakceptować zabijanie nienarodzonych. - z nielegalnymi zabiegami wiąże się olbrzymia ilość komplikacji, zagrażających życiu i zdrowiu. I Kościół katolicki jest temu współwinny - bo nie musi popierać aborcji ze względów światopoglądowych, ale przynajmniej powinien ją tolerować. Przecież pacjentki, które nie mogą dokonać aborcji, często kończą tragicznie, mają powikłania, nie radzą sobie z sytuacją, z dzieckiem – oznajmia Rudziński. I aż trudno nie uświadomić temu człowiekowi, że z nielegalną likwidacją teściowych też wiąże się masa komplikacji, a mimo to Kościół (i państwo na razie też) nie zamierza ich zaakceptować.
Kłamstw, które stosuje aborcjonista komentować nie będę. Ale i ich nie brakuje. Sugestia, że dopiero w XIX wieku Kościół zakazał aborcji jest zwyczajnie żenująca i dowodzi nawet nie braku wiedzy, ale zwyczajnej chęci diabelskiego oszukiwania katolików w Polsce. Nie mogę jednak nie skomentować jednego. Otóż rozmowa dotyczy tak zwanej aborcji z przyczyn społecznych. A Rudziński otwarcie przyznaje, że najchętniej zabijają swoje dzieci wcale nie kobiety z problemami społecznymi, ale dobrze wykształcone i świetnie zarabiające kobiety z wielkim miast. - Przekrój wiekowy jest duży. Najwięcej pacjentek jest z Warszawy, Poznania i Wrocławia, bo to największe miasta i te kobiety są wykształcone, mają dostęp do internetu. Mało jest kobiet prostych, ze wsi, ale też się zdarzają. To są studentki, aktorki, to są dyrektorki banków. Kobiety z różnych środowisk – oznajmia. A my jak rozumiem mamy zaakceptować pomysł, że dyrektorka banku ma ogromne problemy społeczne i musi zabić swoje dziecko, żeby dalej robić karierę.
Starczy tych cytatów. Ale na koniec trudno nie zadać pytania o to, czy w przyszłości, gdy już dyskusja o eutanazji się zacznie, to dziennikarze Tok FM nie zacytują płatnego zabójcy, który w chwytający za serce sposób nie opowie o strasznych cierpieniach małżeństwo, które musi męczyć się z chorą mamusią, albo o synku, któremu tatuś odmawiał pieniążków i synek strasznie się z tym męczył? Taki „ekspert” mógłby też zapewnić, że co roku do jego kraju przyjeżdżają Polacy, którzy u siebie w kraju nie mogą legalnie wynająć zabójcę i strasznie się z tym męczą... Tok FM-ie daj przykład i pokaż, jakie są Twoje wartości.
Tomasz P. Terlikowski