Portal Fronda.pl: Skąd w ogóle cała ta awantura o możliwość udzielania komunii rozwodnikom? Czy rzeczywiście jest to jeden z najbardziej palących problemów w Kościele katolickim, że tak intensywnie nad nim dyskutujemy, a biskupi zbierają się na specjalnym synodzie?
Tomasz Rowiński, „Christianitas”: Z pewnością nie jest to problem całego Kościoła. Szczególnie, że akurat tego typu problemów w Kościele nie traktuje się jako tych, które rozwiązywane są przez dostosowanie społeczne. Kwestia małżeństwa i przystępowania do Komunii należy do doktryny, a zatem tych elementów nauczania, które czynią różnicę i stanowią o granicy Kościoła. Ich uznawanie jest jednym ze znaków, dzięki którym rozpoznajemy katolickość. Trzeba dodać, że nie chodzi tu o subiektywnie określone reguły korporacyjne, ale kwestie doktrynalne, opierające się na fundamencie Objawienia i antropologii.
Biskupi zbiorą się na synodzie nie tylko z tego powodu. Tak konkretnie sformułowany wywód został wywołany przez kard. Kaspera. Owszem, problemem są rozpadające się małżeństwa i pytanie, jak wiele z nich jest zawartych w sposób ważny. O tym mówił kard. Mueller, kiedy polemizował z kard, Kasperem. Jeśli wielu ludzi zawiera katolickie małżeństwa, choć nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności, jaką podejmują lub nie spełniają warunków jego zawarcia, to robią to nieważnie. Wtedy problem ponownych małżeństwa byłby częściowo rozwiązany bez obchodzenia lub łamania podstawowych zasad wiary. Orzekanie nieważności być może rozwiązałoby wiele z trudności wśród tych, którzy pozostają w drugich związkach, a chcieliby przystępować do Komunii.
Problem ten dotyczy w największym stopniu masowych społeczeństw postchrześcijańskich. A Niemcy są wręcz modelowym społeczeństwem tego typu. Propozycja kard. Kaspera jest próbą rozwiązania napięcia pomiędzy zwyczajem, że ślub się bierze w Kościele, a faktycznym porzuceniem wiary przez członków Kościoła. Gdyby doszło do przyjęcia postulatu Kaspera, proponowanego dla wąskiej grupy potrzebujących, szybko zobaczylibyśmy jak znika w Kościele katolickie nauczanie o grzechu, Eucharystii, małżeństwie. Są przykłady – propozycja Kaspera nie jest niczym więcej jak opisem praktyki duszpasterskiej w Niemczech, a raczej przykładem braku duszpasterstwa. Gdyby to zostało zatwierdzone przez Rzym, wtedy nie trzeba by już w ogóle nic wiernym mówić, zniechęcać ich wymogami Ewangelii, tylko zbierać pieniądze z podatków, które zapewnia państwo.
Dlaczego propozycje kard. Waltera Kaspera są niebezpieczne? Przecież purpurat mówi wiele o miłosierdziu dla osób, którym posypały się małżeństwa. Papież z kolei podkreślał w kilku swoich wystąpieniach, że Kościół ma być jak szpital polowy i leczyć rany, a mierzeniem cholesterolu można zająć się później...
Częściowo już na to odpowiedzieliśmy. Niebezpieczeństwo polega na wyjęciu ze skarbca Kościoła jednego ważnego elementu i uczynieniu z niego jedynej wykładni całej doktryny. Tak dzieje się tu właśnie z miłosierdziem. Dodać należy też wykrzywianie jego rozumienia w stylu liberalnych mediów. Miłosierdzie nie jest powiedzeniem: „Nie obchodzą mnie Twoje grzechy, idź czyń podobnie”, czyli na przykład cudzołóż. Miłosierdzie jest przebaczeniem Boga, dającym nadzieję zbawienia.
Pamiętajmy, że przyjmowanie Komunii w stanie grzechu ciężkiego jest zagrożone w przypadku śmierci potępieniem. Zapewne liczni wierni w krajach odchodzących od chrześcijaństwa nie są tego świadomi, a biskupi nie chcą się narażać i im tego nie przypominają. W Niemczech nauki moralnej Kościoła nie przypomina się od czasów Humanae Vitae i jest z tym coraz gorzej.
Czy propozycje kard. Waltera Kaspera są wychodzeniem naprzeciwko problemom, z jakimi borykają się współcześni katolicy czy raczej próbą dopasowania doktryny Kościoła do tego, jak wygląda dziś świat? Przecież od kilkunastu lat borykamy się z falą rozwodów, także pośród małżeństw katolickich...
W tej sytuacji jest to dostosowanie do świata - nie ma co do tego wątpliwości. Nie wiem jakie intencje ma kardynał, ale praktycznie zmierza on do rozpuszczenia Kościoła w złych praktykach nowoczesnego świata. Jeśli propozycja, nieco prawnicza, kard. Muellera nie stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła o małżeństwie, to propozycja kard. Kaspera, choć ogłoszona jako duszpasterska, jest w rzeczywistości obejściem prawd wiary, ale i kompletnym zapomnieniem dziedzictwa Jana Pawła II i Soboru Watykańskiego II, który wzywa nas do świętości w każdej sytuacji życiowej. Tymczasem Kasper mówi, że heroizm nie jest dla każdego chrześcijanina. Czyli raz – akceptuje on rozwód jako normalną rzecz dla nieheroicznego chrześcijanina, i dwa – w konsekwencji takiej opinii głosi „prawo do sakramentów” dla każdego, jak to kiedyś powiedział jeden z polskich teologów na służbie laickim mediom.
Na Synodzie poświęconemu rodzinie są ogółem 253 osoby, w tym 13 par małżeńskich i 16 ekspertów. Może trochę za mało tych małżeństw?
Ze swojej strony uważam raczej, że Kościół zbyt skupia się na nieustannym debatowaniu i produkowaniu ton papieru duszpasterskiego. Doświadczenia Kościoła z ekspertami nie są moim zdaniem dobre. Zwykle prezentują oni jakieś wyuczone stanowisko, odzwierciedlające trendy danego czasu. Ich tymczasowość zwykle widać z perspektywy. Tak było choćby z Soborem i reformą liturgiczną, gdzie zastosowano przestarzałą antropologię rytuału, a równocześnie nie słuchano najwybitniejszych postaci tej dziedziny nauki, którzy akurat byli katolikami (Mary Douglas, Victor Turner). Lepiej zatem kierować się ekspertyzami teologicznymi i trzymać się zdrowej nauki, zachowując rozsądek wobec „znaków czasu”. Tak moim zdaniem postępuje aktualny prefekt Kongregacji nauki Wiary w swojej krytyce propozycji Kaspera.
Synod, z założenia ma być poświęcony rodzinie, jednak cała dyskusja, jaka wokół niego się toczy, skupia się wyłącznie na rozwodnikach. Czy to przełożenie punktu ciężkości nie jest niebezpieczne? Przecież Kościół to nie tylko rozwodnicy! Może za mało uwagi poświęcamy po prostu małżeństwom i temu, co zrobić, aby były one trwałe? Co nam umyka ze względu skupienie się na propozycjach kard. Kaspera?
Pewnie tak jest, ale oczywiście skupiamy się na tym, co wygląda na zagrożenie dla wiary – to zwykły reakcje w dziejach Kościoła. Możemy żałować naszego skupienia temacie kard. Kasperze. Równocześnie, widzimy, co jest w Kościele naprawdę ważne. Jest to prawdziwa nauka wiary, antropologia teologiczna, obrona kanałów łaski i narzędzi zbawienia, jakimi są sakramenty. Jeśli część kardynałów skupia się na faktycznym atakowaniu Familiaris Consortio, która nigdy nie została szczególnie w Kościele przepracowana, to mamy trudność zasadniczą, którą trzeba się zajmować. Być może też zawsze najważniejsze i ostatecznie pozytywne w nauczaniu Kościoła było wyznaczenie miejsc, w których już przejścia nie ma w ramach ortodoksji. Przecież nawet Credo jest takim tekstem. I na koniec, nie chodzi przecież tylko o teksty, ale o ciało - najpierw ciało Boga, o ciało Kościoła i jego związek z Ciałem Pana, i wreszcie ciało małżeńskie, które uczestniczy w stworzeniu i powołaniu do jedności. Ze względu na ciało, które jest świątynią Ducha Świętego trzeba powiedzieć niemieckiej propozycji (popiera ją prawie cały episkopat tego kraju) – nie.
Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk