20 stycznia 1943 roku do miasteczka Drzewica w powiecie opoczyńskim (woj. Łódzkie) wkroczył oddział partyzancki Gwardii Ludowej złożony głównie z uciekinierów z żydowskich gett w Opocznie i Przysusze, pod dowództwem szopenfeldziarza i pospolitego bandyty Izraela Eisenmana ps. „Lew” (od jego pseudonimu nazwę przyjął cały oddział). Myliłby się jednak ten, kto by uznał, że celem bojowców był posterunek gestapo, wojska czy żandarmerii, że chcieli odbić przetrzymywanych w areszcie towarzyszy z konspiracji albo zdobyć broń potrzebną do akcji przeciwko Niemcom. Nic z tych rzeczy – swoje kroki skierowali do fabryki noży „Gerlach” gdzie sterroryzowali dyrektora Antoniego Kobylańskiego, zmuszając go do wydania pieniędzy, po czym bestialsko zamordowali zarówno jego i sześć innych osób: Stanisława Makomskiego, Józefa Staszewskiego, braci Edwarda i Stanisława Suskiewiczów oraz Józefa Pierścińskiego – wszyscy oni oprócz Makomskiego, który był aptekarzem i Kobylańskiego związanego z Armią Krajową byli żołnierzami Narodowych Sił Zbrojnych. Po obrabowaniu zwłok (żadne wszak dobro nie mogło się zmarnować) „partyzanci” spokojnie wrócili do lasu nie niepokojeni przez nikogo.
Cała akcja, której przebieg mogliśmy poznać dość dobrze z zeznań świadków, była zwyczajnym, bandyckim napadem. Żeby jednak nie podpaść zbytnio naczalstwu – w końcu bandyci występowali pod szyldem GL – trzeba było posłużyć się jakimś pretekstem, wymyślić ideologiczną przykrywkę. I tak w dzienniku oddziału pod datą 20.I.43 znajdziemy notatkę: „Oddział GL "Lwy" wyrusza dziś o godz. 17.30 na robotę, aby przeprowadzić czyszczenie terenu z faszystowskich band”. Mianem „faszystowskie bandy” nie określano, bynajmniej, niemieckich wojsk okupacyjnych – z tymi GieeLowcy za bardzo zadawać się nie chcieli – ale struktury Polskiego Państwa Podziemnego, AK i NSZ. Po wszystkim w tym samym dzienniku zapisane zostało „sprawozdanie finansowe”: „3.300 zł w gotówce, futro, obrączka, jedno futro damskie, płaszcz męski, burka, 2 zegarki. Otrzymano 25.I.43” oraz osobista pochwała dowódcy, który napisał: „wyrażam moje uznanie dla oddziału GL Lwy za przeprowadzone czyszczenie terenu”. Jak widać do walki z najeźdźcą się gwardziści ludowi nie palili, za to pałali chęcią łatwego zarobku i garnęli się do pospolitej bandyterki...
Trudno się temu zresztą dziwić, wystarczy nieco prześledzić życiorys ich dowódcy, który sam siebie nazwał „Lwem”...
Izrael Eisenman urodził się w 1913 lub 1914 roku, choć sam później twierdził, że w 1916 w biednej rodzinie żydowskiej co, jak można przypuszczać, wpłynęło na jego późniejsze życiowe decyzje – chęć wyrwania się z ubóstwa, pragnienie dostatku i wygody sprawiły, że bardzo wcześnie związał się z ludźmi, którzy obiecywali świetlaną przyszłość i likwidację społecznych podziałów – z komunistami. W roku 1930, a więc w wieku szesnastu bądź siedemnastu lat zapisał się do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej a dwa lata później został członkiem Komunistycznej Partii Polski. Nie omieszkał też zadbać o źródła dochodów, o czym dowiedzieć się możemy nie z partyjnych, ale sądowych kartotek: w 1936 roku został skazany na siedem miesięcy więzienia za obrabowanie sklepu spożywczego i ponownie (jeszcze w tym samym roku, tuż po odbyciu wyroku) na dwa lata więzienia za to samo przestępstwo i użycie broni przy próbie zatrzymania. Wyroków za drobniejsze przestępstwa też na swoim koncie kilka zgromadzić zdołał. Po wojnie do swoich więziennych peregrynacji dorobił legendę twierdząc, że wsadzano go wyłącznie za działalność w KPP.
We wrześniu 1939 roku nie wziął udziału w wojnie obronnej (choć i taką legendę próbował wokół siebie stworzyć), ale rozpoczął organizowanie komitetu rewolucyjnego licząc na szybkie wkroczenie Armii Czerwonej. Rok później został przez Niemców zamknięty w getcie skąd uwolnili go (a właściwie ze zlokalizowanego na terenie tegoż getta mamra, gdzie trafił za sprawą żydowskiej policji) kumple komuniści. Razem z nimi zwiał do lasu i rozpoczął swoją „partyzancką” karierę od funkcji zastępcy dowódcy oddziału Gwardii Ludowej, Zygmunta Banasiaka, który niedługo potem za bandytyzm został skazany na śmierć. Eisenman stworzył swój własny oddział i przybrał pseudonim „Lew”, od którego nazwę wzięła cała grupa. Czym się trudnił wraz z towarzyszami broni już wiemy, dodać by jeszcze należało, że po napadzie na fabrykę „Gerlacha” konspiracyjna prasa zawrzała a dowództwo GL/AL, by sprawę zatuszować, zmieniło nazwę oddziału nadając mu imię Ludwika Waryńskiego. O wyciągnięciu konsekwencji nikt nie pomyślał, w końcu wyeliminowano ideowych przeciwników. Zbrodniczą działalność bandy „Lwa” zakończyła akcja Narodowych Sił Zbrojnych, których żołnierze pojmali siedmiu jej członków i rozstrzelali za bandytyzm w lesie na niedaleko Przysuchy (woj. Mazowieckie). Nie było wśród nich, niestety, samego herszta, któremu znudziło się najwyraźniej działanie w zorganizowanych strukturach i zajął się bandyterką na własną rękę – dorobił się nawet wyroku śmierci za zamordowanie oficera Armii Krajowej wydanego przez dowództwo Gwardii Ludowej. Niewykonanego...
Po wojnie Izrael Eisenman napisał na nowo swój życiorys, odmłodził się o kilka lat, zmienił nazwisko na Julian Kaniewski i wstąpił w szeregi funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. O jego charakterze najlepiej świadczy fakt, że został dyscyplinarnie zwolniony za „wykorzystywanie stanowiska służbowego w celach prywatnych, bezprawne aresztowania osób, naruszenia nietykalności cielesnej, kradzieże, podejrzenie popełnienia gwałtu na nieletniej. W dniu 17.08.1946 osądzony wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie” (za: Biuletyn Informacji Publicznej IPN). Został skazany na 5 lat więzienia, zwolniony przed terminem wyszedł na wolność w roku 1947. Z więzienia pisał listy do osławionego Józefa Różańskiego, z których treści jasno wynika jakim był człowiekiem i jakie miał podejście do świata: „Towarzyszu, przecież my rasowo musimy się trzymać razem, my zabieraliśmy to, co nam się należało”. Parał się różnych zajęć, pracował m. in. w Polskim Radiu, był komendantem okręgowym Służby Ochrony Kolei. Zmarł w roku 1965 w Lublinie, za swoje zbrodnie nie odpowiedział nigdy.
O tym, kim naprawdę był Izrael Eisenman niech świadczą słowa jego własnych towarzyszy...
„Towarzysza 'Chytrego' poznałem jako 'Julka' w 1942 roku, w oddziale partyzanckim Gwardii Ludowej. Nie cieszył się dobrą opinia. Przebijała u niego duma wodzowska. Nie ma dokładnych danych aby udowodnić, ale jest fakt, że ma na sumieniu szereg towarzyszy, między innymi łączniczkę 'Zosię'.”
„Nie był zdyscyplinowany, nie podporządkowywał się partii i dowództwu Armii, robił różne nadużycia, szczególnie od strony materialnej. Za to i za powyższe otrzymał wyrok. Wyrok ten nie został wykonany, liczono, że się poprawi, lecz do samego konca nie widać było u niego tej poprawy.”
...czy opinia wydana przez przełożonych z UB
„Analfabeta, zarozumiały w swojej pracy i z tego powodu bardzo często nadużywa swej władzy w prywatnych sprawach. Z tytułu swoich zasług partyzanckich uważa, że sam siebie może wynagradzać.”
Jakikolwiek dodatkowy komentarz wydaje się zbędny...
Alexander Degrejt