Minister dzieci Aileen Campbell powiedziała, że zgodnie z Ustawą o Dzieciach i Młodych Osobach, odpowiedzialność za wyznaczenie "określonej osoby" dla każdego dziecka od urodzenia, będzie spoczywała na lokalnej radzie medycznej. Te osoby, które będą pracownikami socjalnymi lub medycznymi będą "promować, wspierać i chronić dobrostan dziecka lub młodej osoby".
Pojawiło się bardzo mało zastrzeżeń dotyczących projektu.
Institute Iona, konserwatywny think tank, zauważył, że większość zgłaszanych uwag dotyczyła kwestii proceduralnych takich jak to, w jaki sposób pracownicy społeczni będą godzić swoje obowiązki z dotychczasowymi i ile dzieci zostanie przyporządkowanych do jednej "określonej osoby".
Przywódca klubu konserwatystów Jackson Carlaw sugerował jedynie, że środki są "bardzo ogromnym przedsięwzięciem".
Ile przewidujecie, że miałoby być określonych osób? Jaki będzie obrót kadr? I jak w praktyce to naprawdę utworzy więź opartą na pewności, na której ludzie będą czuli, że mogą polegać? - pytał Carlaw.
Aileen Campbell odpowiadała: "Ważne by zrozumieć, że o ile do każdego dziecka będzie przyporządkowana określona osoba, o tyle nie każde dziecko będzie potrzebowało z nią kontaktu".
Schoolhouse Home Education Association ostrzegało, że ustawa zapoczątkuje nowy totalitarny kierunek dla społeczeństwa szkockiego. Grupa nazwała to "propagandą zaprojektowaną by ogłupić owce" (oryg. "sheeple" czyli połączenie "sheep" co znaczy "owca" + "people" - "ludzie")".
Uznali, że ustawa nie służy ochronie praw dzieci. Jest raczej "projektowana by ustanowić idealnego obywatela przez licencjonowanie rodzicielstwa i wczesne wtrącanie się, efektywnie zapewniając nadzór państwa i własność wszystkich dzieci w Szkocji".
"Plan, który napędza" ustawę "był wielokrotnie dyskutowany w przeszłości; był nawet zastosowany z katastroficznymi konsekwencjami" - pisze organizacja.
Stuart Waiton, wykładowca socjologii i kryminologii na Uniwersytecie Abertay w Dundee opisał legislację jako "dystopijną" i ostrzegł, że "rośnie potencjał profesjonalnej interwencji w życiu rodzinnym".
- Rozpoznanie wagi prywatności, autorytetu rodziców i ochrony tej prywatności i autorytetu przez społeczeństwo szybko zanika. (...) Ustawa jest oznaką zwiększających się rządowych nacisków przeciw "autonomicznej rodzinie". - mówił Waiton. Stwierdził, że ta autonomia jest "ogromnie ważnym budulcem dla szkockiego społeczeństwa".
- Zauważalnym jest, że na poziomie polityki, myśl ta całkowicie zaniknęła - dodał.
- Dziś zakłada się, że rodzicielstwo jest po prostu zbyt trudne, dzieci zbyt bezbronne, a ryzyko zbyt duże by pozwolić na luksus zwany "prywatnością". To dlatego nikt nie atakuje nowej ustawy w obronie prywatności i autonomicznej rodziny - powiedział socjolog.
Ustawa w swej treści ma zapisany cel wypełnienia wymagań Konwencji Praw Dziecka ONZ.
W Irlandii, była MEP Dana Scallon mocno ostrzegała, że wiele kroków podejmowanych w imię tej konwencji, depcze prawa rodzin i rodziców do wychowania swych dzieci. W roku ubiegłym, w akcie sprzeciwu wobec proponowanych "praw dzieci" pojawiały się głosy, że ustanawiane są one dokładnie po to by poddać dzieci i rodziny interwencji państwa i monitoringowi obarczonemu stałym zagrożeniem ich zabrania.
***
Zwolennicy, z ogromnym wsparciem finansowym od rządu i Unii Europejskiej, i z niemal niewidoczną kampanią opozycji, wygrali miażdżącą większością.
***
Wielki Brat raz jeszcze zadziałał nad wyraz skutecznie.
MCC/LSN