„Na plażę wpadło kilkuset kiboli Ruchu Chorzów, widziałem też kilku Arki Gdynia, wszyscy od początku byli agresywni, zaczepiali ludzi, nagle wypatrzyli marynarzy z meksykańskiego żaglowca i zaczęli ich atakować, bić, wyzywać – mówi nam pan Marcin, jeden z plażowiczów” - napisał na swoich stronach internetowych tabloid „Fakt”.
„Marynarze opalali się na plaży, kiedy nagle napadła ich grupa prawdopodobnie pijanych, półnagich mężczyzn, z szalikami Ruchu Chorzów. Kibice z Chorzowa przyjechali do Gdyni na niedzielny mecz ich drużyny z Arką w Pucharze Polski. Agresorzy mieli gonić Meksykanów, krzycząc za nimi: "Brudasy!", "Czarnuchy!".” - to relacja „Gazety Wyborczej”.
„Kibole Ruchu zrobili regularne polowanie na chłopców z Meksyku” - alarmował kanał TVN24 a Radio Gdańsk lamentowało: „Do bójki doszło na plaży miejskiej Śródmieście w Gdyni. Działa się ona na oczach innych plażowiczów, którzy chcieli pomóc, ale w tej sytuacji byli bezsilni. Jak mówią, na plaży było kilkuset kiboli w niebieskich koszulkach. Na jednego marynarza rzucało się kilkudziesięciu pseudokobiców. Plażowicze bali się interweniować, jedno co mogli zrobić, to powiadomić policję, która ich zdaniem, nie przyjeżdżała”.
Medialną narrację przejęli politycy, którzy nie pofatygowali się by sprawdzić fakty, tylko z miejsca uznali chorzowskich kibiców za sprawców całego zdarzenia.
Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, powiedział wprost: „Nasi goście z Meksyku są gośćmi szczególnymi, zawsze serdecznie witanymi. Tak było i będzie. Nie pozwolimy, by jakiekolwiek wybryki bandyckie przekreśliły, czy utrudniały tę przyjaźń”.
Bartłomiej Sienkiewicz podczas konferencji prasowej również całą winę za zajścia zwalił na kibiców ze Śląska: „Dla mnie kluczowe pytanie w tej sprawie brzmi: jak to się stało, że kibole znaleźli się na plaży wśród normalnych ludzi. Tu nie chodzi o politykę, bo niektórzy z państwa mogą uważać tych ludzi za patriotów. Chodzi raczej o pewien rodzaj zdziczenia obywateli polskich. musimy ich socjalizować, a jeżeli się nie da, to socjalizować siłą”.
Od fanów swojej drużyny odcięli się również działacze chorzowskiego klubu, którzy napisali w oświadczeniu: „Mamy nadzieję, że ani klub, ani jego prawdziwi kibice nie będą w żaden sposób utożsamiani z tymi wydarzeniami. Od wielu lat z zaangażowaniem propagujemy pozytywny i zgodny z literą prawa doping i inicjujemy kampanie społeczne popularyzujące futbol. Niestety, szeroko opisywane przez media, negatywne zachowanie grupy pseudokibiców nie tylko godzi w dobre imię klubu, ale także stawia w złym świetle całe środowisko piłkarskie”.
Przekaz jest jasny: kibice to bandyci, których należy izolować od „normalnej” części społeczeństwa, zagrożenie dla porządku publicznego i wstyd dla Polski.
A co wynika z analizy obecnie znanych faktów?
Po pierwsze: to kibic ze Śląska trafił do szpitala z ranami kłutymi klatki piersiowej a nie, jak wstępnie ogłosiły media, Meksykanin. Już ten fakt świadczy o tym, że media przeinaczały rzeczywistość i dostosowywały ją do swojej redakcyjnej linii nakazującej przedstawiać kibiców w jak najgorszym świetle. Fakt ugodzenia kibica nożem może (acz nie musi) potwierdzać wersję, że kibice stanęli w obronie zaczepianej kobiety.
Po drugie: nagrania z monitoringu udostępnione przez policję również nie pozostawiają wątpliwości. Marynarze z „ Cuauhtemoca” zaczepiali plażowiczki i obrażali korzystających ze słońca kibiców. W końcu któryś z nich nie wytrzymał i doszło do szarpaniny, która przerodziła się w bójkę.
Po trzecie wreszcie: Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji, twierdzi, że w bójce brało udział trzydzieści osób i to Meksykanie, bez żadnych wątpliwości, ją sprowokowali: „Ze wstępnych ustaleń wynika, że siedmiu Meksykanów zaczepiało ludzi na plaży, a kiedy zaczepili kibiców doszło do utarczek słownych, szarpaniny i bijatyki z użyciem groźnych przedmiotów takich jak potłuczone butelki”.
Drodzy państwo „dziennikarze”, czy kibice usłyszą z waszych złotych i faktotwórczych ust słowo „przepraszam”? Czy w ramach sprostowania napiszecie, że stanęli w obronie zaczepianej i obrażanej kobiety? Czy jesteście gotowi przyznać się do błędu i ponieść jego konsekwencje?
Panie prezydencie Szczurek, czy „szczególni goście z Meksyku” mają jakieś specjalne prawa? Czy do tych praw zalicza się obrażanie kobiet i zaczepianie ludzi? A może, pańskim zdaniem, to kobieta, która odepchnęła „specjalnego gościa” sprowokowała bijatykę zachowując się ksenofobicznie i rasistowsko? Na jakiej podstawie gości zagranicznych nazywa pan „szczególnymi”? Czy nasi rodzimi turyści odwiedzający miasto, którego jest pan chwilowo gospodarzem, są gośćmi niższej kategorii?
Panie ministrze Sienkiewicz, proszę mi zdefiniować pojęcie „normalnego ludzia”. Czy fani piłki nożnej nie spełniają definicyjnych norm? Jakie cechy i właściwości uprawniają „ludzia” do wstępu do miejsc publicznych? A może kibiców powinno się ich pozamykać w klatkach w ramach „socjalizowania siłą” i pokazywać za pieniądze? A'propos „socjalizowania siłą”: proszę mi wskazać przepis prawny zezwalający organom państwa na przymusową reedukację wybranych grup społecznych. A może zapragnął pan był sięgnąć do najlepszych (chińskich i północnokoreańskich) wzorców?
A Wy, drodzy moi szanowni Czytelnicy, zanim następnym razem dacie wiarę medialnym doniesieniom weźcie sobie zimny prysznic i poczekajcie na fakty, nie te prasowe ale te, bardzo przepraszam panią profesor od języka polskiego, autentyczne. Albo lepiej – poświęćcie trochę czasu by owe fakty znaleźć, bo w maistreamowych mediach raczej ich nie znajdziecie. Wczorajszy przekaz zaserwowany przez media to bowiem nic innego jak kłamstwo, manipulacja i oczernianie ludzi, czyli – mówiąc kolokwialnie – dupa zbita, Meksyk w gruzach, pic na wodę i fotomontaż. Wstyd, panowie dziennikarze, wielki wstyd. Wbijcie sobie do swoich zaczadzonych łepetynek, że fakty i rzetelność ZAWSZE są ważniejsze od „linii redakcyjnej” a prawda, mimo nauk dr Goebbelsa, i tak zawsze – prędzej czy później – wyjdzie na jaw. A wy, drodzy moi, wyjdziecie za to na durniów.
Alexander Degrejt i Monika Nowak