- Urząd miasta Warszawy chce prowadzić młodzież ponadgimnazjalną na tak kontrowersyjny film jakim jest „Pokłosie”. To nie jest właściwe. Ten film opowiada o fikcyjnej historii. Nie nawiązuje do Jedwabnego, do sytuacji, które miały w Polsce miejsce. Młodzież ponadgimnazjalna powinna oglądać taki film za zgodą rodziców. Jeśli władze Warszawy chcą organizować dla młodzieży pokazy filmu „Pokłosie” to powinny organizować również pokazy takich filmów jak „Mgła” Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej. Na takich samych zasadach. Skierowałem do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz interpelację w tej sprawie – mówi Wąsik.


Polecamy również tekst Macieja Wasika „Po rozprawieniu się z Cedynią czas na Małego Rycerza”, który ukazał się na stronie warszawskipis.pl:

Urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz rozesłali, do młodzieży ze szkół ponadgimnazjalnych m. st. Warszawy, zaproszenie na projekcję filmu reżysera Pasikowskiego „Pokłosie”. Dyrektor Biura Edukacji do zaproszenia na pokaz filmu dołączyła dwa scenariusze  lekcji przygotowanych przez organizatorów pokazu. W jednym z nich, w części „ Pokłosie jako film o odpowiedzialności” (sic!) autorzy  scenariusza zalecają, aby przytoczyć młodzieży fragment wywiadu udzielonego przez  reżysera Władysława Pasikowskiego dla tygodnika „Newsweek":


„Ten film powstał ze wstydu. To jest bardzo silna emocja. Jak większości młodych ludzi w PRL zaoferowano mi Sienkiewiczowską wizję historii Polski. Z jakiegoś jednak powodu unikano nagłaśniania „Ogniem i mieczem”, więc nie dziwota, że natychmiast po tę książkę sięgnąłem. Obrazy pacyfikacji powstania ukraińskiego są u Sienkiewicza porażające. Pan Wołodyjowski, „rzeźnik zawołany”, nabijał Kozaków na pale tysiącami. Powstało we mnie podejrzenie, że nie wszystko w naszej historii jest takie cudowne…” (pisownia oryginalna)


Autorzy scenariusza zlitowali się nad Wołodyjowskim (a może nad Pasikowskim) i wyrzucili jedno zdanie z wypowiedzi Pasikowskiego odnoszące się do Małego Rycerza: „Vlad Dracula Palownik to przy nim amator.”

Po przeczytaniu tych kilku zdań wypowiedzianych przez Pasikowskiego wpadłem w zakłopotanie. Czytałem „Ogniem i Mieczem” kilkakrotnie i nigdy nie udało mi się dowiedzieć, że sympatyczny oficer dragonów Michał Wołodyjowski to „Drakula”, „rzeźnik zawołany”, który „nabijał Kozaków na pale tysiącami”. Wręcz nie przypominam sobie w Ogniem i Mieczem sytuacji by Pan Wołodyjowski choć jednego Kozaka wbijał na pal !!!

Ale przecież niemożliwym jest by reżyser Pasikowski nie czytał „Ogniem i Mieczem”, skoro mówi, że czytał. Znaczy czytał, ale nie zrozumiał. Pytanie cóż jeszcze w swoim życiu przeczytał reżyser Pasikowski i nie zrozumiał?

Należy zadać pytanie co czytali i czego nie zrozumieli urzędnicy Hanny Gronkiewicz Waltz z Biura (sic!) Edukacji, przepuszczając w scenariuszu dla młodzieży takie banialuki? Ale nie oczekujmy zbyt wiele.

Pan pułkownik Michał Wołodyjowski powiedziałby „nic to” i co najwyżej kogoś by wypłazował – pisze Wąsik.

 

Not. JW/warszawskipis.pl