Przemysław Wipler jako jedyny poseł zagłosował przeciwko podniesieniu świadczeń pielęgnacyjnych do 1000 złotych. W 2015 roku mają one być jeszcze wyższe i wynosić 1200 zł miesięcznie, a 2016 roku – 1300. Wipler był jednak temu przeciwny, a jako argument tej skandalicznej decyzji podał tekst Bartosza Marczuka...
„Czy na pewno najlepszym rozwiązaniem jest skazywanie ich na bierność zawodową? Czy nie lepiej nie zabraniać im wykonywania pracy? Czy na pewno powinniśmy jako podatnicy finansować te świadczenia bez względu na dochód i zamożność całego gospodarstwa domowego? A co jeśli ojciec dziecka świetnie zarabia? Czy na pewno budżet powinien wypłacać takie samo wsparcie bez względu na stopień niepełnosprawności dziecka? Inaczej trzeba zajmować się dzieckiem na trwałe przykutym do łóżka, a inaczej tym, które może chodzić do szkoły. Czy nie powinniśmy postawić na opiekę instytucjonalną, która da rodzicom możliwość powierzenia pieczy nad ich dziećmi specjalnym placówkom, a im samym umożliwi pracę?” - pytał w swoim tekście Marczuk. A Wipler uznał, że pytania te są na tyle sensowne, że można odebrać rodzicom dzieci niepełnosprawnych pomoc.
Dyskusja bowiem, stawianie pytań (choć nie rozumiem, dlaczego dla niepełnosprawnych dzieci lepsza ma być placówka niż właśni rodzice, i dlaczego uznanie, że zajmowanie się własnymi dziećmi to „skazanie” czy wreszcie dlaczego dobre zarobki ojca mają oznaczać, że matka dziecka jest dyskryminowana) nie zastąpią realnej pomocy dla wielu rodzin. Pomocy, która jest im potrzebna, i to o wiele bardziej, niż libertariańskie pitolenie Wiplera. Solidarność, to lekcja którą zadał nam Jan Paweł II, szkoda, że poseł katolik, konserwatysta pokazuje oblicze wrogie papieżowi i obce temu, co najważniejsze w polskiej tradycji. Oblicze niesolidarnego, libertariańskiego egoisty. Szkoda Przemku. I wstyd mi, że wiązałem z Tobą nadzieję w polskiej polityce. To głosowanie pokazało, że były one płonne.
Tomasz P. Terlikowski