Ktoś mnie zapytał: dlaczego Pan jest takim monarchistą: odpowiedziałem, bo to jest jedyna formuła łącząca stałość władzy z silną władzą.


Demokracja parlamentarna oparta była na zaszczepionym w ekstazie poetycznej przez Rousseau przekonaniu, iż sędzią najsprawiedliwszym, sędzią najsubtelniejszym, sędzią mającym możność poznania najdrobniejszych szczegółów jest całość mieszkańców danego kraju. Na tym spoczywała teoria suwerenności ludu. W imię tego apelowano rozumnymi argumentami do wyborców. Nie udawało się. Wśród wyborców zwyciężały stale sentymenty, a czasem najgłupsze i najdziksze namiętności. Demokracja parlamentarna przysposobiła się do tych warunków. Idąc do wyborów potrafiła łączyć prawdę z kłamstwem, odwołanie się do sentymentów i namiętności z prawdziwym programem w sprawie interesów kraju. Wiec i trybuna wiecowa stawała się trampoliną dla niejednej wybitnej jednostki – trampoliną nie gorszą i nie lepszą od innych sposobów wybicia się w górę. Demokracja parlamentarna posiadała wreszcie w wieku XX mnóstwo hamulców, z których jednym z najlepszych była instytucja monarchiczna, świetnie z funkcjonowaniem parlamentu zespolona przez parlamentaryzm angielski, hamulcem było także dopuszczanie do urny wyborczej tylko ludzi z pewnym cenzusem umysłowym. W Rosji w roku 1917 pękło to wszystko. Starły się tam grupa ideowców, wierzących w możliwość rządzenia na podstawie większości w takim kraju, jak Rosja, i grupa mniejsza, dla której ta większość nie była żadnym „tabu”, lecz która wierzyła w swój program, w swoją ideę, w siebie wreszcie. Pomimo, że była to grupa „bestialska i bestializująca”, jak słusznie ją prof. Zdziechowski nazywa, jednakże wygrała. I musiała wygrać. Władza Mikołaja II rozpadła się sama, gdyż nie ma i nie było na świecie zwycięstw rewolucji, są tylko rozkłady władzy, a z tego że jego spadkobiercy od Lwowa do Kiereńskiego chcieli rządzić Rosją na podstawie „demokratycznej większości ludu”, pojętej w najbardziej konsekwentnej formie tego frazesu – od razu trzeba wnosić, że byli zbyt głupi aby naprawdę tym państwem rządzić.


Gdy się dziś traktuje problem władzy, traktuje się go zawsze jako skutek, jako rezultat takich czy innych objawów życia: społecznych, ekonomicznych, narodowościowych, socjalnych etc. Zdaje mi się, że przez wyodrębnienie go z innych dyscyplin socjologicznych problem władzy ogromnie zyska na jasności. Władza jest siłą twórczą w wielu wypadkach w życiu ekonomicznym i społecznym, a nic tylko pochodną od tych zjawisk. Władza silna tworzy cuda, tworzy wielkie imperia, tworzy wielkie narody, władza słaba najliczniejsze narody doprowadza do gnicia. Dać Polsce władzę silną to więcej aniżeli wygrać jedną wojnę, to warte wysiłków, poświęceń i ofiar największych.


Po wyodrębnieniu problemu władzy przedstawia się on zdaniem moim jako kwestia selekcji najodpowiedniejszych ludzi na urzędach publicznych. I dlatego żaden system selekcji nie może tu być bezwzględnie odrzucony, ale także żaden system selekcji nie powinien być monopolicznie stosowany.


Nie więc odrzucam wyborów, przeciwnie schylam przed nimi głowę jeśli chodzi np. o instytucje gospodarczo-samorządowe. Wtedy, jeśli są one oparte o koła obywateli dorosłe do pojmowania danych zagadnień, co jest rzeczą możliwą jeśli chodzi o wybory w skali gminy wiejskiej lub Izby Handlowej, wybory do samorządów stają się szkołą obywatelską i uobywatelniającą. Nie mogę też odrzucić wyborów do parlamentu z tym jednak, że wybory takie, zwłaszcza jeśli będą powszechne, nie będą mogły nigdy reprezentować siły intelektualnej i intelektualnych możliwości narodu, lecz tylko poszczególne sentymenty krążące po narodzie, i z tym, że ta reprezentacja będzie bardzo niedoskonała, gdyż nie będzie nigdy mogła wyrazić intensywności danych sentymentów. – Stąd to niesłychane niebezpieczeństwo składania wszechwładzy w ręce parlamentu.


/

Można tu powiedzieć, że skoro całe zagadnienie władzy sprowadzam do kwestii selekcji ludzi na urzędach, to tym samym przekreślam monarchę, gdyż w monarchii o najwyższym urzędzie w państwie decyduje przypadek, urodzenie. Otóż tak nie jest. Archimedesowy punkt oparcia jest tu moim argumentem. Dla mnie władza najwyższa w państwie powinna być suwerenna, powinna być źródłem i mocą całego państwa, a stąd nie powinna być stale osłabiana przez stałą walkę o władzę. Źródło władzy, głowa państwa – siła tej instytucji nie powinna być osłabiana przez walkę o sprawowanie tej godności przez tego, czy innego. Ze wszystkich znanych systemów: wyborów przez reprezentacje, plebiscytów, pronunciamento[1] jedynie monarchia rozwiązuje sprawę urzędu najwyższego bez uciekania się do konstrukcji walki o sprawowanie tej instytucji najwyższej. Monarchia teoretycznie poświęca kwalifikacje osobiste najwyższego urzędnika dla tej jego nadzwyczajnej cechy, że do sprawowania swego urzędu dochodzi przez zupełnie inną drogę aniżeli wszyscy inni obywatele państwa, jest więc postawiony poza konkurencją. W praktyce jednak okazało się, że system wyborów najwyższego urzędnika pozornie racjonalniejszy w rzeczywistości zawodzi i prezydenci np. Francji od 1870 po 1914 wzięci razem byli mniej warci, aniżeli monarchowie Europy, którzy panowali w tym samym czasie.


Władza silna nie powstanie nigdy z parlamentu, jest ona nawet sprzeczna z samą istotą parlamentu, – może więc powstać albo tylko drogą Mussoliniego, bolszewików, Primo de Rivery – ale tak powstała władza nigdy nie będzie stałą, chociaż może być silną. Władzę silną i stałą dać może tylko monarchia.


Przed zamachem majowym Polska była pozbawiona nie tylko władzy silnej, lecz w ogóle pozbawiona była elementów siły w swoich elementach politycznych. Rząd był bezsilny, Sejm był tak słaby, że dobrowolnie zrzekał się sprawowania rządów (rządy pozaparlamentarne), Senat był przytułkiem dla emerytów partyjnych, instytucją obmyśloną dla ośmieszania dwuizbowości, partie polityczne były także zupełnie słabe. Piłsudski nie dał nam jeszcze władzy silnej, lecz dał władzę bez porównania silniejszą, i Piłsudski dokonał olbrzymiej demonstracji dlaczego i po co państwo powinno posiadać silną władzę. Żądania silnej władzy nie kwestionuje już dziś w Polsce prawie nikt, choć pozytywnie dla ustalenia władzy silnej, czy choćby silniejszej, nic się u nas nie robi. Monarchiści polscy do formuły Piłsudskiego o władzy silnej dodają tylko: władzy silnej i stałej. Formuła ta – to monarchia.

 

Stanisław Cat - Mackiewicz

 

Fragment pochodzi z książki wydawnictwa Universitas pt. Kropki nad "i". Dziś i jutro.

 

Portal fronda objął patronatem kolekcję Pism Wybranych Stanisława Cata - Mackiewicza. Fronda.pl będzie publikować fragmenty wszystkich tomów jakie wydaje wydawnictwo Univeristas.

 



[1] Dosł. (z port.) „oświadczenie” (hiszp. pronunciamiento) – stosowane w Portugalii, Hiszpanii i krajach Ameryki Łacińskiej określenie wojskowego zamachu stanu.