Ale nic z tego. Od rana polskie (trzeba przyznać, że za włoskimi) media zastanawiają się, czy w przyszłym roku Benedykt XVI poda się do dymisji czy nie. Spektakl pod tytułem: „Kiedy papież zrezygnuje 2” należy więc uznać za rozpoczęty.
I czysto prawnie scenariusz rezygnacji nie jest nie do wyobrażenia. Zdarzali się w historii papieże, którzy podawali się (lub byli podawani) do dymisji. Paweł VI, wedle świadectw swoich współpracowników, też miał się nad tym zastanawiać. A prawne polecenie przenoszenia biskupów na emerytury po 75 roku życia, które wprowadzono po Soborze Watykańskim II (moim zdaniem nie nazbyt szczęśliwie) tylko takie prawdopodobieństwo wzmacniają. Jeśli bowiem zaślubiny z Kościołem diecezjalnym (a tym jest biskupstwo) mogą zostać zerwane z powodu osiągnięcia wieku emerytalnego, to dlaczego inaczej miałoby być z biskupstwem Rzymu?
Wszystkie te uwagi nie powinny jednak przesłaniać rzeczywistości papiestwa. A ta jest taka, że od wielu wieków papieże nie przechodzili na emerytury i wcześniej nie rezygnowali. Każdy z nich miał poczucie, że papiestwo jest krzyżem, który trzeba nieść do końca, i że gdyby oni się wycofali, to jak w słynnym podaniu o św. Piotrze, sam Chrystus zająłby ich miejsce. Cierpienie, choroba nie są przeszkodą w byciu następcą św. Piotra i zastępcą Jezusa Chrystusa. A najlepszym na to dowodem jest posługa Jana Pawła II, który świadczył o Jezusie i Jego Ewangelii najmocniej, jako człowiek cierpiący i schorowany, niemal nie będący w stanie wykonywać swojej misji.
Dozgonność funkcji papieskiej jest też mocnym świadectwem tego, że Kościół nie jest instytucją tylko ludzką, że wierzy w Opatrzność, i że nie godzi się z typowym dla współczesności (a niestety dotyczy to również sytuacji biskupów w Kościele) postrzeganiem człowieka z perspektywy utylitarnej, pragmatycznej. Z takiej perspektywy człowiek słaby, schorowany, udręczony nie może sprawnie realizować swojej misji. I jeśli chodzi o zarządzanie, to być może czasem tak jest. Ale papiestwo, tak jak biskupstwo jest przede wszystkim służbą, ojcostwem. A to realizuje się do końca życia, a nie do emerytury.
I właśnie z tych powodów nie wierzę, by Benedykt XVI czy którykolwiek jego następca podał się do dymisji. Mimo że jest to prawnie możliwe.