Wiara i magia
„Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”. Każdy katolik zna pierwsze przykazanie dekalogu. Zabobony są wykroczeniem właśnie przeciw pierwszemu przykazaniu. Są więc wykroczeniem poważnym. Grzesznik pokazuje, że istotnie ufa innym siłom, szuka pomocy nie Boga, lecz kogokolwiek, nawet, gdyby był to demon. Właśnie demon stoi za wszelkiego rodzaju pokusami każącymi szukać wyroczni, przepowiadania przyszłości czy magii. Niektórzy nawet nie mają się odwagi się przyznać do tego rodzaju duchowego tchórzostwa. „Nie wierzę w zabobony, bo to przynosi pecha” – powiadają.
Otwarcie na zło
Coraz częściej ludzie uskarżają się na niepowodzenia, choroby ciała i duszy, których źródła wykraczają poza naukowe wyjaśnienia. Nie zdają sobie sprawy, że mogą znajdować się w polu oddziaływania sił nieczystych. Co istotne, nie jest to oddziaływanie przypadkowe. Wymaga bowiem zgody osoby, która znajduje się pod ich wpływem. Swoistego „otwarcia” się na ich działanie. Zabobony czy zainteresowanie magią jest najczęstszą inicjacją, która otwiera człowieka na złego ducha. Współcześni egzorcyści mają ręce pełne roboty.
Jest to plaga naszych czasów. W chwili, gdy człowiek w ciągu kilku godzin odbywa podróże międzykontynentalne, medycyna wyeliminowała większość chorób śmiertelnych, a cywilizacja osiąga szczyt swojego rozwoju, w dziedzinie ducha ludzie cofają się do starożytności, mamiąc się dziecinnymi wyliczankami, przysłowiami czy zabawami, które mają świadczyć o tym, że posiadają jakąś tajemną wiedzę niedostępną dla innych osób. Dochodzi do tego, że we Włoszech, kraju katolickim, funkcjonuje już więcej wróżek i wróżbitów niż księży i zakonnic.
Niestety nie lepiej jest w Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie pogańskich tradycji nigdy nie udało się wykorzenić. W Rydze na jednym z mostów, młodzi ludzie umieszczają kłódki a klucze wrzucają do Dźwiny. Ten zabobon dotarł także do Polski, podobnie jest np. we Wrocławiu. Kłódka ma być symbolem trwałego związku. Jednak, gdy jeden z Łotyszy zapragną rozwieść się z żoną, pospieszył na most by przeciąć swą kłódkę. Poślizgnął się, wpadł do rzeki i utopił się. Może litościwy Pan uchronił go w ten sposób przed śmiertelnym grzechem cudzołóstwa?
Zero tolerancji
Pan Bóg jest Bogiem zazdrosnym – mówi Pismo. Innymi słowy nie toleruje On żadnego odstępstwa. W swojej miłości daje nam nieograniczoną wolność. Możemy Go odrzucić. Ale wierność traktuje On laurem świętości. Wierność Bogu Jedynemu jest wynagradzana sowicie. Wiernego Bóg nie opuszcza nigdy. Nagradza wierność Abrahama, wierność trzech młodzieńców w piecu ognistym, wierność braci idących po kolei ochoczo na śmierć na oczach matki, którzy nie zgodzili się na odstępstwo, czy wreszcie wierność św. Józefa, ziemskiego opiekuna Jezusa. Zapewne niektórzy z nas także doświadczyli natychmiastowej nagrody Boga za dochowanie wiary.
Dlatego może dobrze jest sobie zadać pytanie, czy Bóg rzeczywiście jest moim Jedynym Bogiem, czy nie mam innych bogów? Czemu poświęcam najwięcej czasu? Może jestem czcicielem mamony, prawdziwego boga tego świata? Może moim bogiem jest alkohol? Może seks? Może adoruje godzinami telewizor? A może swoje ciało, namaszczając je kosmetykami, pieszcząc je bez końca w wannie, snem lub na siłowni. Ojcowie kapucyni mówią, że gdy przyjdzie sąd ostateczny Chrystus w naszym ciele będzie doszukiwał się podobieństw ze sobą. Czy jestem podobny do Chrystusa, czy mam jego rany, ślady bicza, czy umieram dla drugiego człowieka, czy dźwigam swój krzyż?
Zarówno magia, jak i zabobon mogą być postrzegane jako atrakcyjna z pozoru droga na skróty. Droga, która omija krzyż. Demon trzyma nas człowieka w nieustannym lęku przed cierpieniem i śmiercią. Praktyki okultystyczne, nawet w wersji „light” takiej jak czytanie horoskopów, stawianie sobie kart czy ostrożność w piętek trzynastego, mają być przecież sposobami na przechytrzenie losu, uniknięcie nieprzyjemnych sytuacji, dokonanie najbardziej optymalnego wyboru, osiągnięcie wymarzonego sukcesu. Jeśli chcesz zobaczyć swojego boga spójrz w lustro. Świat ma wyglądać tak ja chcę. Inni mają się zachowywać tak, jak ja sobie wyobrażam. Nawet Bóg ma spełniać moje prośby natychmiast wtedy, gdy ja o to poproszę.
Ostrzega prorok Izajasz:
„Mówiłaś: To już na wieki będę zawsze władczynią. Nie wzięłaś sobie do serca tych zdarzeń, nie rozpamiętywałaś ich końca.
A teraz posłuchaj tego, Wykwintna, siedząca sobie bezpiecznie, która mówisz w sercu swoim: Tylko ja i nikt inny! Nie zostanę wdową i nie zaznam sieroctwa.
Lecz spadnie na ciebie jedno i drugie w jednym dniu, niespodzianie. Sieroctwo i wdowieństwo w pełni spadną na ciebie, pomimo wielu twoich czarów i mnóstwa twoich zaklęć.
Polegałaś na twojej złości, mówiłaś: Nikt mnie nie widzi. Twoja mądrość i twoja wiedza sprowadziły cię na manowce. Mówiłaś w sercu swoim: Tylko ja, i nikt inny!
Lecz przyjdzie na ciebie nieszczęście, którego nie potrafisz zażegnać, i spadnie na ciebie klęska, której nie zdołasz odwrócić, i przyjdzie na cię zguba znienacka, ani się spostrzeżesz.
Trwajże przy twoich zaklęciach i przy mnogich twych czarach, którymi się próżno trudzisz od swej młodości. Może zdołasz odnieść korzyść? Może zdołasz wzbudzić postrach?” (Iz 47,7-12)
Do Boga przez Krzyż
Głupiemu człowiekowi nieraz wydaje się, że Bóg go nie widzi, że można go przechytrzyć, że jest się mądrzejszym od swego Stwórcy. Myśląc w ten sposób oszukujemy samego siebie. Sięgając po zabobon poszukujemy innych sojuszników. Tam gdzie nie trzeba. Tym samym plujemy Bogu w twarz. A on, którego nie można przecież obrazić, po raz kolejny Swą twarz wyciera i z miłością wyciąga do nas rękę.
Nie miejmy złudzeń. Nie uciekniemy od cierpienia. Większość naszych planów nigdy się nie powiedzie. Jedynym celem naszego ziemskiego życia jest śmierć. A życie jest krótkie. Dlatego naszą jedyną powinnością jest odczytanie planów Boga względem naszego życia. Jak podpowiada zaś Tradycja Kościoła, modlitwa powinna być prośbą o „dostrojenie się” do Bożego planu względem nas.
U stóp Krzyża Chwalebnego, używanego podczas celebracji liturgicznych przez wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej, przedstawione są węże. Wymowa tego jest prosta. Jeśli decydujesz się na zejście ze swojego krzyża, ukąszą cię węże. Demon jest zaś jak pies na łańcuchu. Im bliżej podejdziesz, tym większe prawdopodobieństwo, że ugryzie. Im dalej się trzymasz, tym jesteś bezpieczniejszy, a najbardziej bezpieczny jesteś… na swoim krzyżu.
Tylko Chrystus zwyciężył śmierć. Nie musimy już się bać. Śmierć została pokonana. On pokazał nam wzór miłości, która zawstydziła jego wrogów. Umierać za drugiego człowieka, umierać nawet za nieprzyjaciela. Bóg kocha nas takimi jesteśmy. Bezwarunkowo. Nawet wtedy, gdy go zdradzamy. Pozwoli nam zawsze powracać. Jak dobry, kochający Ojciec. Już czas odwzajemnić tę miłość.
Tomasz Teluk