1. W ostatnią środę, późnym wieczorem odbyło się w Sejmie wreszcie pierwsze czytanie projektów ustaw dotyczących wydobycia gazu łupkowego w Polsce: o zasadach wykonywania własności górniczej przez Skarb Państwa w zakresie wydobywania węglowodorów oraz utworzeniu Funduszu im. Ignacego Łukasiewicza złożonego przez posłów Prawa i Sprawiedliwości jeszcze jesienią 2011 roku oraz dwóch projektów rządowych o zmianie ustawy prawo górnicze i geologiczne i ustawy o tzw. specjalnym podatku węglowodorowym.
Rząd reprezentowali zaledwie sekretarze i podsekretarze stanu Główny Geolog Kraju zresztą niedawno powołany Sławomir Brodziński i Janusz Cichoń zajmujący się podatkami, co dobitnie świadczy jak obecna ekipa traktuje wydobycie gazu łupkowego w naszym kraju.
2. A przecież w kampanii wyborczej w 2011 roku sztab wyborczy Platformy zorganizował premierowi Tuskowi konferencję prasową na tle odwiertu, nad którym płonęła flara z mocną sugestią, że właśnie tutaj na Pomorzu, dowiercono się do złoża gazowego o dużej wydajności (dopiero niedawno wydało się, że gaz do tej flary doprowadzono z sąsiedniego miasteczka).
Wtedy właśnie urzędujący już 4 lata premier Tusk mówił „do 2013 roku wprowadzimy rozwiązania gwarantujące Polsce wysokie przychody z wydobycia gazu łupkowego, które przeznaczymy na bezpieczeństwo przyszłych emerytur”.
Po wygraniu wyborów przez Platformę i stworzeniu koalicji z PSL-em na II kadencję, wygłaszając expose jeszcze raz powtórzył, że wydobycie gazu łupkowego w Polsce będzie jednym z priorytetów jego rządu.
Po kolejnych blisko 3 latach od tego momentu, mamy wreszcie rządowe projekty ustaw w tej sprawie (ten poselski musiał więc leżakować w Sejmie ponad 2 lata) ale są one bardzo kontrowersyjne.
3. Okazuje się, że rząd zrezygnował z koncepcji spółki o 100% kapitale należącym do Skarbu Państwa pod nazwą Narodowy Operator Kopalin Energetycznych (NOKE), która miałaby udziały do 5% w każdym podmiocie, który uzyskałby koncesję wydobywczą na gaz łupkowy w Polsce.
Ponieważ jak stwierdził w Sejmie Główny Geolog Kraju takie rozwiązanie, kontestowały wszystkie spółki poszukujące gazu łupkowego w Polsce, a także w samym rządzie „były spory pomiędzy resortem środowiska i resortem skarbu państwa o nadzór nad NOKE, zdecydowano się przenieść część kompetencji tej spółki do istniejącego już Wyższego Urzędu Górniczego”.
Prawda, że ładne, premier nie jest w stanie rozstrzygnąć sporu pomiędzy dwoma resortami w tak fundamentalnej z punktu widzenia interesów Skarbu Państwa sprawie, to rezygnujemy z rozwiązania bez którego będziemy „głusi i ślepi” na to co robią spółki w ramach udzielonych im koncesji na poszukiwania, a później i wydobycie gazu łupkowego.
4. Z kolei projekt ustawy podatkowej dotyczącej wydobycia węglowodorów, uderza z całą mocą w dwa polskie koncerny i ich dotychczasowe wydobycie gazu i ropy z konwencjonalnych zasobów.
Nową ustawą wprowadzono bowiem dodatkowe opodatkowanie PGNiG i Lotosu od wydobycia gazu i ropy ze złóż konwencjonalnych przy czym w odniesieniu do tej pierwszej firmy chodzi o kwotę aż 1,2 mld zł rocznie (jest rozwiązanie podobne do wprowadzonego dwa lata temu tzw. podatku miedziowego, który obciążył koncern Polska Miedź S.A.).
Okazuje się, że rząd specjalnie nie wierzy w przyszłe dochody z wydobycia gazu łupkowego więc chce sięgnąć chociaż po te z wydobycia konwencjonalnych zasobów, choć to oznacza, że osłabia finansowo spółki na które spadł główny ciężar poszukiwań gazu łupkowego w Polsce po wycofaniu się potentatów zagranicznych takich jak amerykańskie Exxon Mobil i Marathon Oil, kanadyjski Talisman Energy, włoski koncern Eni czy francuski Total.
Ponieważ wykonanie jednego otworu poszukiwawczego w polskich warunkach kosztuje około 15 mln USD (a więc blisko 50 mln zł), a jak napisał NIK w swym ostatnim raporcie pokontrolnym, że tylko do wiarygodnego oszacowania wielkości zasobów gazu łupkowego w Polsce potrzebne jest przynajmniej 200 odwiertów poszukiwawczych, a tej pory przez blisko 6 lat wykonano takich odwiertów zaledwie 51, to tylko na same poszukiwania gazu, potrzebne są olbrzymie pieniądze.
Teraz projekty trafią do komisji sejmowych, a ponieważ jak wspomniałem w tych rządowych aż roi się od kontrowersji, to upłynie pewnie sporo czasu zanim staną się one obowiązującym w Polsce prawem.
Zbigniew Kuźmiuk/Zbigniewkuzmiuk.pl