Marta Brzezińska-Waleszczyk: „Sfotografujemy mordę za mordą. Opublikujemy dane. Wywiesimy plakaty w miastach, dzielnicach , na ulicach – wszędzie tam gdzie żyją. Tam ich powiesimy, aby każdy widział z imienia i nazwiska kto jest faszystą. Będziemy na nich pluć, wsadzać do więzienia, gnębić w miejscu pracy” i „Złapiemy ich za mordę!”. Ich, czyli krótko mówiąc, narodowców. Być może i pana redaktora, bo przecież powszechnie wiadomo, że pan z nimi sympatyzuje. Jak się panu podoba – przepraszam, że posłużę się prymitywnym językiem Palikota – perspektywa złapania za mordę?
Rafał A. Ziemkiewicz: Wszystko, co robię, jest jak najbardziej jawne. Mówiąc najzupełniej szczerze, zależy mi na popularności, więc jeśli moje poglądy będą promowane w jakikolwiek sposób i przez kogokolwiek, to mnie to oczywiście nie będzie przeszkadzało. Moje nazwisko, twarz a także poglądy są powszechnie znane. Doskonale wie to pan Palikot, którego nota bene nazywam panem tylko ze względu na wrodzoną uprzejmość i konwenans. Wszyscy przecież wiemy, jak bardzo nikczemnym indywiduum i dość żałosną kreaturą jest. Co znamienite, Palikot przechodził już przez rozmaite wcielenia – był katolickim fundamentalistą, antyklerykałem, gospodarczym liberałem, bolszewikiem, pogromcą alkoholizmu i najlepszym przyjacielem Aleksandra Kwaśniewskiego, krótko chodzącym przy jego goleni.
Czyli zapowiadania przygotowywania spisu faszystów to tylko błazenada, chwyt „pod publiczkę”?
Obecne pajacowanie na wielkiego pogromcę faszyzmu jest którąś z kolei próbą zwrócenia na siebie uwagi, zdobycia popularności i stanięcia na czele czegoś. Palikot dostrzega strategię nagonki na rzekomych faszystów, ponieważ szeroko pojęta władza (zarówno czynniki rządowe, jak i tzw. czwarta władza – media) promują tezę o rzekomym brunatnym zagrożeniu w Polsce. Palikot jak zwykle jest gotowy i chce stanąć na czele tego ruchu, złapać wiatr w żagle. Podobnie jak przyklejał się już do protestów przeciwko ACTA, tak i teraz nadskakuje, aby być bardziej antyrasistowskim od ministra Sienkiewicza i redaktora Michnika. Warto oczywiście przypomnieć, że to, co robi jest przestępstwem w świetle polskiego prawa. Tego rodzaju wpisy są bez wątpienia przestępstwem. Czytałem wywiad z mec. Johannem, który jako fachowiec dość klarownie to przedstawił, więc nie będę zagłębiał się w szczegóły. Jako parlamentarzysta powinien także doskonale wiedzieć, że istnieje coś takiego, jak ochrona danych osobowych, w świetle której – gdyby rzeczywiście próbował wieszania jakichkolwiek fotografii i spisów – poniesie, czy przynajmniej powinien ponieść za to odpowiednią karę. Chyba nie warto o tym zbyt wiele mówić, bo pajacowi chodzi wyłącznie o to, aby zwrócić na siebie uwagę i aby o nim mówiono.
Jasne, dlatego zadam jeszcze tylko jedno pytanie. Kogo tak naprawdę chce ścigać Palikot? Bo obawiam się, że pojęcie „faszysta” jest bardzo elastyczne i w jego spisie – o ile rzeczywiście taki by powstał – pojawiliby się nie tylko członkowie MW i ONR, ale bardzo szerokie grono zwykłych Polaków, którzy mają poglądy zbliżone do narodowych. Kto więc jest dziś tym mitycznym „faszystą”?
Nie bardzo wiem. Wydaje mi się, że głównym faszystą, od którego Palikot powinien zacząć swoje ściganie jest gen. Wojciech Jaruzelski. Właśnie okazało się, że jest on prawdziwym Polakiem i prawdziwym patriotą. Wiemy, że za młodu należał do ONR, w każdym razie przyznawał się do noszenia mieczyka Chrobrego w klapie marynarki. Wiemy, że w latach '60 czyścił wojsko polskie, tzw. ludowe, z elementów syjonistycznych. Był w tym bardzo skuteczny, co zostało dostrzeżone. W końcu uczestniczył w PZPR, w tej frakcji, która organizowała przewrót przeciwko Gomułce, aby zastąpić go gen. Mieczysławem Moczarem. Chyba nie powinno być żadnych wątpliwości, że należałoby zacząć od gen. Jaruzelskiego i ekipy, która balowała na imprezie z okazji jego urodziny w hotelu Hayatt. Jednak jeśli dobrze pamiętam, to Palikot też tam balował i pielgrzymował do łoża boleści generała, ale być może to było w jego poprzednim wcieleniu i pielgrzymował tam jeszcze jako ekonomiczny liberał, który w gen. Jaruzelskim chciał widzieć polskiego Pinocheta. Poważnie mówiąc, to w ogóle nie ma sensu poważnie rozmawiać ludźmi, którzy plotą o jakimś brunatnym zagrożeniu w Polsce. Na dowód tego pokazując w TVN graffiti, na którym jest wymalowana swastyka powieszona na szubienicy – bo taką właśnie ikonografią materiały telewizyjne są regularnie opatrywane. To bardzo prymitywna konstrukcja propagandowa, w ramach której usiłuje się stworzyć jakieś zagrożenie po to, by przedstawić siebie samego jako tego, który to zagrożenie rozwiązuje. Jeśli ktoś ogląda Telezakupy Mango to wie, że każdy klip sprzedażowy zaczyna się od pokazania osoby, która ma straszny kłopot, bo na przykład ma mydło i odżywkę w osobnych opakowaniach i przewracają mu się butelki pod prysznicem, nie może ich znaleźć. Zaraz pojawia się informacja, że można kupić specjalny pojemnik – oczywiście w Mango – dzięki któremu i mydło, o odżywka i jeszcze szampon będą w jednym miejscu. Wiadomo, gdzie sięgać, kurtyna zapada a na ekranie pojawia się cena. To jest taka prymitywna technika propagandowa. Kreuje się zagrożenie, a siebie samego przedstawia się jako rozwiązanie problemu. Tylko, że to jest tak grubymi nićmi szyte, tak bezsensowne i tak wewnętrznie sprzeczne, czego dowodzi choćby przykład o Jaruzelskim, że nie przejmowałbym się tym specjalnie. Mieć do Palikota pretensje o to, że szczuje ludzi, łamie wszelkie normy przyzwoitości i samym swoim istnieniem obraża godność ludzką, to tak, jak mieć pretensje do skunksa o to, że śmierdzi.
Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk