Doktor Cicero G. Coimbra, brazylijski neurolog, profesor neuronauki na Federalnym Uniwersytecie São Paulo uważa, że "śmierć mózgu" jest kłamstwem szerzonym przez międzynarodowy, wart miliardy dolarów, przemysł pozyskiwania organów. 

Naukowiec bada tę sprawę od wielu lat i często spotyka się z dużymi problemami, również prawnymi.  W rozmowie z portalem „LifeSiteNews” profesor przekonuje, że od ponad dwóch dekad istnieją bezapelacyjne dowody obalające tezę o „śmierci mózgu”, jednak lekarze obawiają się o tym mówić, gdyż czują się zastraszeni przez niezwykle wpływowe lobby medyczne, które żeruje na pozyskiwaniu organów od tak naprawdę żywych pacjentów.

"Pod koniec lat 60. [XX wieku] pierwsza transplantacja serca wykonana przez chirurga Christiaana Barnarda w RPA wywołała potrzebę pozyskiwania możliwych do przeszczepienia pojedynczych niezbędnych organów od tych pacjentów, których uznano za „beznadziejnie pogrążonych w śpiączce”-tłumaczył Coimbra. Wówczas w Medycznej Szkole Harvarda zwołano komitet, który zdecydował, aby kondycję medyczną takich pacjentów określać mianem "śmierci mózgowej", co miało umożliwić usuwanie niezbędnych organów i przeszczepianie ich innym pacjentom. Pomogło to ominąć "wszystkie problemy prawne związane z pozbieraniem niezbędnych organów od pogrążonych w śpiączce pacjentów, którzy nie mieli szans na wyzdrowienie według przekonań i naukowej wiedzy medycznej dostępnej w tamtym czasie, to znaczy pod koniec lat 60."

Jak wskazał neurolog, uznawanie mózgów takich pacjentów za "nieodwracalnie uszkodzone" było "fundamentalnym błędem". Opierało się wyłącznie na ówczesnej- dość jeszcze ograniczonej w porównaniu do dzisiejszej- wiedzy w tym zakresie. 

"Uważano mianowicie, że jeżeli mózg nie daje żadnych znaków aktywności, to jedyną tego przyczyną może być brak krążenia krwi w tym organie. Brak krążenia tymczasem, sądzono, musi prowadzić do nieodwracalnego zniszczenia – i to w ciągu zaledwie kilku minut. Stąd zaczęto mówić o „śmierci mózgu”-tłumaczył naukowiec. Jak dodał, wszystko zaczęło zmieniać się w latach 80. 

"Praktyka przeszczepiania niezbędnych organów rozprzestrzeniła się już na świecie, ale w latach 1984 i 1985 eksperymenty przeprowadzone na zwierzętach – na gryzoniach – wykazały, że obniżenie przepływu krwi do mózgu o 50 procent sprawia, iż mózg się wycisza. Nie ma dość energii by podtrzymać to, co nazywamy „aktywnością synaptyczną”-podkreślił dr Coimbra, dodając, że brak tej aktywności wcale nie oznaczał obumarcia neuronów. Mózg pacjenta był uśpiony, lecz nie martwy! 

"Stąd jest jasne, że niektórzy z tych pacjentów [uznanych za martwych – red.] tak naprawdę żyją. Co mam na myśli mówiąc, że żyją? Ich mózg nie jest zniszczony; jest tylko wyciszony. System transplantacji pobiera organy od pacjentów, którzy mają tkankę mózgową mogącą teoretycznie wyzdrowieć. Tkanka mózgu nie jest zniszczona"-twierdzi neurolog. 

yenn/lifesitenews.com, Fronda.pl