Prawda jest zgoła odmienna. Poza incydentami, nie widzimy masowego demolowania muzułmańskich lokali i sklepów, nie słychać tłuczonych szyb, nikt nie znakuje muzułmanów i ich posesji, państwa nie wprowadzają antymuzułmańskich "ustaw norymberskich". Tymczasem to właśnie Żydzi opuszczają masowo Europę. Tylko z Francji i tylko w 2014 roku wyjechało 7 tys. Żydów. I nie potrzebują zaproszenia ze strony premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który wystosował takowe po ostatnich zamachach na synagogę w Kopenhadze. Uciekają, bo w Europie narasta antysemityzm, a jego nowym kołem zamachowym w coraz większym stopniu jest muzułmańska młodzież. 

Tak naprawdę o pierwszych zmianach w antysemickich trendach donosił raport "Przejawy antysemityzmu w Unii Europejskiej 2002-2003" Europejskiego Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii (EUMC). Publikację raportu unijna instytucja wstrzymała, ponieważ ujawniał, że muzułmańska młodzież w krajach takich jak Francja popełnia więcej przestępstw antysemickich niż skrajna prawica, dotychczas odpowiedzialna za tego typu incydenty. Udział francuskich "brunatnych" w takich przestępstwach spadł z 68 proc. w 1994 do 9 proc. w roku 2002. Bruce Bawer, autor książki "Kiedy Europa spała: Jak radykalny islam podbił ją od środka" twierdzi, że sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy raport najzwyczajniej wyciekł. Od tego czasu antysemicka przemoc muzułmańskiej młodzieży wzrosła i staje się brutalniejsza.

Problemem dotknięta jest cała EuropaZachodnia, wszędzie tam, gdzie znajduje się muzułmańska mniejszość. Nieprzypadkowo ostatnie zamachy w Danii i we Francji obrały sobie za cel synagogę czy sklep koszerny w dniu przedszabasowych zakupów. W 2012 r. w Tuluzie pochodzący z Algierii Mohamed Merah napadł na żydowską szkołę i zamordował nauczyciela wraz z trójką dzieci. 

W 2011 roku Centrum Szymona Wisenthala ostrzegało Żydów przed podróżą do południowej Szwecji, cytując dane dotyczące antysemickich ataków, których w Malmö przeprowadzono 400 na społeczność liczącą... 800 Żydów. Mecz Szwecja-Izrael w związku z masowymi protestami dotyczącymi Strefy Gazy odbywał się bez udziału publiczności. 

Ta przemoc miała ciche poparcie władz. Burmistrz Malmö Ilmar Reepalu uważał, że Żydzi sami ponoszą winę za te ataki, "dopóki nie zdystansują się od Izraela prześladującego Palestyńczyków". Sprawa urosła do takich rozmiarów, że w 2012 roku prezydent USA Barack Obama wysłał swojego specjalnego przedstawiciela do Malmö, by zajął się antysemityzmem na miejscu. 

To nie jedyne ostrzeżenia i obawy. Dieter Graumann, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, wzywał już niejednokrotnie muzułmańskie organizacje do zajęcia się problemem antysemityzmu muzułmańskiej młodzieży. - Przyjazne uśmiechy w telewizji to za mało - powiedział. Potwierdził on tym samym opinię Heinza Fromma, szefa Urzędu Ochrony Konstytucji, że islamiści i neonaziści mają wspólny obraz wroga, Żydów i Izrael, którym "przypisują nadzwyczajną władzę polityczną". 

W roku 2014 podczas propalestyńskiej demonstracji salafitów w Berlinie padła odpowiedź: "Hamas, Hamas, Juden ab ins Gas" (Hamas, Hamas, Żydzi do gazu). I tak jak niemieckie media ostro potępiały ruch Pegida, przeciwstawiający się islamizacji Europy, tak w tym temacie szum medialny był nieporównywalnie mniejszy do skali zagrożenia. 

Żydowskie instytucje w Niemczech zwyczajowo są ochraniane przez 24 godziny na dobę przez policję, przedszkola zatrudniają prywatnych ochroniarzy. Antysemityzm muzułmanów bynajmniej nie jest jedynie werbalny, czy ograniczony do pisania po murach. Berlińskiego rabina Daniela Altera w 2012 roku pobiło czterech nastolatków pochodzenia arabskiego. Zagrozili także, że zabiją jego sześcioletnią córkę. Najnowsze badania Berlińskiego Ośrodka Nauk Społecznych wskazują, że prawie połowa niemieckich muzułmanów ma wrogi stosunek do Żydów. 

Żaden alarm nie zabrzmi jednak tak złowrogo, jak słowa wygłoszone przez byłego unijnego komisarza, Holendra Firsta Bolkensteina. Na początku tej dekady Bolkenstein ogłosił, że nie widzi przyszłości dla Żydów w Holandii z powodu "antysemityzmu wśród Holendrów marokańskiego pochodzenia, których liczba stale rośnie". Jego zdaniem ówczesne działania rządu nie były w stanie zagwarantować im bezpieczeństwa. "Unikaj dzielnic zamieszkałych przez muzułmanów, nie afiszuj się ze swoją tożsamością" - o takich środkach osobistej ochrony mówił syn szanowanego w Holandii rabina Raphaela Eversa. Potem wyjechał z Holandii. Dom innego rabina, Binyomina Jacobsa, był atakowany pięciokrotnie w ciągu ostatnich czterech lat i to też przybliża jego decyzję o opuszczeniu kraju. 

W Wielkiej Brytanii muzułmański antysemityzm rozgościł się także na salonach. Lord Nazir Ahmed - przykład, mogłoby się wydawać, zintegrowanego muzułmanina - spowodował śmiertelny wypadek samochodem, jednocześnie wysyłając SMS-y i prowadząc pojazd. Za nagłośnienie tej sprawy obwinił "żydowskie media", a za karę więzienia - "żydowskiego kolegę" Tony'ego Blaira, który pomógł w karierze sędziego wymierzającego lordowi wyrok. 

Tu także, jak w całej Europie, rośnie liczba antysemickich ataków (o 118 proc. w 2014 roku) i kolejne rodziny dobrze prosperujących, będących rdzeniem społeczeństwa Żydów rozważają wyjazd z kraju. Według badań Pew Research Center, podobnie jak w Niemczech, prawie połowa brytyjskich muzułmanów jest nieprzychylna Żydom. To prawie ośmiokrotnie więcej niż średnia brytyjskiej populacji. 

Wszystkie te alarmujące wydarzenia i statystyki każą postawić pytanie o przyczynę antyżydowskiej wrogości wśród muzułmanów. Próbując wyjaśnić problem sięga się po cały asortyment różnych racjonalizacji. 

Część badaczy zjawiska, działacze organizacji lewicowych i przychylni muzułmanom politycy wskazują na trwający od dekad konflikt izraelsko-palestyński. W ich opinii reakcja muzułmanów to przejaw solidarności i odwet za prześladowania, jakich mają doświadczać Palestyńczycy w Strefie Gazy ze strony Izraela. 

Jeżeli nawet przyjmiemy taką optykę, to informacja ta może służyć jedynie służbom do decydowania, kiedy zwiększać czujność na europejskich ulicach. Niestety, daje ona uzasadnienie do działania nie tylko muzułmanom, ale także organizacjom skrajnie lewicowym. Ten proces wyjaśnił w książce "W imię innego. Antysemicka twarz lewicy" Alain Finkielkraut, filozof i były aktywny uczestnik rewolty z maja 68'. Jego zdaniem lewica, stając w obronie dyskryminowanego "innego", często zatraca granice uprawnionej krytyki i sama staje się antysemicka. 

Dochodzi do paradoksów. Oto na kontrdemonstracji przeciwko antyislamskim nastrojom w duńskim Aarhus osłupiali członkowie organizacji lewicowych stoją przy swoich muzułmańskich towarzyszach krzyczących "zabić Żydów!". Także polskie stowarzyszenie "Nigdy Więcej", wpisując do prowadzonej przez siebie "Brunatnej księgi" demonstrację przeciwko budowie meczetu Bractwa Muzułmańskiego w Warszawie, tym samym wzięło w obronę budujących ten meczet zwolenników Jusufa Al-Karadawiego, dla którego "Hitler był biczem bożym na Żydów". 

Trochę bardziej w głąb historii sięga Paul Berman w książce "Ucieczka intelektualistów". Popularność antysemityzmu na Bliskim Wschodzie tłumaczy tym, że część muzułmanów, w tym wpływowy mufti Jerozolimy Amin Al-Husajni, współpracowała z hitlerowskimi Niemcami przeciwko wspólnemu wrogowi, Żydom. Jednocześnie z racji tego, że Bliski Wschód nie był główną areną II wojny światowej, nie objęła go denazyfikacja. Al-Husajini po wojnie powrócił jako bohater witany przez Bractwo Muzułmańskie, poglądy antysemickie pozostały do dzisiaj żywe, a "Mein Kampf" w dalszym ciągu figuruje na liście bestsellerów w państwach bliskowschodnich. 

Można jednak sięgnąć jeszcze głębiej - do podstaw religii, w której obraz Żydów z Medyny to obraz ludzi odrzucających proroctwo Mahometa, spiskujących przeciwko niemu wspólnie z jego prześladowcami z Mekki, za co spotyka ich słuszna kara: wygnanie i wymordowanie. Podobieństwa do tego antysemityzmu, który utrzymywał się w chrześcijaństwie żerując na micie Żydów krzyżujących Jezusa, jest tu oczywiste. 

Z okazji "Dnia Islamu w Kościele Katolickim" często cytuje się fragment koranicznej sury 5:82 "I z pewnością się przekonasz, że najbliżsi, przez swoją przyjaźń tym, którzy uwierzyli, są ci, którzy mówią: ‘My jesteśmy chrześcijanami!’". Jednakże jest to wyrwany z kontekstu werset, którego pierwsza część zupełnie nie zachęca do przyjaźni z Żydami: "Ty z pewnością się przekonasz, że ludzie najbardziej zawzięci w swojej wrogości wobec tych, którzy uwierzyli - to żydzi i bałwochwalcy". Organizatorzy dialogu muzułmańsko-chrześcijańskiego ten werset pomijają, i dobrze. On jednak tam jest i w świadomości muzułmańskich społeczeństw ciągle pozostaje żywy. 

Jan Wójcik, euroislam.pl 

Za: euroislam.pl