Według Mosińskiego rotacyjny marszałek Szymon Hołownia po raz kolejny "wystraszył się obywateli" i zdecydował o przesunięciu obrad. Dlaczego? Ponieważ 10 maja do Warszawy pod Sejm mają przyjść protestujący przeciwko szkodliwej dla Polski polityce klimatycznej Unii Europejskiej.

Największy polski związek zawodowy Solidarność, od dawna ostrzegający przed zagrożeniami wynikającymi z unijnego Zielonego Ładu, tego dnia oficjalnie rozpocznie akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Nic dziwnego, że rządzący z koalicji 13 grudnia wolą uniknąć konfrontacji z tak masowym i zdecydowanym sprzeciwem obywateli.

Dotychczasowe zapewnienia Hołowni o otwartości Sejmu na głos społeczeństwa okazują się więc pustymi frazesami. Gdy przychodzi co do czego, rotacyjny marszałek woli po prostu wycofać się rakiem albo wchodzić po drabinie na dach budynku sejmu i mówić o „wniebowstąpieniu marszałka”.

Takie działania Hołowni pod dyktando Tuska to jasny sygnał, że koalicja 13 grudnia poważnie obawia się siły i determinacji środowisk, które sprzeciwiają się dyktatowi Brukseli w kwestiach klimatycznych. Co więcej, zbliżająca się demonstracja Solidarności najpewniej zaskoczy niż tylko Hołownię, uświadamiając skalę niezadowolenia Polaków z polityki UE.

Solidarność i inni obrońcy polskich interesów z pewnością nie dadzą za wygraną. Piątkowa demonstracja pod Sejmem będzie jedynie początkiem długotrwałej batalii o powstrzymanie narzucanych nam z Brukseli szkodliwych regulacji klimatycznych. Rząd Donalda Tuska nie uniknie ostatecznie starcia z tą potężną falą społecznego niezadowolenia.