Kiedy konserwatyści i zwolennicy wolności słowa cieszą się z przejęcia Twittera przez Elona Muska i uwolnienia tej popularnej platformy od kagańca cenzury, rząd USA planuje kontrolę nad przepływem informacji. Pretekstem jest zwalczanie rosyjskiej dezinformacji związanej z wojną na Ukrainie. Skojarzenia z orwellowskim „Ministerstwem Prawdy” nie wydają się być przesadne, tym bardziej, że zapowiedź nastąpiła wkrótce po tym, jak Musk stał się właścicielem Twittera.
Amerykański Departament Bezpieczeństwa Krajowego zapowiedział stworzenie „Rady Zarządzającej ds. Dezinformacji” (Desinformation Governance Board). Cel tej rady to zwalczanie „dezinformacji” na platformach technologicznych, w tym w mediach społecznościowych. Choć szybko zaczęto tłumaczyć, że istotnym problemem jest zwalczanie rosyjskiej dezinformacji, krytycy nie przestają wskazywać na sojusz rządu USA i monopolistów w mediach elektronicznych, takich jak Google, DuckDuckGo, Facebook, Instagram, YouTube, a wcześniej Twitter, którzy usuwają i blokują informacje niezgodne z oficjalną polityką administracji Joe Bidena.
Na ten związek prywatnych firm gigantów, określanych mianem „Big Tech”, z obecnym rządem Stanów Zjednoczonych wskazuje artykuł z „The Conservative Treehouse”, przedrukowany przez „Life Site News”. „Mamy Covid-19, inicjatywę szczepień, a teraz Ukrainę jako przykłady współpracy w celu kontroli informacji, kontroli tego, o co ludziom wolno pytać i co wolno dyskutować w Internecie”. Zdaniem autora obecna sytuacja jest „dużo bardziej zatrważająca”.
„Wkrótce po tym, jak Elon Musk złożył ofertę kupna jednej platformy informacyjnej, Twittera, a następnie wyraził zamiar otworzenia zaworów mowy, byli urzędnicy wywiadu z administracji Obamy napisali list ostrzegający przed dążeniem do złamania kontroli informacji, jaką utrzymują Big Tech i media społecznościowe” – czytamy w artykule. Potem wypowiedział się sam Barack Obama, nawołując do zwiększenia roli rządu w zarządzaniu informacjami.
Szefową Rady Zarządzającej ds. Dezinformacji ma być Nina Jankowicz, która doradzała wcześniej Ministerstwu Spraw Zagranicznych Ukrainy. Krytycy zwracają uwagę na to, że „Jankowicz nie wydaje się być fanką wolności słowa i twierdzi, że przeciwstawianie wolności słowa cenzurze jest fałszywą dychotomią”.
Nowa Rada miałaby definiować, co można dyskutować, a czego nie można w mediach. Jak czytamy w artykule: „Nie trzeba za dużo myśleć, by zobaczyć, co właściwie się dzieje. (...) Dopuszczana dyskusja będzie określana przez agencje rządowe, a mechanizmy kontrolowania, określania lub usuwania wypowiedzi, które naruszają tę narrację, będą teraz prowadzić do usuwania treści. (...) Na tym tle nie jest zaskoczeniem, że wejście Elona Muska w przestrzeń informacyjną jest teraz uważane za zagrożenie”.
jjf/LifeSiteNews.com, thepostmillenial.com