Premier Donald Tusk od kilku dni próbuje w pewien sposób grać sprawą zbiegłego na Białoruś sędziego Tomasza Szmydta, wykorzystując ją do uderzenia w opozycję. Tak też było w czasie jego dzisiejszego wystąpienia w Sejmie, gdzie stwierdził, że ów sędzia „został wyznaczony przez PiS jako ten, który miał rozmontować polski system prawa i zaatakować polskich sędziów”.
- „Mamy dziś sytuację, w której najczarniejsze domysły, o tym czyim interesom służy część tej partii, która tu siedzi. Na czele z Macierewiczem, dziś uśmiechniętym”
- mówił przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Przekonywał też, że w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy polskie służby były „ślepe i głuche”. Politykom Prawa i Sprawiedliwości insynuował uleganie rosyjskim i białoruskim wpływom.
- „Gdyby brak kompetencji, lenistwo, chaos, były największymi wadami PiS-u, to byłoby pół biedy. W sprawie, o której dziś dyskutujemy, mamy do czynienia z dużo gorszym kontekstem. Mamy do czynienia z rządami partii politycznej, która od wielu, wielu lat działa tu w Polsce pod wpływem rosyjskich interesów i rosyjskich wpływów!”
- krzyczał z sejmowej mównicy.
W odpowiedzi posłowie opozycji podnosili takie hasła jak „Reset!” i „Do Putina!”.
- „Chcę uprzedzić, że będziecie mieli zaraz dużo więcej powodów do krzyku!”
- grzmiał premier.
Dalej insynuował, że wspólnie z Markiem Falentą PiS realizował scenariusz „pisany cyrylicą”, zapominając dodać, że to dopiero po przejęciu przez PiS władzy Falenta został skazany.
Donald Tusk, który władzę w Polsce rozpoczął od rozwiązania komisji ds. badania rosyjskich wpływów, zapowiedział też powołanie komisji, która „zbada bardzo dokładnie wpływy rosyjskie, białoruskie na rządy Zjednoczonej Prawicy”.
- „One nie podlegają dyskusji dzisiaj, jest tylko kwestia ich skali”
- przekonywał.
- „Skrót ZP może być dokładnie tak samo rozczytany. Gdyby pan Moczulski stał tutaj, to by mówił: płatni zdrajcy, pachołki Rosji”
- dodawał.