Wystawa prezentowana w Ratuszu Głównego Miasta Gdańska pokazuje młodych Kaszubów w mundurach Wehrmachtu. Jej kuratorzy zapewniają, że celem było przywrócenie godności ludziom wplątanym w tragiczną historię II wojny światowej. Jednak zdaniem Kaszubów i znacznej części opinii publicznej, efekt jest odwrotny.
– To nie przywracanie godności, to jej odbieranie – mówi Kazimierz Klawiter, radny wojewódzki i działacz Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. – Ci chłopcy nosili niemieckie mundury z przymusu, często pod groźbą śmierci. Uśmiechnięte zdjęcia młodych żołnierzy Wehrmachtu to nie historia, to brutalna gra emocjami. Ta wystawa jest głęboką manipulacją.
W liście protestacyjnym podkreślono, że ekspozycja „zaburza proporcje” i „pomniejsza heroizm tych, którzy oddali życie za Polskę”, takich jak ks. Józef Wrycza, por. Józef Dambek czy obrońcy Poczty Polskiej. Krytycy podnoszą, że zamiast przypominać o ofiarach i bohaterach, wystawa eksponuje zdjęcia uśmiechniętych młodzieńców w mundurach hitlerowskiej armii, co budzi skojarzenia z niemieckimi próbami wybielania zbrodniczej historii tego kraju.
Protestujący wskazują, że wystawa doskonale wpisuje się w niemiecką politykę historyczną, której celem ma być rozmycie odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej. Przykładem ma być m.in. przedstawianie Niemców jako „ofiar nazizmu” czy wyolbrzymianie rzekomego współudziału innych narodów w niemieckich zbrodniach wojennych.
Krytyka dotyczy również instytucji wspierających wystawę. W piśmie pojawiają się nazwiska odpowiedzialnych za ekspozycję: minister kultury Marta Cienkowska, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz oraz prezes PAN Marek Konarzewski. „Wystawa w tej formie szkaluje pamięć i godność naszych przodków” – czytamy w liście.
Oburzenie wystawą nie ogranicza się do środowisk kaszubskich. W sprawie wypowiedział się m.in. prezydent Andrzej Duda, który nazwał wystawę „moralną prowokacją”. Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, ocenił, że wystawa „nie służy polskiej polityce pamięci”, a rzecznik rządu Adam Szłapka skrytykował sam tytuł ekspozycji jako „nieakceptowalny”.
Karol Polejowski, wiceszef IPN, stwierdził wprost, że wystawa „niewiele tłumaczy, ale dobrze wygląda w Niemczech”. Także wielu odwiedzających ekspozycję miało mieszane odczucia. Jeden z głosów cytowany w liście brzmi: „Jeden z moich dziadków odmówił i trafił do obozu. Drugi zgodził się, by rodzina mogła przeżyć. Dumna jestem z postawy tego pierwszego. Wolałabym więcej wystaw o tych niezłomnych”.
W okresie okupacji niemieckiej wielu Kaszubów zostało siłą wcielonych do Wehrmachtu. Ich wybór był dramatyczny – odmowa oznaczała zesłanie do obozu lub egzekucję. Mundur z niemiecką gapą był symbolem upokorzenia, nie dumy. Wielu spośród wcielonych dezerterowało przy pierwszej możliwej okazji, by walczyć w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Dla nich powrót do polskiego munduru był formą odzyskiwania godności.
Z tego powodu środowiska regionalne domagają się wystawy prawdziwie historycznej – pokazującej dramatyzm tych decyzji i heroizm tych, którzy się nie poddali, a nie estetyzującej niemieckie mundury.
Pomimo rosnącego nacisku społecznego, organizatorzy dotąd nie wycofali się z ekspozycji. Coraz głośniej mówi się jednak o konieczności zamknięcia wystawy lub jej gruntownego przemodelowania. „Pozwólmy tym ciężko doświadczonym chłopcom spać spokojnie. Nie bawmy się ich dramatem” – apelują sygnatariusze listu.