Friedrich Merz z CDU miał pomysł na walkę z nielegalną migracją polegający na wprowadzeniu stałych kontroli na niemieckiej granicy oraz bezwzględnym odsyłaniu migrantów z granic. Jego plany spaliły na panewce w trakcie głosowania w Bundestagu. Ostro skrytykowała go także Merkel, która również wywodzi się z partii CDU.

Zachowanie byłej kanclerz komentują niemieccy publicyści. W ocenie części z nich, tego rodzaju krytyka Merza tuż przed wyborami to „cios w plecy”.

„Merkel nie ukrywa już, że gdy patrzy na swoją legitymację partyjną, wcale nie robi jej się ciepło na sercu, ale jej puls przyspiesza, gdy myśli o Merzu. Merkel nie chce być odpowiedzialna za wzrost Alternatywy dla Niemiec (AfD). Jednak między kryzysem uchodźczym a odejściem Merkel notowania AfD się podwoiły. Późniejszy boom AfD w dużej mierze idzie na konto Zielonych i socjaldemokratów z SPD, którzy kontynuowali politykę migracyjną Merkel i którym ona sama oddaje się teraz do dyspozycji jako kluczowy świadek w oskarżeniach przeciwko Merzowi” – czytamy na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung.

„Oczywiście oboje polityków (Merz i Merkel – red.) nie lubi się od dawna, co ma swoje korzenie w odmiennych poglądach politycznych. Oczywiste jest, że komentarze Merkel zakłócają kampanię wyborczą Merza. Ale interpretowanie tego jako ciosu w plecy, jak robią to niektórzy politycy chadecji, jest również w oczywisty sposób przesadzone. W końcu jest to sprawa, która w chadecji od lat budzi emocje” – uważa z kolei publicysta Suedwest Presse.

„Merkel broni swojego dziedzictwa. Ale każdy, kto ingeruje w ten sposób na trochę ponad dwa tygodnie przed wyborami powszechnymi, najwyraźniej musi kierować się polityczną kalkulacją. Ponieważ teraz właśnie zaczyna się faza, w której wielu wyborców podejmuje decyzję. Merkel wkalkulowuje maksymalną szkodę dla Friedricha Merza i dla jej własnej partii. Co więcej, sposób, w jaki ingeruje w obecną debatę, jest arogancki. To nie jest dobry styl dla byłej szefowej rządu. Zwłaszcza dlatego, że dzisiejsza polityka musi naprawić skutki polityki poprzedników. Krytyka i rady Merkel byłyby bardziej znośne, gdyby była gotowa krytykować także samą siebie. Ale na to nie jest gotowa” – czytamy na łamach Rhein-Zeitung.