Prezydent Karol Nawrocki może spoglądać w kolejny rok z dużą dozą optymizmu. Ostatnie sondaże są dla niego bardzo łaskawe. Aż 51% Polaków pozytywnie oceniło decyzję prezydenta o przeniesieniu okrągłego stołu z pałacu prezydenckiego do Muzeum Historii Polski. Przeciwnego zdania jest tylko 30,8%. W sondażu dla „Wprost” na pytanie, który z polityków mógłby liczyć od respondentów na bożenarodzeniowy prezent najwięcej wskazał uzyskał Karol Nawrocki z wynikiem 16,9%. Znacznie gorzej wypadł znajdujący się na drugiej pozycji ze sporą stratą Donald Tusk, którego gwiazdkowych podarkiem gotowych jest obdarzyć tylko 10% ankietowanych. Trzeci w kolejności Grzegorz Braun zyskał uznanie u jedynie 4,4% osób. Wszystko to wskazuje, że Nawrocki jak na razie umie odgadywać, jak zachowywać się, by dać się Polakom lubić.
Ale w nowym roku może to być znacznie trudniejsze niż teraz. Paradoksalnie wynikać to może z pewnego nadmiaru oczekiwań wśród wyborców z prawej strony. Nawrocki wygrał głównie wskutek głosów elektoratu PiS, ale bez wsparcia elektoratu Konfederacji Sławomira Mentzena i Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna nie zdołałby wyprzedzić swego rywala Rafała Trzaskowskiego. Sam Braun, choć wciąż jeszcze obdarza gospodarza Belwederu pewnym kapitałem zaufania, to już zaczyna krytykować dominację polityków PiS w prezydenckiej kancelarii. Także publicyści kojarzeni z obozem Brauna tacy jak Radek Pogoda zaczynają krytykować Nawrockiego za zbyt tolerancyjne stanowisko wobec Ukraińców, odwołanie spotkania z Wiktorem Orbanem, czy zbytnie trzymanie się polityki USA. Tak samo pewnym problemem może być dla Karola Nawrockiego coraz wyraźniej suflowana mu rola kogoś, kto zwróci się raczej ku obu konfederacjom niż w kierunku PiS i stanie się kimś w rodzaju patrona prawicowej koalicji, która miałaby powstać po wyborach sejmowych w 2027 roku.
Jak się zdaje prezydent nie ma ochoty na wyraźne wskazywanie, że jest mu bliżej do obu konfederacji niż do PiS. Zresztą decydując się, by zarówno szef jego gabinetu, jak i szef kancelarii pochodzili spośród polityków PiS, zademonstrował, że chciałby z tą partią utrzymywać jakąś polityczną kooperację. Taki stan rzeczy nie zachwyca zarówno polityków od Mentzena, jak i od Brauna. Niedawno wicemarszałek Krzysztof Bosak postawił wręcz tezę w trakcie wywiadu dla serwisu Interii, że: „Usunięcie dotychczasowych partii poza parlament i większość dla Konfederacji i innych nowych list – to jest dla jego partii plan maksimum.
„Chcemy, by w sejmie byli zupełnie nowi ludzie, najlepiej z paru nowych list politycznych z dominującym udziałem Konfederacji. To jest plan maksimum”.
Trudno by w partii Jarosława Kaczyńskiego tego typu wypowiedzi wzbudzały entuzjazm. Faktem jest, że w PiS-ie krzyżują się wpływy starego zakonu PC, grupy ziobrystów i gruby zwolenników Mateusza Morawieckiego, ale te spory mogą się wygasić w obliczu tak wyraźnie formułowanego planu zepchnięcia PiS na margines. I kolejnej wizji: trwałej dominacji jednej lub drugiej Konfederacji.
Póki co Karol Nawrocki ma na tyle mocną pozycję sondażową, że konfederaci od Menzena czy Brauna unikają zbyt agresywnych ataków. Pytanie jak długo w przyszłym roku – będzie trwał ten miodowy miesiąc na linii Nawrocki – Mentzen i Braun?
