"Rzeczpospolita" pisze o tym, że "Polskę zmuszono do przyjęcia 2 tysięcy uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu". Jakie będą tego konsekwencje?

Ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Cisło: W dyskusji publicznej w Polsce mamy dwie opcje. Pierwsza, że my jako Polacy bardziej skłaniamy się ku temu, że większe zobowiązania mamy wobec naszych rodaków, których nie jesteśmy w stanie ściągnąć ze Wschodu, a których temat w ogóle zniknął z debaty publicznej.

Druga, uważam, że Polska jako - nazwijmy - kraj graniczny z Unią Europejską i tak już dużo robi, bo statystyka mówi, że w samej Warszawie mamy 45 tysięcy uchodźców z Ukrainy, a w całej Polsce ponad milion. Nie jest więc tak, że Polska nie przyjmuje uchodźców.

Warto rozważyć jeszcze jeden element - propozycja dotycząca przyjmowania chrześcijan. Owszem, trzeba pomagać wszystkim ludziom, ale przypomnijmy, że w samej Syrii mamy dzisiaj 12 milionów uchodźców wewnętrznych i zewnętrznych. Jeżeli przyjmiemy dwa tysiące, niczego to nie zmieni. Poza tym, jakie kryterium należy przyjąć, żeby z tych dwunastu milionów wybrać 2 tysiące?

Należy postawić również pytanie, co my - jako Unia Europejska zrobiliśmy, żeby zapewnić tym ludziom bezpieczeństwo na miejscu? To jest przede wszystkim to, co oni od nas oczekują.

Co wobec tego Polska powinna zrobić wobec "szantażu Berlina wobec Polski"?

Musimy wyraźnie powiedzieć, bo my ulegamy presji ze strony krajów, które głośno krzyczą. Ja odbieram to tak, że w krajach narażonych na fale uchodźców, czyli we Włoszech, Grecji, czy Krajach Południa, dochodzi do buntów społecznych. Tam zaczynają się pierwsze problemy - bo pamiętajmy, że ci uchodźcy nie są aniołkami, warto przypomnieć choćby Lampeduzę; muzułmanie, którzy płynęli pontonem z chrześcijanami, utopili dwunastu chrześcijan. Między innymi sprowadzamy sobie morderców. Naprawdę trzeba rozważyć kogo my sprowadzamy i dlaczego Polska musi być szantażowana. Chodzi o kolejne stanowisko w Unii Europejskiej? W imię czego, my jako naród musimy płacić cenę przyjmując 2 tysiące uchodźców, żeby jakiś polityk zdobył wysokie stanowisko w UE.

Jakie zagrożenie niesie przyjęcie tych ludzi przez Polskę?

Lansuję taką tezę, że Polski rząd prowadzi najlepszą politykę antyimigracyjną. Mamy tak niskie płace, że nawet uchodźcy nie bardzo chcieliby za nie pracować. To jest najbardziej inteligentna polityka rządu jeśli chodzi o założenia antyimigracyjne. Jest jeszcze jeden element - kulturowy. Kiedy mówiliśmy, żeby sprowadzać chrześcijan, bo są nam najbliżsi i nie ma problemu z adaptacją kulturową, to był wielki krzyk redaktorów z Czerskiej, że wprowadzamy rasizm.

To nie jest rasizm, bo to są przede wszystkim nasi bracia i my nikogo nie segregujemy ze względu na przynależność do narodowości. To są również Arabowie, tylko że chrześcijanie. Arabowie - muzułmanie mogą być przyjęci przez bogate kraje, takie jak Arabia Saudyjska, Iran - czemu nie mówi się, aby te kraje przyjęły uchodźców? Są to państwa, które są bogatsze niż Polska.

Jak możemy przeciwstawić się takiej polityce UE?

Przede wszystkim, jeżeli to jest tego typu sytuacja, że jesteśmy do czegokolwiek zmuszani, to jest to trochę niepokojące. Podlegamy dyktatowi Berlina i Paryża, który ujawnia się w wielu innych aspektach, co jest widoczne. Stajemy się zakładnikiem pewnych sytuacji.
My, jako Kościół w Polsce pomagamy, bo od samego początku wojny jesteśmy z tymi ludźmi. Od 2004 roku przekazaliśmy 6 milionów złotych na uchodźców w Iraku i w Syrii. To nie jest tak, że się nagle teraz obudziliśmy. My jesteśmy z nimi cały czas, zresztą utrzymujemy obozy za pośrednictwem Konferencji Episkopatu Polski i Pomocy Kościołowi w Potrzebie.

Na stronie Konferencji Episkopatu Polski jest zakładka "Kościół blisko uchodźców". Warto dodać, że my nie wykorzystujemy problemu uchodźców w kampanii politycznej, a niestety pierwszy raz ten temat został poruszony przez Bronisława Komorowskiego w kampanii prezydenckiej. To jest nieuczciwe, żeby użyć tematu tego typu do rozgrywek politycznych. Kościół pomaga od lat.

Rozmawiała Karolina Zaremba