Decyzja prokuratury obejmuje również zastosowanie środków zapobiegawczych. Bąkiewicz został zobowiązany do dwukrotnego meldowania się w tygodniu na lokalnym komisariacie policji. Najbardziej dotkliwym ograniczeniem jest jednak zakaz zbliżania się do polsko-niemieckich przejść granicznych na odległość mniejszą niż jeden kilometr.

Sprawa od razu spotkała się z ostrą reakcją polityków opozycji parlamentarnej i środowisk narodowych. Poseł PiS Andrzej Śliwka w rozmowie z telewizją wPolsce24 podkreślił, że jego zdaniem mamy do czynienia z próbą ograniczania działalności obywatelskiej.

To jest kolejne działanie obecnej ekipy rządzącej, żeby ludzie, którzy chcą bronić naszej zachodniej granicy przed wpychaniem nam przez Niemców nielegalnych migrantów, mieli związane ręce. To jest bardzo niepokojące” – powiedział Śliwka. Polityk określił całą sytuację mianem „Żurkowszczyzny”, sugerując, że prokuratura działa pod polityczne dyktando.

Działalność Ruchu Obrony Granic, organizacji kierowanej przez Bąkiewicza, zyskała na znaczeniu w debacie publicznej. Grupa wielokrotnie organizowała akcje na terenach przygranicznych, argumentując, że państwo polskie pod rządami koalicji 13 grudnia nie radzi sobie z zabezpieczeniem korytarzy migracyjnych.