„Możliwość genetycznej selekcji embrionów w celu zwiększenia inteligencji dzieci brzmi jak scenariusz science-fiction, ale ta technologia staje się coraz popularniejsza” – zauważa „Rzeczpospolita”, opisując zjawisko, które nie tylko budzi wątpliwości moralne, lecz także nie ma potwierdzonej skuteczności.
Firmy oferujące usługi „doboru embrionów” przekonują, że są w stanie przewidzieć cechy dziecka na podstawie testów poligenicznych. Jednak badacze studzą entuzjazm. „Obecne modele, na których opierają się firmy, są w stanie wyjaśnić zaledwie od 5 do 10 procent różnic w zdolnościach poznawczych w populacji” – podaje rp.pl, powołując się na opinie ekspertów.
Profesor Peter Kraft z Uniwersytetu Harvarda podkreśla: „Nauka po prostu tego nie potwierdza”. Szacuje się, że nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu taka selekcja mogłaby zwiększyć iloraz inteligencji dziecka jedynie o 3–4 punkty IQ.
Koszt badań zarodków w USA waha się od 6 do 50 tysięcy dolarów. Mimo to lista chętnych stale się wydłuża. „Krytycy zarzucają firmom, że w pogoni za zyskiem wyprzedzają naukę, promując technologie o nieudowodnionej skuteczności i wprowadzając w błąd rodziców” – pisze „The Wall Street Journal”.
W Wielkiej Brytanii praktyka selekcji embrionów pod kątem inteligencji jest zakazana, jednak w Stanach Zjednoczonych pozostaje prawnie nieuregulowana, co otwiera pole do działalności wielu start-upów.
Eksperci ostrzegają, że jeśli trend będzie się rozwijał, może doprowadzić do powstania swoistej „genetycznej superklasy”. Bioetycy zwracają uwagę, że takie praktyki nie tylko pogłębią istniejące nierówności społeczne, ale również stworzą niebezpieczny precedens – dzielenia ludzi na „lepszych” i „gorszych” już na etapie embrionalnym.
Nie brakuje też głosów poparcia dla tego kontrowersyjnego kierunku. Elon Musk, jeden z najbogatszych ludzi świata, miał z entuzjazmem wypowiedzieć się o idei genetycznej poprawy człowieka. Jego zdaniem postęp technologiczny w tym zakresie jest nieunikniony.
Zwolennicy genetycznych ingerencji w rozwój człowieka argumentują, że mogą one prowadzić do „ulepszenia” ludzkości i rozwiązania wielu problemów społecznych. Przeciwnicy odpowiadają jednak, że cena za takie „ulepszenie” będzie zbyt wysoka – utrata równości, etycznych granic i fundamentalnych praw człowieka.
„To nowa odsłona eugeniki, ubrana w garnitur Doliny Krzemowej” – oceniają krytycy, wskazując, że w tle chodzi przede wszystkim o ogromne pieniądze, jakie wiążą się z rynkiem usług genetycznych.