Pereira opublikował na serwisie społecznościowym X wydruk z badania alkomatem, które - jak pisze - zostało przeprowadzone w tym samym komisariacie, co test Kierwińskiego. Jednak w jego przypadku, już samo przeprowadzenie badania nie budzi zaufania.

"Każdy może z ulicy wejść, a dane wpisać sobie później samemu. Dowolne" - napisał dziennikarz na portalu X, publikując zdjęcie kwitu bez wypełnionych danych osobowych.

W rozmowie z portalem wpolityce.pl Pereira wyjaśnia, że poprosił jednego ze swoich znajomych, aby udał się na ten sam komisariat i poddał się badaniu alkomatowemu. Efekt jego wizyty jest podobny - otrzymany kwit nie zawiera żadnych informacji o osobie badanej.

Według Pereiry, pracownicy komisariatu z pewną nerwowością starali się zniechęcić jego znajomego do nagrywania tego procesu. Mieli nawet próbować wyłączyć mu telefon, choć ostatecznie nie udało im się tego zrobić.

Sytuacja ta może rzucać więc nowe światło na sprawę testu trzeźwości Marcina Kierwińskiego. Jeśli rzeczywiście każdy może w prosty sposób uzyskać taki kwit, to trudno traktować go jako wiarygodny dowód na trzeźwość polityka.