Redakcja portalu zareagowała na tę decyzję z ironią i dumą:

„Pragniemy z satysfakcją poinformować Czytelników, że nasz portal Kresy24.pl został szczególnie uhonorowany. (…) Wyróżnienie to traktujemy jako wyraz uznania dla naszej wieloletniej pracy na rzecz zachowania pamięci o polskich Kresach i dostarczania niezakłamanych informacji i publicystyki ze Wschodu, także z Białorusi.”

Władze Białorusi nie pierwszy raz uderzają w Fundację Wolność i Demokracja, która wydaje Kresy24.pl – sama fundacja została uznana za „ekstremistyczną” już wcześniej. Dla reżimu Łukaszenki prawdziwym zagrożeniem są niezależne media, które od lat dokumentują prześladowania Polaków na Białorusi, represje wobec opozycji oraz agresywną współpracę służb białoruskich z Rosją.

Redakcja ostrzegła również swoich czytelników zza wschodniej granicy:

„Czujemy się jednak w obowiązku przestrzec naszych odbiorców na Białorusi, że jeśli reżim wykryje, iż czytają nasz portal, udostępniają lub cytują z niego artykuły, grozi im w tym kraju odpowiedzialność karno-administracyjna. Bądźcie więc ostrożni.”

Warto dodać, że Kresy24.pl nie jest odosobnionym przypadkiem. Wcześniej na białoruską listę „ekstremistów” trafili również dziennikarze Polskiego Radia, TV Biełsat i Znadniemna.pl. Portal podkreśla, że jest „jednym z bardzo nielicznych mediów w Polsce, które zasłużyły na ten ‘ekstremistyczny’ tytuł”, co traktuje jako „zobowiązanie do jeszcze wydajniejszej pracy”.

Redakcja zakończyła swój komunikat słowami pełnymi sarkazmu:

„Dziękujemy, Aleksandrze Grigoriewiczu. Z leninowskim pozdrowieniem!”

Uznanie Kresy24.pl za medium ekstremistyczne pokazuje, jak bardzo reżim w Mińsku obawia się wolnego słowa. To jednocześnie sygnał, jak wielką wagę ma niezależna praca dziennikarska, która potrafi dotrzeć nawet tam, gdzie obowiązuje cenzura i przemoc polityczna.