W Polsce w ostatnich dniach napisano setki analiz na ten temat i każdy polityk, z każdej partii politycznej zmuszony był zabrać na ten temat głos. Opozycja wykorzystała tę sytuację dla skrytykowania polityki rządu, a rząd szukał odpowiednich argumentów, żeby pokazać, że w sumie nic się nie stało. Polscy eksperci i zwykli obywatele szukają winnych, mówią o nieskutecznej polityce zagranicznej obecnego i poprzednich Ministrów Spraw Zagranicznych. Ale wydaje mi się, że niewiele osób sięga w swoich wnioskach głębiej, koncentrując się głównie na konkretnych partiach politycznych czy politykach, którzy mieli zawieść. Wielu w Polsce wydaje się, że zmiana na szczytach na inną opcję polityczną lub jakąś zupełnie nową partię poprawi sytuację. Ale z mojego punktu widzenia to jest nieprawda. Żadna z polskich partii politycznych w obecnych warunkach nie jest w stanie zbudować skutecznej polskiej polityki zagranicznej. Ponieważ problem z mojego punktu widzenia jest o wiele głębszy.
Istnieje coś, co można nazwać kulturą myślenia strategicznego i brak tej kultury u elit kraju powoduje, iż państwo takie nie jest w stanie planować i prowadzić żadnej długofalowej polityki zagranicznej w oparciu o obronę własnych interesów. To jest dokładnie sytuacja Polski. Skuteczna polityka zagraniczna nie jest pochodną jakiegoś geniusza konkretnego ministra czy patriotyzmu partii politycznej. To jest wynik systemowej, długotrwałej pracy polegającej na tworzeniu narzędzi wpływu i rozpoznania sytuacji poza granicami naszego kraju. Do tego dodaje się doświadczenie i umiejętność wykorzystywania tych narzędzi. Wielkie kraje, takie jak Niemcy, Francja, Rosja tworzą i finansują liczne ośrodki badawcze, różnego rodzaju fundacje i organizacje pozarządowe nie z pobudek charytatywnych. Robią to dlatego, że poprzez te działania budują właśnie powiązania i badają sytuację wewnętrzną w innych krajach. Po to, aby później wiedzieć z kim i o czym mogą w tych krajach rozmawiać. Polska tego nie robi. Nie ma takiej tradycji i nie ma nawet rozumienia w społeczeństwie, że wydawanie pieniędzy na podobne projekty jest czymś więcej niż marnotrawstwem. Jest to trudne do zrozumienia dla wielu obywateli, ponieważ związek pomiędzy sukcesem na arenie międzynarodowej a wieloletnim inwestowaniem w różnego rodzaju organizacje i fundacje poza granicami swojego kraju jest zupełnie nieoczywisty. Polskie elity, idąc za głosem społeczeństwa i będąc jego częścią, wolą zajmować się głównie polityką wewnętrzną. Nasze ruchy poza granicami Polski są często tylko pochodną naszych wewnętrznych konfliktów.
Polskę można porównać z wielką armią dowodzoną wyłącznie przez podporuczników i kapitanów. Mogą to być kompetentni i utalentowani oficerowie i podoficerowie, ale jeżeli chcemy, żeby oni dla nas wygrali wojnę dowodząc dywizjami i armiami, to porażka i frustracja są gwarantowane. Ponieważ ci ludzie po prostu nie mają doświadczenia i nie wiedzą jak i co mają robić na wyższym szczeblu dowodzenia. Do skutecznie prowadzonej wojny należy najpierw wykształcić generałów. Należy stworzyć szkoły, infrastrukturę, należy uczyć się od innych armii, należy ćwiczyć. Sukces będzie wynikiem tej długotrwałej, wieloletniej, systemowej pracy.
Polska zbyt długo w swojej historii pozostawała krajem zależnym od innych. PRL było państwem kadłubkowym, w którym rząd miał ograniczony wpływ na wewnętrzny układ w Polsce, ale nie miał wiele do powiedzenia na arenie międzynarodowej. Po otrzymaniu niezależności, jedynym strategicznym celem naszego kraju było przystąpienie do NATO i UE. Po osiągnięciu tych dwóch celów nasze elity uznały, iż nic złego nam się już nie stanie i możemy już tylko się bogacić, pozostawiając trudne pytania polityki światowej Brukseli i Waszyngtonowi. Nie mielismy motywacji dla aktywnej polityki zagranicznej. No a kiedy znów pojawiło się realne zagrożenie ze strony Rosji, zaczęliśmy się miotać z pełnymi ambicji, ale zupełnie nierealistycznymi pomysłami, nie rozumiejąc, że dla realizacji tych pomysłów nie mamy żadnych realnych wpływów i żadnego rozpoznania nawet w krajach naszego najbliższego otoczenia. Z tego prostego powodu, że nigdy nie uważaliśmy, że trzeba w to inwestować swój wysiłek i pieniądze.
I ja obawiam się, że i w tej sytuacji zamiast rozpocząć poważną dyskusję na ten temat, porażki Polski na arenie międzynarodowej jedynie posłużą pretekstem dla kolejnej bitwy w niekończącej się wojnie polsko-polskiej. Ktoś wykorzysta tę sytuację dla podniecania emocji, dla zyskania poparcia wyborcy i na tym temat zostanie wyczerpany. Aż do nowej afery i nowego frustrującego zderzenia się z rzeczywistością Polaków. No a czas ucieka, sytuacja międzynarodowa wokół nas tylko się komplikuje i brak aktywnej pozycji naszego kraju na arenie międzynarodowej potęguje ryzyko tego, iż decyzje dotyczące nas i naszych interesów zostaną podjęte bez naszego udziału.

23.08.2025, 14:24
Fot. screenshot - YouTube (didaskalia)
Mikołaj Susujew dla Frondy: Polskiej polityki zagranicznej brak
18 sierpnia w Waszyngtonie odbyło się spotkanie prezydenta USA z prezydentem Ukrainy i szeregiem liderów krajów europejskich. Było to ważne spotkanie, które miało ustalić architekturę możliwego porozumienia pokojowego. Trump wysłuchał argumenty strony ukraińskiej i krajów europejskich, żeby uwzględnić je w rozmowach z Rosją. Wysłuchał argumenty Kijowa, Berlina, Paryża, Londynu, Rzymu i nawet Helsinek, ale zabrakło tam głosu Warszawy. Kraj, który jest kluczowy pod względem logistycznego zabezpieczenia wsparcia militarnego dla walczącej Ukrainy, kluczowy kraj wschodniej flanki NATO okazał się nieobecny w tych rozmowach, tak ważnych dla kształtowania przyszłości naszego regionu. Dlaczego tak się stało?
Mikołaj Susujew/Fronda.pl
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »