Zdaniem Van Marena „nauka w postchrześcijańskiej erze (...) szybko staje się dystopią, która bardziej przypomina Frankensteina Mary Shelley”, a „więcej dowodów na to mamy niemal każdego tygodnia”. Jednym z drastycznych przykładów są tzw. „operacje zmiany płci”, które medycy stosują, by „zamienić małych chłopców w małe dziewczynki i vice versa”. Tacy „specjaliści” stosują metody, które są „kombinacją kastracji, blokerów dojrzewania i dawkowania hormonów” i przypominające bardziej eksperymenty Josefa Mengele, a nie opiekę medyczną.
Innym przykładem jest produkowanie dzieci w wyniku in vitro „na kupno przez potencjalnych rodziców, w tym homoseksualistów nie mających żadnego związku z tymi dziećmi. Etyczne zamieszanie, jakie to tworzy, powinno być źródłem debaty; niestety rzadko tak jest” – zauważa celnie publicysta. Poza tym, choć tzw. „operacje zmiany płci” spotykają się z coraz większą krytyką zarówno w Europie, jak i w Ameryce, to sztuczne zapłodnienie i działalność całego przemysłu in vitro „jest wciąż w dużej mierze akceptowane, nawet przez wielu chrześcijan”.
Tymczasem artykuł opublikowany 5 stycznia w „Sydney Herald” powinien zdaniem Van Marena nami wstrząsnąć na tyle, by zmusić do zatrzymania się i zastanowienia. Otóż naukowców zaniepokoił jako potencjalnie „dehumanizujący dla rodziców i dzieci” fakt, że „w australijskiej klinice płodności używa się sztucznej inteligencji, by pomóc zdecydować, które embriony powinny być przeniesione do pacjentek”. Badacze martwią się tym, że to maszyna nauczy się podejmować decyzję o tym, kto jest godny przyjścia na ten świat i to „bez etycznego nadzoru”. To z kolei „mogłoby podważyć publiczne zaufanie do klinik płodności”.
W artykule przytacza się opinię prof. Catherine Mills, którą niepokoi to, że zamawiający dziecko z in vitro „mogą nie wiedzieć, czy użyto AI do pomocy w selekcji, który z ich embrionów należy użyć lub jak wyszkolono algorytmy do podjęcia decyzji”. Zdaniem Van Marena takie zaniepokojenie etyczne dodaje otuchy, ale wydaje się spóźnione. Jest bowiem, jak zatrzaśnięcie bramy do stajni, gdy koń już dawno z niej uciekł i biega po polu. Przecież placówki in vitro „już decydują, kogo sprowadzić na świat”.
Tymczasem, jak pisze dalej: „tutaj chodzi o decyzję, której z tych istot ludzkich pozwoli się narodzić, jeśli w istocie przeżyje ten proces”. Potraktowanie człowieka jako towaru musiało zdaniem publicysty nieuchronnie doprowadzić do sytuacji, że „zaczniemy stosować kryteria selektywne do tego, które embriony otrzymają dalszą szansę życia”. W gruncie rzeczy już to się robi poprzez zastosowanie aborcji. Zaniepokojenie użyciem sztucznej inteligencji to „spóźnione zakłopotanie” – twierdzi Van Maren.
Europejskie Towarzystwo Rozrodu Człowieka i Embriologii martwi się np. tym, że zastosowanie sztucznej inteligencji „niesie ze sobą ryzyko niezamierzonej stronniczości”. Chodzi oczywiście o preferowanie pewnych grup etnicznych, ale także „konkretnej płci”. A przy tym AI mogłoby wykluczać te nienarodzone dzieci, które przejawiałyby większą skłonność do chorób.
Van Maren podkreśla jednak ponownie: „Już to wszystko robimy. Jest to po prostu wprowadzenie kolejnej technologii do już i tak głęboko dehumanizującego procesu technologicznego”. I zwraca uwagę na to, że „prosperujący przemysł płodności” w Australii jest bardzo zyskowny, a jego dochody w 2023 r. osiągnęły 922,9 milionów dolarów amerykańskich. Sztuczna inteligencja po prostu ma zwiększyć zyski tej branży poprzez zwiększenie szans na zajście w ciążę i zredukowanie kosztów i czasu związanych z zabiegami.
Stojąc u progu „rewolucji AI”, możemy już dostrzec, jaką dystopijną przyszłość nam się szykuje. A przecież sztuczna inteligencja będzie stosowana nie tylko do selekcji ludzkich embrionów. „Bez wątpienia zostanie w końcu wykorzystana w podobny sposób do urodzonych już pacjentów, oceniając, którzy pacjenci są godni opieki, a którzy nie; ci, którzy nie są godni, być może otrzymają rekomendację do eutanazji” – pisze Van Maren. W Kanadzie lekarze już oferują pacjentom eutanazję, a robotyzacja poprzez zastosowanie AI może ich po prostu uwolnić „od tego obrzydliwego procesu”.