Pan Jezus nie wzywa do tego, byśmy się stawali solą czy światłem, ale mówi, że nimi jesteśmy! / 5. Niedziela Zwykła, rok A
Iz 58,7–10; 1 Kor 2,1–5; Mt 5,13–16
Wy jesteście solą ziemi... Wy jesteście światłem świata (Mt 5,13.14). Pan Jezus uświadamia nam z jednej strony naszą wielką godność i znaczenie, z drugiej zaś ogromną odpowiedzialność za objawienie prawdziwości Jego posłania. Sól jest tą odrobiną, która nadaje potrawie smak, a światło czymś znikomym, co pozwala widzieć i rozpoznać prawdziwy kształt wszystkiego. Tak ma być właśnie z nami w świecie.
Zauważmy przy tym, że Pan Jezus nie wzywa do tego, byśmy się stawali solą czy światłem, ale mówi, że nimi jesteśmy! Czy chcemy, czy nie, jeżeli mienimy się chrześcijanami, tj. uczniami Chrystusa, jako światło jesteśmy przez ludzi odczytywani. I dlatego od nas zależy, czy orędzie Chrystusa, czy Ewangelia prawdziwie trafi do innych. Jest to niezwykła odpowiedzialność, jaką składa w nasze ręce Pan. To przecież sam Jezus przychodzi na świat jako jego światło. Takie orędzie usłyszeliśmy w tym tygodniu podczas święta Ofiarowania Pańskiego, czyli, jak je popularnie zwiemy, Matki Bożej Gromnicznej. Świeca jest symbolem małego Dziecka, które przyszło jako „światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Bożego”. Dzisiaj słyszymy, że my sami jesteśmy światłem! Czyli mamy udział w posłannictwie samego Chrystusa.
Wynika to z naszego chrztu, który jest włączeniem nas w Chrystusa, w Jego Ciało, które tu na ziemi uwidacznia się najwyraźniej w postaci Kościoła, czyli wspólnoty wiernych. Święty Paweł wypowiada tę prawdę jeszcze nieco inaczej, mówi, że jesteśmy zanurzeni w śmierci Chrystusa, a przez to mamy udział w Jego życiu. Otóż światło jest symbolem życia i je oznacza. Podobnie sól oznacza pełnię życia, życie o pełnym smaku. Jesteśmy światłem świata, bo należymy do Chrystusa, do Jego życia w zmartwychwstaniu, czyli w pełnym życiu, i dlatego mamy o tym życiu świadczyć.
Czym ma być nasze światło? W Ewangelii Pan Jezus mówi o tym jasno:
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,16).
Myślę, że bardzo precyzyjnie wypowiedział to św. Jan w swoim liście:
Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy (1 J 2,9–11).
Światłem jest autentyczna miłość obecna w naszym życiu. Jeżeli jej brak, nadal jesteśmy w ciemności (!), nawet gdybyśmy z uporem starali się siebie samych i wszystkich wkoło przekonywać, że żyjemy w świetle. W Ewangelii Pana Jezusa charakterystyczne jest to, że rozstrzygająca o prawdzie jest nie deklaracja, ale praktyka życia. Niestety, zbyt często mamy do czynienia z antyświadectwem, z zakłamaniem, polegającym na tym, że ludzie uważają się za chrześcijan, a swoim postępowaniem, brakiem miłosierdzia, przeczą Ewangelii. Takie postępowanie staje się przyczyną niewiary w Jezusa Chrystusa u innych. Można by przytoczyć wiele przykładów takiego antyświadectwa, ale może nie warto, bo każdy zna je z własnego doświadczenia.
Warto uświadomić sobie, że światło, o jakim mówi Pan Jezus, nie jest czymś na pokaz, czymś, co mamy okazywać innym. Ono jednocześnie jest światłem dla nas i światłem dla innych:
Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie (Iz 58,7n).
Nie chodzi zatem o to, byśmy się pokazali dobrymi, miłosiernymi, sprawiedliwymi..., ale o to, byśmy nimi byli. Wtedy dopiero prawdziwie zaczyna w nas świecić światło. Niestety, bardzo często staramy się stwarzać pozory miłości i życzliwości. I dziwimy się, że ludzie łatwo temu nie wierzą. Prawdziwego światła nie da się podrobić, udawać. Jego siłą jest autentyczność. I co jest niezmiernie istotne, tylko wówczas sami zaczynamy inaczej widzieć i rozumieć. Nasze prawdziwe zawierzenie Ewangelii wprowadza nas samych w światło. Wówczas doświadczamy, że Chrystus jest światłem. Sami stajemy się odblaskiem tego światła. Wszystko to otrzymuje bardzo konkretny kształt w naszej postawie życiowej. Ewangelia jest konkretnym światłem w naszym życiu.
Święty Paweł w Liście do Koryntian wyznaje z całym przejęciem:
A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (1 Kor 2,4n).
Zawierzenie daje nam prawdziwe zakorzenienie w Bogu i dopiero wówczas nasze życie może stać się owym światłem, które nie jest jedynie czymś zewnętrznym, ale staje się mocą Bożą.
Fragment książki „Rozważania liturgiczne. Tom 3 (Okres zwykły 1-11 tydzień)”
Włodzimierz Zatorski OSB (ur. 1953) benedyktyn, fizyk, teolog, filozof. Ukończył studia z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim (1980 r.) Od 1980 w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu, (śluby wieczyste złożył w 1984 r.). Założycieli wieloletni dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów „Tyniec”. Od 2005 do 2009 przeor w Tyńcu, 2010-2013 mistrz nowicjatu. Od 2015 szafarz (ekonom) klasztoru. Od 2002 roku prefekt (opiekun) oblatów świeckich przy Opactwie w Tyńcu. Autor ponad 40 tytułów książkowych w tym 3 tytuły z zakresu duchowości lidera: „Podstawy duchowości lidera” (2011), „Duchowość lidera. Wybrane zagadnienia” (2014), „Duchowe dylematy lidera” (2017).