Obecnie na całym świecie, ze względu na zakażenie koronowirusem, został ogłoszony przez światową organizację zdrowia (WHO) stan pandemii. W czasach współczesnych jest to pierwsza taka sytuacja zagrożenia epidemiologicznego, która – przynajmniej w ocenie WHO dotyka całego świata. Pandemia ma nie tylko swoje skutki w dziedzinie ludzkiego zdrowia i życia, ale wpływa na całe życie człowieka ujmowane zarówno w wymiarze osobistym jak i społecznym.
Celem niniejszego rozważania jest uświadomienie duchowych skutków pandemii. Sytuacja jest nowa, dlatego prawidłowa jej ocena, także w płaszczyźnie duchowej, nie jest łatwa. Ponadto pandemia i związane z nią zmiany społeczne, decyzje rządów i reakcje ludzi zmieniają się bardzo szybko i zdaje się nieprzewidywalnie we wszystkich swych skutkach. Dlatego podejmując niniejsze rozważanie trzeba mieć świadomość, że może być ono obarczone wieloma błędami, a także może pomijać niektóre aspekty całej sprawy.
1. Potrzeba życia duchowego w dobie pandemii.
Sfera duchowa nie tylko jest jednym z wymiarów ludzkiego życia, ale – w teologii katolickiej – stanowi najważniejszy z wymiarów. Sfera duchowa kieruje cielesną. W jednej z poprzednich katechez Misji św. Teresy wyróżniliśmy trzy podstawowe siły w życiu człowieka. Nie jest to może ujęcie stricte teologiczne, a bardziej popularne – zaczerpnięte z formacji harcerskiej, ale łatwe do zrozumienia. W ujęciu tym w człowieku występują trzy podstawowe siły (płomienie): siła ciała, intelektu i ducha. Najmniejsza jest siła ciała, potem jest siła rozumu, a największa jest siła ducha. Na przykład, jak pokazuje doświadczenie, na wojnie chociaż potrzebna jest broń, jednak o zwycięstwie decyduje siła ducha żołnierzy. Biblijnym przykładem może być tu Dawid walczący z Goliatem.
Obecną sytuację pandemii w pewnym sensie możemy porównać do czasu wojny. Przy czym wszyscy ludzie są żołnierzami. Od zachowania całego społeczeństwa, które poddaje się kierownictwu władzy zależy zwycięstwo i ilość strat. Jednym z najważniejszych środków walki, bronią w walce z koronowirusem – jak przedstawiają to społeczeństwu władze państwowe - jest izolacja i minimalne przemieszczanie się ludności. Stawia to ludzi zupełnie w nowej sytuacji. Spędzają oni większość czasu we własnych domach w gronie rodziny lub całkowicie samotnie. Wielu ludzi pozbawionych jest spaceru, ulubionych sposobów odpoczynku i odreagowania stresu. Całkowita zmiana stylu życia generuje nerwowość, zmęczenie, konflikty rodzinne. Na przykład w bardzo trudnej sytuacji znajdują się rodzice mający dzieci w wieku szkolnym. Muszą oni łączyć pracę zawodową wykonywaną zdalnie z edukacją dzieci. Wiele rodzin w tej kwestii nie ma dostatecznej ilości komputerów, najtrudniejsze jest jednak dzielenie czasu pomiędzy pracą zawodową a dziećmi. W większości przypadków – jeśli chodzi o małe dzieci – rodzice są jednocześnie nauczycielami. Trzeba przy tym pamiętać, że w ogóle przebywanie ludzi zamkniętych razem przez dłuższy czas uruchamia mechanizmy psychiczne, które na co dzień w normalnym trybie życia są niedostrzegalne. Łatwo uzewnętrzniają się w takich warunkach wady i problemy osobowości, „spadają z ludzi maski”.
Sytuacja, w której się znajdujemy, związana z wielu ograniczeniami w życiu społecznym, pozostawanie ludzi w małych zamkniętych wspólnotach rodzinnych, czy też samotnie w domach, wymaga od członków społeczeństwa ogromnej siły duchowej. W społeczeństwie polskim, w którym jest 90% ludzi ochrzczonych, takiej siły dostarcza przede wszystkim wiara w Boga, wiara w Chrystusa. Wiara ta karmi się sakramentami, a przede wszystkim Komunią Eucharystyczną. Ludzie potrzebują spowiedzi, udziału we Mszy świętej, rzeczywistej, a nie wirtualnej Komunii świętej. Dlatego bardzo poważnym błędem było ograniczenie ilości wiernych na Mszy świętej do pięciu osób. Tu nie chodzi o przywileje dla Kościoła w trudnej sytuacji społecznej. Kościół nie potrzebuje przywilejów, ale liturgia Kościoła, sakramenty święte są źródłem siły duchowej, której potrzeba zaznacza się szczególnie w trudnych, kryzysowych sytuacjach. W najtrudniejszym czasie epidemii koronowirusa Rząd swymi zarządzeniami uniemożliwił ludziom wierzącym uczestnictwo w najważniejszych świętach kościelnych – w Wielkanocy. Chyba najlepiej wiedzą o tym księża pracujący w parafiach, jak to się mówi „na pierwszej linii”, jak bardzo ludziom w tym czasie potrzeba było udziału w sakramentach świętych. Wielu ludzi nie wytrzymuje psychicznie tej sytuacji, załamuje się. Osobiście jestem przekonany, że nikt z Rządu nie zrobił tego celowo. Niestety nie pomyślano o sferze duchowej człowieka. Próbuje się rozwiązywać problem epidemii koronowirusa jedynie w płaszczyźnie medyczno-sanitarnej i ekonomicznej, pomijając najważniejszą sferę życia ludzkiego, jaką jest duchowość. Powinno być tak, że wszystkie inne dziedziny życia ludzkiego maksymalnie się ogranicza, aby zmniejszyć możliwość kontaktowania się ludzi, a maksymalnie umożliwia się dostęp do pomocy duchowej, do sakramentów świętych.
2. Wirtualny udział w praktykach religijnych.
W czasie epidemii koronowirusa, z powodu drastycznego ograniczenia ilości wiernych mogących uczestniczyć w nabożeństwach, zaleca się udział we Mszy świętej i innych nabożeństwach za pośrednictwem mediów – TV, transmisji internetowych i radia. Wiele parafii transmituje nabożeństwa dla swojej wspólnoty. Oczywiście tego typu działania mają swoją wartość duchową. Jednak należy pamiętać, że żadna transmisja multimedialna nie zastąpi rzeczywistego udziału ludzi wierzących we Mszy świętej. Msza święta stanowi uobecnienie śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, oraz uobecnienie dzięki tej ofierze wydarzeń zbawczych obchodzonych w roku liturgicznym Kościoła. Wierni, którzy realnie uczestniczą we Mszy świętej, a akcji liturgicznej mają możliwość przyjęcia wszystkich łask sakramentu Eucharystii.
W tych dniach wiele mówi się o komunii duchowej. Trzeba pamiętać rzecz podstawową, że komunia duchowa nie zastępuje rzeczywistej Komunii Eucharystycznej. Komunia duchowa nie jest sakramentem. Udział wiernych we Mszy świętej za pośrednictwem radia, TV i transmisji internetowej nie jest sakramentem. W obozach koncentracyjnych i łagrach sowieckich kapłani sprawowali Mszę świętą z narażeniem życia, mając do dyspozycji kromkę zwykłego chleba i odrobinę wina. Czyż wtedy nie było w Kościele nauki o komunii duchowej? Była. A jednak oni sprawowali w takich warunkach Mszę świętą. Nie wolno okłamywać ludzi wierzących, że komunia duchowa zastępuje Komunię świętą. Takie kłamstwo wyrządza im wielką szkodę duchową. Później mogą przestać chodzić do kościoła, bo powiedzą, że mają komunię z Bogiem duchowo w domu. Oczywiście podczas modlitwy o komunię duchową udzielana jest jakiś łaska, ale do końca nie wiemy jaka. W przypadku zaś sakramentu Eucharystii mamy pewność zjednoczenia z Bogiem. Nauka Kościoła mówi, że jeśli ważnie przyjmujemy jakiś sakrament, czyli jeśli spełnimy warunki przyjęcia go, to na pewno otrzymamy łaskę związaną z tym sakramentem. Na przykład jeżeli kapłan ważnie kogoś rozgrzeszy podczas spowiedzi, to taka osoba na pewno dostępuje odpuszczenia grzechów, ponieważ ksiądz posiada rzeczywistą władzę rozgrzeszania, sprawując sakrament pojednania i pokuty. Natomiast w przypadku modlitwy o odpuszczenie nam grzechów czy komunii duchowej nie mamy pewności jaką łaskę otrzymujemy, i czy ją w ogóle otrzymujemy.
W transmisjach Mszy świętych i innych nabożeństw za pośrednictwem mediów pojawia się jeszcze jeden dość poważny problem. Z tego co mówią wierni świeccy, od strony psychologicznej dla wielu osób widok pustego kościoła, czy pustego Placu św. Piotra z samotnym Papieżem, jest po prostu przygnębiający. Wielu ludzi oglądając takie transmisje zamiast umocnić się duchowo, to jeszcze bardziej wpadają w przygnębienie.
3. Lęk, zastraszenie wywołanie pandemią.
Według danych WHO (światowej organizacji zdrowia) na świecie z powodu zakażenia koronawirusem i chorób współistniejących umiera około 6% chorych (w Polsce jest to poniżej 4%; największa śmiertelność jest we Włoszech ponad 12%). Oczywiście każde życie ludzkie jest cenne, ale jeżeli spojrzymy na te dane statystyczne to nie możemy powiedzieć, że koronowirus stanowi największą tragedię ludzkości. W liczbach bezwzględnych do tej pory na świecie z powodu koronowirusa zmarło 141454 (dane na 16.04.2020). Dla porównania według WHO w 2016 roku z powodu choroby alkoholowej zmarło na świecie ponad 3 mln osób, czyli 21 razy więcej niż do tej pory na koronowirusa. Na zwykłą grypę (powikłania po grypowe) według WHO rocznie umiera około 650 tysięcy osób, czyli ponad 4 razy więcej niż do tej pory na koronowirusa. Powyższe dane statystyczne zostały podane celowo. Ani alkoholizm, ani zwykła grypa nie stanowi takiego zainteresowania jak epidemia koronowirusa, nazwana pandemią – czyli epidemią światową. Podane przykłady choroby alkoholowej i zwykłej grypy nie mobilizują zbytnio rządów państw do działania i w walce z nimi nie wydaje się na świecie miliardów, czy już bilionów dolarów – jak w przypadku koronawirusa.
Chociaż koronawirus w porównaniu z innymi chorobami wcale nie zabija najwięcej ludzi, jednak wywołał ogromny lęk, poczucie zagrożenia nawet w całych społeczeństwach.
Można stąd wnioskować, że samo zakażenie nie jest jedynym źródłem owego lęku, a może nawet nie jest jego istotą. Wszystko wskazuje na to, że ów lęk, wręcz panika, poczucie zagrożenia zostały spotęgowane przekazem medialnym, czyli zostały wywołane sztucznie. Ciągłe powtarzanie w wielu mediach, w alertach ostrzegawczych, newsach, wiadomościach telewizyjnych, internetowych i radiowych o ilości zakażonych i zmarłych powoduje w psychice bardzo wielu ludzi ciągłe poczucie zagrożenia. Jak to ktoś powiedział: „wielu ludzi ma koronawirusa w głowie”. To o czym tu mówimy jest zgodne z klasyczną definicją lęku. Lęk jest stanem psychicznym, w którym rodzi się poczucie zagrożenia spowodowane przez czynniki zewnętrzne lub wewnętrzne. Dłuższy czas odczucia zagrożenia prowadzi do depresji lekowej – trwałego stanu chorobowego. Stany lekowe mogą powstać w reakcji na bezpośrednie, realne niebezpieczeństwo, ale też na całkowicie nierealne, wymyślone – np. sztucznie wykreowane przez przekaz medialny.
Nie tylko media podsycają stan zagrożenia, leku podczas pandemii. W tym względzie brzemienna w skutkach może okazać się decyzja noszenia maseczek na twarzy. Początkowo sam minister zdrowia kwestionował celowość ich noszenia. Obecnie zmienił zdanie. Niezależnie od oceny na ile maseczki przyczynią się do wygaszenia pandemii, ich noszenie przez długi czas przez całe społeczeństwo będzie podtrzymywać w świadomości ludzi stan zagrożenia, czyli podsycać lęk. Sam widok ludzi w maseczkach obecnych wszędzie będzie przypominał o zagrożeniu pandemią.
Lęk przed zakażeniem, poczucie zagrożenia mają swoje skutki w wielu dziedzinach ludzkiego życia. Najbardziej są one widoczne w sferze gospodarki i ekonomii. Wizja zastoju, czy zapaści gospodarczej spowodowała uruchomienie ogromnych środków finansowych w celu przeciwdziałania temu. Obawiam się jednak, że podsycany w społeczeństwie długofalowy stan lęku, będzie miał znacznie gorsze skutki, trudniejsze do zaleczenia, w psychice i duchowości ludzi. Ludzie bardzo łatwo (przynajmniej w Polsce) podporządkowali się wszelkim ograniczeniom społecznym. Pojawiają się nawet głosy, że dali sobie odebrać prawa obywatelskie, aby tylko ratować życie. Jeśli sytuacja taka potrwa dłużej – w wszystko na to wskazuje – może to skutkować biernością społeczną ludzi. Jednostki i całe społeczności będą łatwo podatne na manipulację – i to w skali całego globu.
Dłuższy czas przebywania społeczności ludzkiej w stanie lęku, zastraszenia niszczy struktury społeczeństwa obywatelskiego. Przestają działać lub znacznie ograniczają swe działanie organizacje społeczne. Społeczeństwo się atomizuje. Ludzie zaczną się zamykać we własnych czterech ścianach, ogródkach, organizując sobie życie tylko w gronie najbliższych. Trzeba przypomnieć fakt, że obecna tzw. „dobra zmiana” rządów w Polsce była skutkiem – patrząc od strony ludzkiej – nie szczęśliwego trafu wygrania w wyborach, ale długofalowego procesu, który dokonywał się po czasach komunizmu, procesu powstawania w Polsce społeczeństwa obywatelskiego. Poprzez różnego rodzaju organizacje społeczne, nie tylko kościelne odrodziła się aktywność społeczna ludzi. Na przykład szacuje się, że w różnych organizacjach kościelnych jest obecnie ponad 2 mln ludzi. Jeśli do tego doliczymy ludzi w różnego innych organizacjach społecznych, stowarzyszeniach, fundacjach, klubach... Jeśli uświadomimy sobie istnienie niezależnych mediów. Tak powstaje społeczeństwo obywatelskie, w którym ludzie, przez różne formy zrzeszania się, sami organizują życie społeczne i nim kierują.
W czasie trwania pandemii zamiera życie religijne nie tylko dlatego, że z przyczyn ograniczeń prawnych wierni nie mogą się gromadzić w świątyniach. Ludzie z lęku sami przestają chodzić do kościoła. W parafii, w której pracuję, nawet w czasie, gdy obowiązywało jeszcze ograniczenie do pięćdziesięciu osób, na trzech Mszach świętych było łącznie około osiemdziesięciu wiernych. Przed Wielkanocą przez kilka tygodni codziennie była możliwość spowiedzi godzinę przed Mszą świętą wieczorną. Później w Wielki Piątek przez pięć godzin i w Wielką Sobotę przez trzy godziny dyżurowałem dając możliwość spowiedzi. Niewiele osób skorzystało z tej okazji. Także niewiele osób korzysta z okazji do przyjęcia Komunii świętej poza Mszą świętą – w moje parafii jest taka możliwość w niedzielę pomiędzy Mszami świętymi i przez godzinę po ostatniej Mszy świętej. Ludzie po prostu boją się iść do kościoła.
Społeczeństwo utrzymywane długi czas w stanie zagrożenia, depresji lękowej przestanie się rozwijać we wszystkich dziedzinach. Tak jak na wojnie będzie podlegać ono powolnemu nicestwieniu. Będzie ono coraz słabsze biologicznie. Jeszcze bardziej będzie zanikać dzietność. Osłabnie działalność edukacyjna i kulturalna. Osłabi się duchowość i wiara ludzi.
4. Walka w płaszczyźnie duchowej.
W czasie ograniczeń uzasadnianych obroną przed pandemią pojawiły się dziwne znaki, zjawiska duchowe. We Włoszech zamknięto kościoły w Środę Popielcową, na samym początku Wielkiego Postu. Nie zamknięto wtedy restauracji, barów, klubów, ale właśnie kościoły. W Polsce drastyczne ograniczenie możliwości uczestnictwa wiernych świeckich we Mszy świętej (do pięciu osób) nastąpiło w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Obecne niewielkie poluźnienie reżimu zgromadzeń nastąpi po Niedzieli Miłosierdzia Bożego, a nie przed Niedzielą. Czy to są wszystko przypadki? Jeśli nawet nikt z ludzi świadomie tego nie zaplanował – w co osobiście wątpię, to na pewno zaplanował to szatan. Oczywiście słusznie ktoś powiedział: „Wrogowie Kościoła wygrali w kółko i krzyżyk, bo nie dali katolikom przeżyć Wielkanocy, ale przecież Boga nikt, ani szatan i jego upadli aniołowi, ani ludzie walczący z Bogiem i z Kościołem, nie są w stanie pokonać.”
Obecnie w mediach podaje się, że pandemia korona wirusa jest pochodzenia odzwierzęcego. Czy jednak człowiek „nie pomógł” w jego powstaniu? Warto przypomnieć, że jest na świecie organizacja dysponująca ogromnymi środkami finansowymi i mająca bardzo szerokie wpływy w polityce, która rości sobie prawo do kierowania całym porządkiem świata. Chodzi tu o masonerię.
W 1980 r. w USA w Elbert County (stan Georgia) na prywatnej działce ustawiono ogromny pomnik. Składa się on m.in. czterech olbrzymich kamiennych płyt (każda ok. 30 ton), na których wypisane w ośmiu językach dziesięć masońskich praw nowego świata (wieku rozumu):
The ten guides for a new Age of Reason:
1. Maintain humanity under 500,000,000 in perpetual balance with nature.
2. Guide reproduction wisely – improving fitness and diversity.
3. Unite humanity with a living new language.
4. Rule passion – faith – tradition – and all things with tempered reason.
5. Protect people and nations with fair laws and just courts.
6. Let all nations rule internally resolving external disputes in a world court.
7. Avoid petty laws and useless officials.
8. Balance personal rights with social duties.
9. Prize truth – beauty – love – seeking harmony with the infinite.
10. Be not a cancer on the earth – Leave room for nature.
Zatem są dziś na świecie ludzie, którzy chcą ograniczyć populację świata do pół miliarda wyselekcjonowanych genetycznie jednostek. Wątpię, aby te prawa tzw. „nowego świata” pozostały tylko marzeniem, czy teorią, której nie będą chcieli wcielić w życie. Wirus, który zabija przede wszystkim starych i chorych może być dobrym narzędziem do realizacji ich planów. Święty Maksymilian Kolbe, widząc manifestację masonerii u bram Watykanu, powiedział, że jest ona największym zagrożeniem dla Kościoła, trzeba by chyba dodać, że nie tylko dla Kościoła, ale i w ogóle dla świata. Ludzkość zna z przeszłości różne utopijne ideologie, które miały stworzyć raj na ziemi, a doprowadziły do śmierci i cierpienia wielu ludzi.
Rozwiązanie wszelkich problemów człowieka i świata jest jedynie w przyjęciu Chrystusa i Jego Ewangelii. Dzięki temu już tu na ziemi można budować społeczeństwo oparte na wzajemnej miłości. Ale trzeba pamiętać, że na ziemi żaden ustrój społeczny, nawet budowany w oparciu o Ewangelię, nie będzie do końca doskonały. Żyjemy w świecie po grzechu pierworodnym. Pełne zbawienie osiągniemy dopiero po drugim przyjściu Chrystusa na ziemię, gdy nastąpi „Nowe Niebo i Nowa Ziemia”.
Ks. dr Ludwik Nowakowski