Powoli rusza cała ta machina wyborcza ze wszystkimi jej wadami, zaletami i śmiesznostkami, a ponieważ to nie pierwsza kampania jaką obserwuję, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie nic nie zaskakuje. Mamy kilkoro kandydatów i znów się powtarza ten sam scenariusz, czyli po pierwsze wszyscy przeciw PiS, choć wszyscy mówią, że mają program dla Polski. Po drugie nikt poza kandydatem PiS nie jest w stanie sformułować jasnych postulatów, ściśle związanych z codziennością, realnym życiem po prostu. Po trzecie przeciw konkretom jedynego poważnego kandydata, cała reszta rzuca bajki i baśnie opowiadane w takim rozkroku „zadowalającym wszystkich”, że aż kości trzeszczą - pisze bloger Matka Kurka na portalu kontrowersje.net
Powyższy rys polityczny to oczywistość i trochę głupio szerzej o nim pisać, ale dla porządku przywołam parę szczegółowych argumentów. Spójrzmy na ofertę rywali Andrzeja Dudy. Jaki jeden element wyróżnia te kandydatury? Co proponuje Biedroń? To samo od lat „tolerancję i uśmiech”, kompletny abstrakt, dobry na spotkania „ekologów”, ale żywego i zainteresowanego swoim życiem człowieka niczym nie przekona. Jaką ofertą ma Kosiniak-Kamysz? Też bez zmian, „zakończyć wojnę polsko-polską” i no chyba jeszcze JOW, bo pamiętajmy, że Kukiz został rolnikiem. Czego się można spodziewać po celebrycie Szymonie Hołowni? Celebryctwa i niczego więcej, jeśli ktokolwiek w ogóle wie, że jest taki kandydat, to kojarzy go wyłącznie z doniesień kolorowej prasy, która opisała jak ksiądz nie chciał udzielić Hołowni komunii, no i wszystko z programu dziennikarza TVN. Pozostaje Bosak „narodowiec”, polityczny koloryt ze wszystkimi „oryginalnymi” hasełkami, jakie słyszymy od 30 lat.
A od czego zaczęła się kampania Andrzeja Dudy? Od konkretu i to takiego, którym żyje Polska. „Wymiar sprawiedliwości” dotyka prawie każdego Polaka, bezpośrednio lub pośrednio. Nie chodzi też o to, co popularnie nazywa się procesami, ale o procedury administracyjne, księgi wieczyste, spadki, itd. Tutaj również można się załamać jeśli nigdy wcześniej „z sądami nie miało się do czynienia”. I to zaledwie jeden aspekt, wcale nie najważniejszy. Dużo bardzie nośne społecznie są wszystkie skandaliczne wyroki relacjonowane przez media. Przysłowiowy już Najsztub, czy cukierek ugryziony w „Biedronce”, zapadł trwale w głowach obywateli, którzy mają bardzo proste i jednocześnie trafne skojarzenia. Sady to takie miejsca, gdzie „prosty człowiek” jest sponiewierany za byle... co, natomiast lepsze towarzystwo zawsze wychodzi z sądu niewinne, choćby się dopuściło się najgorszych podłości i niegodziwości.
Andrzej Duda przemówił do Polaków konkretem i to takim, który bierze Polaków w obronę. Nie jakieś „idziemy środkiem polskiej drogi”, czy inne „wartości europejskie”, ale konkret. Moja druga kadencja to pewność, że Prezydent RP nie zostawi Polaków na pożarcie „nadzwyczajnej kaście”. Mówi o tym sam Andrzej Duda, ale mówią też jego rywale, w tej chwili słowa prezydenta są tematem numer jeden kampanii wyborczej, co „eksperci nazywają „narzucaniem narracji”. Jak wspomniałem, to nie pierwsza kampania, jaką obserwuję i analizuję, dlatego z doświadczenia wiem, że Andrzej Duda niczym nie zaskoczy. Będziemy mieli powtórkę z kampanii PiS, nie zgaduję w jakiej ostatecznej formie, może będzie się to nazywało „piątka Dudy”, może jakoś inaczej, ale na pewno prócz porządków w „wymiarze sądownictwa” usłyszymy o następnych konkretach.
Politycy przyzwyczajają się do zwycięskich strategii, jeśli raz coś zadziałało, to odruchowo łapią się tego samego w kolejnych potyczkach. W 2015 roku Andrzej Duda operował konkretami, na przykład obniżenie wieku emerytalnego i niczego innego w nadchodzącej kampanii się nie spodziewam. Andrzej Duda zaproponuje Polakom konkretne rozwiązania, które będą dla każdego czytelne, a dla większości dotykalne, bo ściśle związane z codzienną walką o swoje. Cała reszta to didaskalia i bicie propagandowej piany, ze wszystkimi zgranymi „czuć atmosferę Berlina z lat trzydziestych” i tak dalej. W zasadzie nudna czeka nas kampania, w każdym razie do bólu przewidywalna.